Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2017, 17:35   #94
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Soren
Nietoperze zebrały się na dachu jednego z opuszczonych domów, gdzie stworzyły postać Sorena. Wampir przykucnął, kładąc Nemu na ziemi. Pozostał w tej pozycji, czekając przez kilka godzin.
Niewielkie drgnięcie. Poruszenie palców, dłoni, aż wreszcie uniesienie ręki.
Zmęczony ruch opadł na twarz dziewczęcia. Jej włosy zdążyły już przejść z koloru srebra w biel, a źrenice stały się
czerwone. Młoda drakulina nie wykazywała oznak Dahak, a obraz przemiany zaprzeczał zawarciu kontraktu krwi. Choć niektóre z tych pojęć Soren poznał dość niedawno, wydawały się one interesujące i odmienne względem uprzedniego świata.
- Czy... ja umarłam? - zapytała naturalnym lekko skrzeczącym, z powodu wyschniętego gardła, głosem. - Pamiętam, że wyszliśmy z jaskini...
- Zgadza się, wpadliśmy w pułapkę Mortresa- dokończył wampir siedzący obok. Mówił cicho i spokojnie, jak do osoby budzącej się ze snu- nie przeżyłaś.
- ... Jak? Przecież... - dotknęła piersi, lecz najwidoczniej nie poczuła bicia serca. - Wampiry nie potrzebują serca... krew płynie samoistnie. - Oznajmiła w myśl jakiejś odległej wiedzy. - Co teraz... mój p, wybawco?
- Od tej pory będziesz musiała nauczyć się żyć w mroku- odpowiedział pomagając dziewczynie wstać. Czuł się dziwnie w zaistniałej sytuacji. Zastanawiał się czy jego mistrz miał podobne wrażenia. Nie zamierzał jej jednak traktować tak jak on jego- nieprędko będziesz mogła kroczyć w blasku dnia, jeśli w ogóle będzie Ci to jeszcze dane. Na razie zatrzymaj płaszcz. Mamy jeszcze czas do świtu, ale musisz wtedy mieć go na sobie.
- Dobrze. Dziękuję. Będę potrzebowała chwili by odnowić kontrakt z duchem. Zwykle taki kontrakt zawiera się, aż do śmierci. Jestem ciekawa co w takim przypadku. - częściowo powiedziała, częściowo wymruczała. - Też jesteś głodny? - zapytała z lśniącym spojrzeniem.
-Owszem, ale umiem powstrzymać się przez kilka dni..- odpowiedział marszcząc brwi. Nie spodziewał się, że dziewczyna tak szybko zgłodnieje- Jesteś świadoma, że głód możesz zaspokoić tylko w jeden sposób?
- Zamknę oczy. - powiedziała tracąc resztki pewności siebie.
Aktualnie, Nemu, stała się jego poddaną, więc przynajmniej raz na dzień musiała napić się jego krwi. Pozostałą część głodu powinno zaspokoić bogate zaplecze.
W dłoni Castella pojawił się długi nóż. Wampir przeciął nim nadgarstek, z rany poleciała krew, która jednak zamiast cieknąć zawisła przy rozcięciu.
-Pomogę Ci się dostosować, początki będą trudne ale zadbam o wszystko- “także o to byś nie skończyła tak jak ja” pomyślał- teraz pij.
Nemu przez długi czas się opierała. Na siłę zamykała usta, ale karmazynowe spojrzenie utkwiło w zawisłych kroplach krwi, a język sam zaczął podążać po kłach. W końcu to głód zwyciężył...
Krew zniknęła w chwilę. Po policzku dziewczęcia spłynęła pojedyncza łza. Soren starł ją kciukiem, po czym położył dłoń na głowie dziewczyny w pokrzepiającym geście. Rozumiał co przeżywała, choć i tak miała o wiele łatwiej niż on- bez pożywienia, bez dachu nad głową, przerażony, sam. Początki były ciężkie, za najgorszy uważał pierwszy wschód słońca, i zrozumienie które ze sobą niósł.
- Wiele rzeczy w tym świecie działa inaczej, ale większość cech które nabędziesz będzie pochodzić ode mnie. O części z pewnością już wiesz, choćby z plotek o naszym rodzaju, o reszcie dowiesz się niebawem. Ale do tego powrócimy, na razie musisz się oswoić. Musimy też zorganizować Ci łoże. Jeśli sobie życzysz, możemy znaleźć twoich znajomych, możemy też przejść się po mieście.
- Na razie przyda mi się chwila oswojenia. I trochę więcej... - Oznajmiła spogladając na ziemię. - Muszę odnowić kontakty z duchami.
Nemu była czarodziejka magii duchów. Krzyżująca magię Animata i Szamanizm. Moc zarówno sprawująca się w wsparciu jak i ochronie. Jako istota była pół wróżką o czym świadczył dość nietypowy ogon. Dobrze wróćmy... wróżki mają skrzydła, a ona ma ogon. Z pewnością druga połówka krwi nie była normalnym człowiekiem. Nie mniej to odległa i nieznana przeszłość Nemu. Spora część pamięci krzyżuje się na granicy 100 lat wstecz i dopiero kilku miesięcy. Widocznie przez spory okres czasu pozostawała uśpiona, albo ten świat tak oznajmił. Została przebudzona w jednej z eskapad Yuukiego. Została odnaleziona w jednej z krypt. A potem różnymi kolejami rzeczy pozostała w grupie. Z charakteru jest istotą nieśmiałą, z natury dobrą o wielkim sercu. Przemiana w wampira zapewne najciężej zrani właśnie jest szlachetne serce. Jeżeli spojrzeć na możliwe korzyści... może pomogła by sorenowi w zarządzaniu zdobytymi przez niego duszami.
Z rany na nadgarstku wypłynęła większa ilość krwi. Podobnie jak poprzenio, zatrzymała się w miejscu. Dziewczyna miała apetyt, nie chciał jednak podawać jej krwi innych istot, by zbyt wcześnie nie obciążać jej sumienia.
Druga konsumpcja powstrzymała jej głód.
Dziewczę wstało powoli oglądając swoje ciało i strój. Plama krwi zdążyła już zaschnąć.
Zebrała w sobie odrobinę magii i wykonała piruet skandując jakieś zaklęcie.
Po chwili stała już w nowym stroju.

- Słyszałam że wampiry lubią ciemne stroje. J-Jak w tym wyglądam?
- Może być, ale w nocy bez czapki byłoby lepiej, za bardzo się wyróżnia. Gdy słońce wzejdzie pamiętaj by zasłonić skórę- dodał wskazując leżący na ziemi płaszcz- inaczej możę być nieprzyjemnie.
- Dobrze. - podniosła płaszcz i zarzuciła go jak pelerynę. - A-A jak powinnam się teraz do ciebie zwracać? Panie? Mistrzu?
-To już zależy od Ciebie, nie mam problemów ze swoim ego więc mi wystarczy proste “Soren”.
- Jestem Nemu. - Przedstawiła się ponownie i zasiadła krzyżując nogi. - Co teraz? - zapytała rozkładając ręce i formując za pomocą magii spektralny zwój.
-Nawiąż kontakt ze swoim duchem, potem przejdziemy się po mieście, zobaczysz obyczaje tutejszych i sprawdzimy czy nasze działania przyniosły efekt. Zaraz po świcie dołączymy do pozostałych.
Dziewczę kiwnęło porozumiewawczo glową.
Zwój rozwinął się prezentując 3 linie jarzące się czerwienią na błękitnym,duchowym pergaminie.
- Ja. Dziecię duchów i magii. Pragnę odnowić nasze więzy. Banalocie, Bogu duchowej wędrówki, przewodniku zbłądzonych dusz. Wskaż mi drogę.
Dziewczę zapadło w stan podobny do snu.
Na pergaminie dwa z czerwonych napisów zalśniły na zielone, a ostatni zniknął.
Po kilkudziesięciu minutach, pozostawania w letargu, dziewczyna w końcu się obudziła.
- Lancelot. Marhalt. Dziękuję że jesteście.
Za plecami dziewczęcia pojawiły się praktycznie przezroczyste kontury rycerza i czegoś co wyglądało jak 4 wółcznie przyczepione do kuli.
-Widzę że wszystko w porządku. To dobrze- jego postać zafalowała i zmniejszyła się, zmieniając przy tym kształty- chodźmy, wmieszamy się w tłum.

Dokończył kobiecy głos.
- Zgoda. Ciekawe kiedy ja będę tak umiała. - mruknęła podążając za kobietą.
- Zacznę Cię uczyć gdy tylko oswoisz się z nową formą- odpowiedziała wampirzyca. Wraz ze zmianą wyglądu, zmienił się również charakter Castella, teraz mówił melodyjnie, z zaczepnym uśmieszkiem na twarzy- zmiana formy jest przydatna, szczególnie gdy co nieco się przeskrobało.
Schodząc z dachu weszły na jedną z głównych ulic, która prowadziła do centrum. Idąc mijały coraz większą ilość nosferatu. Po drodze zbyły kilka zaczepek ze strony młodych wampirów. Wraz ze zbliżaniem się do okolic pałacu i karczm, tłum gęstniał. Wszechobecne stały się pary i większe grupy wampirów.
-Nie martw się- powiedział Soren, wyczuwając niepewność czarodziejki- jesteś teraz jedna z nich, więc nic Ci nie zagraża. Zachowuj się naturalnie i trzymaj się blisko mnie. Dziś w nocy wampiry mogą chcieć się zemścić za to co zrobiliśmy. Chodź, zbadamy sytuację.
Kobieta złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła ją w stronę karczmy, gdzie powinna już zebrać się spora ilość nosferatu.
Docierając na miejsce zajęły miejsca lekko na uboczu. Soren wytężył słuch, wyszukując rozmów o zdarzeniach z zeszłego dnia. Z zaciekawieniem obserwował też reakcję Nemu na nowe otoczenie.
Dziewczyna z zaciekawieniem obserwowała karczmę wampirów. Wystrój nie różnił się zbytnio od innych tutejszych karczm, choć może ciut ociekał złotem. Największą różnicę stanowił jadłospis. Były to glównie alkochole i trunki z dodatkiem krwi lub skarabeusza. Czasem i obu skarabeuszy.
- Ciiii... Bo jeszcze ktoś usłyszy. - mruknął jeden wampir na końcu sali. - Kazano o tym nie mówić na głos.
- Ale. Trójka. Ceered, Bright i Hernandez. Ledwie dzisiejszego dnia. To ewidentna zniewaga. Co powiesz nato by sę odegrać.
- Porozmawiajmy o tym na zewnątrz. - oznajmił wampir i oboje skierowali swe kroki ku miastu.
Lecz...
W tym samym momencie drzwi karczmy zostały zatarasowane. W wejściu stanęła trójka wampirów.
- Glevis, opiekun Mertris.
[img]http://sf.co.ua/2012/wallpaper-1968127.jpg - Lady Mertris, córa jednego ze szlachetnych rodów.
- Hrabia Ganger, przywódca rodu Mroku
- Hrabia Engorv, przywódca rodu Szkarłatnego nieba.
Z informacji Hernandeza wynika że dwójka panów nie darzy się sympatią, może właśnie dlatego atmosfera w karczmie zamarła na moment.
- Wszyscy słyszeli co się stało za dnia? - zapytała białowłosa dziewczynka wyglądająca na prawdziwą sadystkę.
Odparł jej niemrawy pomruk.
- Oli... Lord Mortres zdjął zakaz atakowania mieszkańców. - Oznajmił melodyjnym głosem Ganger
- Przynajmniej na dziś. Nie. Dokładnie na dziś. - rzekł Engorv - I Choć od jutra rozpocznie się pobór świeżej krwi od mieszkańców... dziś możemy zacząć ucztować. - powiedział ze złowrogim uśmiechem.
- Nie ma przymusu. - oznajmiła dziewczynka - Kto nie pizda, ten dziś zaszaleje.
Zakrzyknęła unosząc dłoń trzymającą dość nietypowy oręż.

Była to kosa o spektralnym ostrzu. Unbridled Mmadness, jedna z pięciu słynnych, wampirycznych kos. O ile pamięć Sorena nie myli. Sam znalazł jedną z nich i sprzedał Samurajowi w Lofar. Zgodnie z wiedzą Hernandeza, ostrze przyciąga istoty w promieniu kilkudziesięciu metrów od właściciela, powoli wzmagając w nich szaleństwo. Dodatkowo, spektralne ostrze jest zdolne ranić zarówno duchowo jak i fizycznie.
U wszystkich wampirów zagościły uśmiechy. Jedynie nieliczni, w tym i Soren zdołali oprzeć się obecności oręża.
Kobieta przyglądała się tej scenie z mieszanką rozbawienia i obrzydzenia. Wampiry w tym świecie były dla niej jak rozpieszczone dzieci. Obejrzała się na młodą czarodziejkę, z nadzieją że i na nią kosa nie miała wpływu.
Czarodziejka delikatnie przełknęła ślinę. Lecz nie było po niej widać większej reakcji. Widocznie kontakt z duchami albo część mocy Sorena, dobrze ją chroniły.
-Czy chcesz ratować tych ludzi?- zapytał Soren, patrząc badawczo na dziewczynę.
- Chciałabym, ale... Jeżeli zwrócimy na siebie uwagę, będzie nam trudniej, w przyszłych przedsięwzięciach.
- Rozsądne podejście- odpowiedział zadowolony, popijając drinka.
Wieczór minął obojgu w towarzystwie wampirów którzy pozostali w karczmie. Zwykłe pogaduszki pozwoliły Nemu przezwyciężyć pierwsze stopnie, przemiany.
Choć wampiry różniły się kulturą i zwyczajami, pozostawały istotami uspołecznionymi.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline