Matthew Winder „Co się, kurwa, dzieje?!” – zadał sobie w myslach pytanie.
Znowu czuł się niepewnie i niespokojnie. Znowu dzięki agentowi... Jego krzepiące opowieści były nieocenione. Najpierw o jakimś zmasakrowanym mężczyźnie, potem rewelacje o Edwardzie, mężu Sary... W głowie Matta myśli biegały bez ładu i składu. I do tego jeszcze ten upiorny, makabryczny spektakl... Z niedowierdzaniem patrzył na obrazy migające w chwilach gdy zapalało się światło.
„To jakiś obłęd! To się nie dzieje naprawdę!” – w głowie krzyczały resztki zdrowego rozsądku – „To wszystko to jakiś pieprzony koszmar! Sen, najrealniejszy jaki miałem, ale tylko sen!” – starał się jak mógł wytłumaczyć sobie to, co widzi.
Rozejrzał się po obecnych... i żyjących – nie chciał przyglądać się bliżej agentowi. Byli tutaj, razem z nim, tak samo realni jak te ohydne łóżko czy ściany. Podświadomie czuł, że to nie sen.
- Pomóżcie mi wstać. – zwrócił się w kierunku Jeremy’ego i Alana. Bob był zajęty Sarą. – Pomóżcie mi wstać i chodźmy stąd. Nie wytrzymam w tym miejscu ani sekundy dlużej...
Na nieme pytania mężczyzn o jego stan zdrowia, czy będzie w stanie chodzić w takiej ilości bandaży, odpowiedział krótkim „Dam sobie radę”.
__________________ "Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig" +belive me... if I started murdering people, there would have no one been left |