Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2017, 19:02   #24
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Nils, Andreas i Ludo byli tymi, którzy wykazali się odwagą (choć dla pozostałych pewnie głupotą) i ruszyli wraz z duchem przez deszcz i mrok pogrzebać kości baronowej. Drzwi jakimś cudem znów były otwarte, ale Gereke nie zamierzał już uciekać, widząc, że zjawa po prostu przenika przez ściany chaty, znikając gdzieś na zewnątrz. Szprycha, Eckhard i cyrulik zostali więc w środku, czekając na przybycie towarzyszy, albo i ich nie przybycie. Bo któż mógł wiedzieć, czy wrócą? Pewnie jedynie bogowie, ale ci chyba nie patrzyli na nich dziś łaskawym okiem, zsyłając spotkanie z duchem, który ledwo co opuścił dom, a w głównej sali znów zrobiło się ciepło i przytulnie. Na zewnątrz natomiast wciąż lało i nic nie zapowiadało poprawy pogody. Tym bardziej trójka, która zdecydowała się zostać, ceniła sobie odejście zjawy.


- Niedaleko me szczątki leżą, po prostu idźcie za mną - powiedziała zawodząco do Andreasa i gdy w końcu cała trójka zebrała się do wyjścia, baronowa po prostu przeniknęła przez jedną ze ścian, czekając na nich na zewnątrz.

A na zewnątrz nie działo się najlepiej. Deszcz zacinał jak szalony, wiatr wdzierał się w każde odkryte miejsce, powodując dyskomfort. Las szumiał złowróżbnie a rzucające światło latarnie co rusz napotykały na dziwne cienie, jakby te próbowały dopaść ich, gdy tylko żółta, bezpieczna łuna zmieni położenie. Cała trójka szybko przekonała się, że to nie była dobra noc na nocne wędrówki po kniei. Baronowa Kerstin znajdowała się dwa metry od nich, lewitując nad ziemią. Biło od niej mdłe, błękitne światło, a gdy się lepiej przyjrzeli, dostrzegli grube, ciężkie krople przelatujące przez jej niematerialne ciało. Duch oczywiście nic sobie nie robił z paskudnej pogody, co jakiś czas przystając i oczekując trójki awanturników, którzy musieli uważać pod nogi, by nie przewrócić się o krzewy, czy wystające zewsząd korzenie.

Nie przeszli długiego dystansu, a już byli cali przemoczeni i zziębnięci. Las zdawał się być coraz gęstszy i bardziej splątany, albo im się tylko wydawało w związku z panującymi wszędzie ciemnościami. Do tego wyobraźnia podsuwała im najróżniejsze scenariusze, a każdy głębszy i większy cień zdawał się być czyhającym na nich potworem. W końcu baronowa stanęła między drzewami, odwracając się w ich stronę.
- To tutaj, zaraz pokażę wam dokładniej. Pozbierajcie wszystkie moje kości i pochowajcie...
Po tych słowach zniknęła, zostawiając trójkę podróżnych zupełnie zaskoczonych. Po chwili pojawiła się jednak znów, nieopodal czegoś, co wyglądało jak kopczyk z kości. Gdy Ludo poświecił w tamtą stronę, ujrzał dobrze zachowaną, ludzką czaszkę.


Odetchnęli z ulgą, gdyż wyglądało na to, że baronowa nie kłamała. Nieopodal dostrzegli resztki korpusu, piszczele i kręgosłup. Nie wszystkie kości znajdowały się na miejscu, ale tyle zapewne pozwalało odprawić pogrzeb z akcesją do Ogrodów Morra, zatem Nils i Andreas zabrali się za kopanie. Zmieniając się co jakiś czas, zdołali wykopać odpowiednio głęboki dół, gdzie złożyli pozostałości po baronowej Sackhoff a następnie odmówili krótką modlitwę do Pana Śmierci, polecając mu duszę kobiety. Unosząca się nieopodal zjawa rozbłysła nagle oślepiającym światłem i w tym samym momencie zniknęła. Razem z wiatrem niosło się jedynie dochodzące gdzieś z oddali, jakby z miejsca poza rzeczywistością szczere "dziękuję...".

Ludo, Nils i Andreas postali jeszcze moment nad grobem kobiety, po czym ruszyli w drogę powrotną. Nawet po zmroku Karsten miał dobre rozeznanie w terenie i choć raz zboczył z trasy, to i tak zdołał wyprowadzić towarzyszy z lasu, a sprawę ostatecznie ułatwiła łuna światła unosząca się z chaty wójta w rybackiej wiosce. I choć dotarli zupełnie przemoczeni i zziębnięci, to też zadowoleni z faktu, że zdołali pomóc uwięzionej na ziemi duszyczce.


Trójka w chacie wójta z radością przyjęła powrót Nilsa, Ludo i Andreasa, choć pewnie nie liczyli już, że zobaczą ich żywych, zwłaszcza, że trochę czasu ich nie było. Jak szybko się okazało, duch rzeczywiście potrzebował pomocy i zniknął, gdy tylko mu jej udzielono. Dwójka ludzi i niziołek byli przemoczeni, na szczęście ogień w kominku wciąż mocno płonął i dawał odpowiednio dużo ciepła, by choć trochę podsuszyć mokre ubrania. Było już dość późno, a po atrakcjach ze zjawą czuli się nawet bardziej zmęczeni psychicznie, niż zwykle. Do tego dochodziło umęczenie po całym dniu podróży i niektórzy ledwo trzymali się na nogach, a przyjemnie strzelające drwa w palenisku nie pomagały utrzymać oczu otwartych.

 
Tabasa jest offline