Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2017, 17:44   #35
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 11 czwartego miesiąca roku


- Nie wiem co teraz, jak będzie pani z tego chciała wybrnąć, ale Eric Anderson jest tajnym agentem z ramienia departamentu do spraw wewnętrznych z misją infiltracji organizacji Crimeshield - zaczął prosto z mostu Morgan. - Nie znam szczegółów, bo wszystko jest utajnione i podobno tylko sama góra w CBI ma dostęp do tych informacji. Oczywiście nie dotyczy to pozostałych ludzi, których schwytaliście, ale to już kwestia waszej papierkowej roboty - zakończył z brzydkim uśmiechem.

W pierwszym odruchu Irya przekrzywiła głowę i zrobiła minę jakby się przesłyszała. Ale już po chwili wyprostowała się i zmrużyła gniewnie oczy.
- Ja mam z tego wybrnąć? Świetna linia obrony... - sarknęła. - Sędziemu też pan planuje przedstawić tą wersję? - pokręciła głową w niedowierzaniu na to co powiedział.
- Jeśli dojdzie do tego, że będzie konieczność przedstawić sędziemu taką wersję to Anderson będzie już spalony - odparł spokojnie Morgan.
Wstała ze swojego miejsca i już chciała wyjść z sali, ale tylko zakręciła się w miejscu, znów na niego spoglądając.
- Chyba pan rozum postradał - obruszyła się. - To nie ja mam problem tylko pana klient. Podwójny jeśli to co pan mówi jest prawdą - ponownie ruszyła do drzwi, przestąpiła pół kroku, by znów się zatrzymać i skupić spojrzenie na Morganie. - Skoro dał się wrobić w tą robotę, to albo jest chujowy w tym co robi, albo został wystawiony przez tych, których rozpracowuje. W obu przypadkach ma przejebane - rzuciła ściszonym głosem. - I to nadal nie jest mój problem. Rozumie pan? - choć gotowała się w środku to mówiła spokojnie. - Ja nie zamierzam robić nic innego jak kontynuować moje śledztwo i gwarantuje, że będzie się musiał pan nieźle napocić, żeby wyciągnąć swojego klienta zza krat.
- Gwarantuję pani, że będę się starał wyciągnąć go z aresztu, bo to należy do moich obowiązków, ale powiem szczerze, że okoliczności są bardzo dla niego niekorzystne. - Morgan rozłożył ręce. - Jeśli jednak Anderson faktycznie jest agentem, tylko zakładam, to w bazie powinna być o nim taka informacja - mężczyzna potarł brodę w zamyśleniu.
- Jeśli jednak się mylę, to gdy będzie pani kontynuowała to śledztwo to i tak pewnie zostanie ono odgórnie ukręcone - dodał po chwili. - Od razu jednak zaznaczę, że ja z tym nic wspólnego nie będę miał. To tylko przyjacielskie ostrzeżenie - pospieszył z wytłumaczeniem.
- Wnioskując po tym co się stało, gdy ostatni pana klient opuścił ten areszt, zapewniam, że będę zdeterminowana by nie wypuścić Andersona - stwierdziła. - Bo chyba sam pan się ze mną zgodzi, że to nie jest normalne kiedy przesłuchiwana przeze mnie osoba nachodzi mnie w domu - zmrużyła oczy.
- Czy sugeruje pani, że miało jakiekolwiek znaczenie to, że był to mój klient? - uśmiech Morgana lekko zbladł, ale spojrzenie stało się wyraźnie chłodniejsze.

- To pan powiedział - odparła ze wzruszeniem ramion. - Ja bym to raczej tłumaczyła tym, że po prostu taki typ klienta panu przypada w udziale. Ale to już pan wie najlepiej - spojrzała mu prosto w oczy. - Uznam że ta rozmowa nie miała miejsca. Proszę skontaktować się z moim przełożonym by poinformował pana kiedy przyjdzie czas na przesłuchanie pana klienta. Dziś trochę się z tym zejdzie, mamy spore obłożenie - po ostatnich słowach Irya ruszyła do drzwi i tym razem już wyszła z pomieszczenia.
Morgan nie próbował jej zatrzymywać, ale czuła na swoich plecach jego świdrujące spojrzenie. Było to uczucie podobne do tego gdy jako młoda dziewczyna po zmroku wracała sama do domu poprzez niebezpieczne dzielnice Capitolu.
Swoje kroki skierowała od razu na parking, uznając, że już dość na dziś pracy dla niej.
Dopiero będąc już w aucie wysłałą do Komendanta krótką wiadomością tekstową, w której poinformowała go, że zbiera się do siebie.
W odpowiedzi otrzymała krótkie “ok”.

Po drodze przypomniała sobie o swoim opatrunku, więc odwiedziła prywatną klinikę. Tam opatrzyli jej ranę i zapewniono ją, że gdy zechce się pozbyć blizn, które zdaniem lekarza na pewno będą szpecić jej ciało po tak niezręcznie wykonanym szyciu, to koniecznie powinna się umówić w klinice na zabieg. Irya nie miała już tego dnia siły na jakikolwiek dialog z drugą żyjącą istotą, więc bez słowa ubrała się i wyszła.

***

Budzik wyrwał ją ze snu. Zapomniała go wyłączyć pomimo zarzekania się, że zamierza odebrać hurtem wszystkie nadgodziny. Z automatu jednak wstała, ubrała się i udała do hotelowej restauracji. Wkrótce jednak uznała, że nie ma pomysłu jak miałaby spędzić czas wolny. Dlatego w końcu zebrała się i pojechała do pracy.

Pojawiła się na posterunku kiedy wciąż było rano. Od razu rzuciło jej się w oczy, że przed drzwiami biura stało dwóch mężczyzn w garniturach. Intuicja blondynki podpowiadała słowo “agenci”. Rozglądali się czujnie. Sprawiali wrażenie zirytowanych i czekających na coś.
- Przed biurem stoją agenci od spraw wewnętrznych! - podekscytowana Lewis dopadła Corday zaraz gdy drzwi się za nią zamknęły. - Czekają na komendanta, a jak zwykle nie wiadomo kiedy się pojawi.
- Dzięki za ostrzeżenie - powiedziała z wdzięcznością w głosie blondynka. - To ja sobie pójdę kawę zrobię... Albo lepiej odbiorę nadgodziny - mruknęła wycofując się. Nie miała zamiaru z własnej woli świecić oczami za przełożonego.
- Nie zamierzasz…? - zaczęła konstabl po czym na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. - Aaaaaa...!
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 29-08-2018 o 14:50. Powód: dodana data
Raga jest offline