Aratus długo patrzył na dziewczynę. Była naprawdę piękna. Wydawała się młoda i musiała się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, choć sam Aquila musiał przyznać, że chętnie by jej pokazał to i owo. Jednakże wrócił do obecnej chwili -Często jest tak, że ludzie nie chcą zrobić niczego złego. Cóż z tego? Słowa mogą mieć piękne opakowanie, mogą brzmieć niczym najsłodsza pieśń, ostatecznie nie to się liczy. Wszystko co robimy ma swoje konsekwencje, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. W ostatecznym rozrachunku, to one się przede wszystkim liczą. - żołnierz uśmiechnął się lekko, jakby ta rozmowa sprawiała mu naprawdę przyjemność -Dlaczego myślisz, że twój ojciec będzie zły? Z jakiego powodu, dlatego że wyszłaś na spacer? - pytał spokojnie, aczkolwiek tutaj była pewna luka w jej rozumowaniu -Kogo się boisz? - ostatnie pytanie zadał patrząc jej prosto w oczy ... on się nie bał. Marcus Aquila Aratus żył z zabijania strachu, jego żywiołem było stawianie mu czoła i nie znalazł jeszcze takiej chwili, w której to strach okazałby się lepszy od niego ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |