Andreas widząc, że jednak duch nie chce im zabrać życia odetchnął z ulgą. Duch nie był może najprzyjemniejszym z kompanów i zawsze było ryzyko, że chce ich w pułapkę sprowadzić.
Baronowa ruszyła ku drzwiom.
Wolberg westchnął i ruszył za
Maud, która ruszyła w ślad ducha by dać obiecaną łopatę. Ta wydobyła z dumą narzędzie i wręczyła Andreasowi, lecz gdy już prawie ten położył łapy na niej spojrzała spode łba.
- Nie martw się Szprycha. Wróci do Ciebie cała i zdrowa.- Uśmiechnął się przyjacielsko.
***
Weszli w las w strugach zacinającego deszczu. Andreas otulił się szczelnie swym ciężkim i grubym płaszczem z wysokim kapturem i pochylił głowę by kapelusz o szerokim rondzie osłaniał go od poziomo zacinającego deszczu.
Szli tak przez jakiś czas za duchem, który idąc przed nimi dawał niebieskawą poświatę.
W samym lesie deszcz nie był aż tak uciążliwy, ale kiepska widoczność powodowała że Baronowa co jakiś czas musiała się zatrzymywać czekając za podążających za nią poszukiwaczy przygód.
***
Zakopali szczątki ducha i ten po modlitwie do Morra pojawił się i z podzięką zniknął z tego świata w blasku niebieskiego światła.
- No to mamy dobry uczynek na ten miesiąc załatwiony.- Podsumował zrzędliwie Andreas.
- Wracajmy bo niebawem we wiosce przyjdzie nam gluta leczyć. Poza tym nie dojedliśmy posiłku.- Dodał i ruszył za Nilsem
***
Andreas strzepywał płaszcz gdy Maud powitała ich ciepło.
- Niedoczekanie! Nic nas w taką pogodę nie ruszy bo i samo nosa nie wystawi poza schronienie.- Odpowiedział dziewczynie.
Gdy już zdjęli przemoczone ciuchy i Andreas zdjął koszulę i już miał ściągać spodnie popatrzył na jedyna kobietę w domostwie. Westchnął i poprawiając pas usiadł blisko ognia by jego ciepło suszyło mu pozostałe odzienie a i kości.
- Nie kłamała Baronowa.- Rozpoczął kładąc się na starym dywanie przysuniętym bliżej ognia.
- Białe kości pokazała nam gdzie leżą. Trochę pokopaliśmy i po zasypaniu ich i krótkiej modlitwie w blasku niebieskiego światła zniknęła ze słowami "Dziękuję"- Streścił krótko nie chcąc wchodzić w opowiadanie jak bajarz. Zamierzał się rozgrzać i iść spać. Mięśnie i kości już odmawiały mu posłuszeństwa.
Gdy już wysechł oporządził swój rynsztunek. Miecz wytarł z wilgoci i nasmarował oliwą i wsunął do pochwy. Inny ekwipunek także oczyścił i przygotował do ewentualnej szybkiej drogi. W jego życiu nauczono go być gotowym w każdej chwili zmienić miejsce obozowania. Lata włóczenia się po lasach i mieszkaniu w szałasach, namiotach czy jaskiniach i z rzadka w jakiejś leśnej chacie sprawiły, że Andreas był dość twardym mężczyzną.