Konto usunięte | Deszcz napieprzał jak szalony i przez chwilę Nils pożałował wyjścia na taką pogodę z ciepłego domku. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że w gruncie rzeczy dobry z niego chłop był i lubił pomagać innym, nawet, jeśli tym "innym" było coś, czego nie byli w stanie nawet dotknąć, a co najwyżej zesrać się w gacie na sam widok. Dobrze w sumie, że tak się nie stało, bo dodatkowych atrakcji tej nocy na pewno nie potrzebowali.
Z lampą w dłoni Karsten przedarł się w końcu przez mroczny las razem z towarzyszami do miejsca, gdzie znaleźli kości baronowej. Zaczął kopać jako pierwszy, a wilgotna ziemia bez problemu ustępowała przy każdym uderzeniu łopaty. Niedługo potem zamienił się z Andreaem, a Ludo robił za tego, co użyczał im światła przy tej robocie.
Nie minęło wiele czasu, jak złożyli ostrożnie pozostałości po kobiecie i szybko zasypali. Nils stanął nad świeżo usypaną mogiłą i nieco uniesionym głosem, by reszta mogła go usłyszeć przez szum lejącego deszczu, zaczął modlitwę. - Morrze miłosierny, Morrze łaskawy, Panie Śmierci i Snów, wejrzyj łaskawie na duszę tej, która pragnie dołączyć do twych Ogrodów i wysłuchaj modlitw jej, które zanosi do ciebie, by zaznać wieczystego spokoju...
Widząc zdziwione miny Andreasa i Ludo, wzruszył ramionami. - Jako dzieciak uwielbiałem chodzić na pogrzeby w swojej wiosce. Jak tyle ich masz za sobą, to ci co nieco z modlitw wałkowanych nad mogiłą w głowie zostaje - odparł.
Chwilę potem rozbłysło, a duch baronowej zniknął. Nils uśmiechnął się, słysząc podziękowania niosące się między drzewami. - Dobrześmy się spisali. Andreas ma rację, trza wracać, bo chyba w butach już mam nawet mokro - rzucił i ruszył w drogę powrotną z kompanami. * * *
Miło było wrócić do chaty i usłyszeć entuzjastyczny głos Maud. - Mówiłem, że nic się nam nie stanie, a i dobry uczynek żeśmy zrobili, oby jutro bogowie nam się odwdzięczyli lepszą pogodą - powiedział, ściągając z siebie mokre ubranie.
Rozejrzał się po chałupie i dostrzegłszy trzy krzesła, przytachał je przed kominek i rozwiesił na nich swoje rzeczy. W ten sposób powinny szybciej wyschnąć.
Sam również usiadł na moment przy ogniu, żeby się rozgrzać i tylko słuchał, jak Andreas opowiada, w jaki sposób pomogli duchowi. Niedługo później rozłożył śpiwór niedaleko kominka i tylko skinął Gereke głową, gdy tamten po powrocie ze stajni zapewnił ich, że ze zwierzętami wszystko w porządku. Nim poszedł spać, podjął jeszcze jedną ważną kwestię. - Przydałoby się, żebymy warty rozdzielili, tak na wszelki wypadek, jakby się jeszcze co miało tej nocy wydarzyć. Ja mogę wziąć jako trzeci, wy się dogadajcie.
Oparł miecz i łuk o ścianę, tuż obok miejsca, w którym spał, poczekał, co uradzą towarzysze i zamknął oczy, oddając się błogiemu odpoczynkowi. Wiedział, że nazajutrz czekały kolejne wyzwania.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |