Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2017, 22:10   #284
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Poprzednio Tong zanurzył się w wodach rzeki sam i takoż zadziałał na przystani. Wszystko poszło wtedy świetnie.
To wystarczyło by Taj miał złe przeczucia. Nie potrafił się opędzić od czarnych myśli. Karma. Wcześniej poszło świetnie, ale natura z samej swej istoty dąży do równowagi.
I faktycznie. Co mogło się spieprzyć, spieprzyło się.
Jak do tego doszło? Po kolei...

***
Wynurzyli się przy burcie zacumowanego statku kołysani oddechem rzeki, tętnem nocy i, last but not least, niegłośnym skrzypieniem desek pod stopami wartownika.
Trzymając się burty Tong rzucił badawcze spojrzenie w prawą. Obok niego, na falach, unosił się John. Widać było, nawet w nocnych ciemnościach, że podróż na skrzydłach fal nie wyszła agentowi na dobre. To sprawiało, że plan, który Bestia opracował, plan najprostszy z możliwych, stawał pod znakiem zapytania.
Ale spokojnie. Tajowie nie pękają. Tong miał nadzieję, że agenci secret service również.
Korzystając z faktu, że pulsująca ruchem fal rzeka bardzo utrudniała podsłuchiwanie Bestia zbliżył się do Johna i przedstawił swój plan. Jak już powiedziano, najprostszy z możliwych.
Chwilę później rozdzielili się.
Taj poczekał aż John zajmie pozycję. Po czym, bez certolenia się, tajski ranger zaczął wyjątkowo bezczelnie hałasować przy burcie statku.
Wartownik musiałby być głuchy by tego nie słyszeć. I o to chodziło.
Na chwilę przed tym nim mężczyzna wyjrzał za burtę Tong zanurkował pod wodę znikając z widoku. Wiedział, że jeśli się przedwcześnie wynurzy, zostanie zauważony. Musiał więc dać Johnowi maksimum czasu. To znaczy, pełne siedem minut.
Przez długą chwilę świat Tonga ograniczał się do ciemności podwodnego świata, szorstkości desek burty statku, kurczącego się zapasu tlenu w płucach i niemałego pietra, że jednak w tej rzece żyją duże drapieżniki.
W końcu Taj poczuł, że dłużej już pod wodą nie wytrzyma. Wynurzył się więc by złapać haust tlenu.
Przez chwilę miał pewność granicząca z lękiem, że człowiek wyglądający zza burty to wartownik. W następnej chwili Taj dostrzegł ciemną skórę, łysą czaszkę i krawat. Wartownika nigdzie nie było widać.
John podał Tongowi rękę i wkrótce obaj stali już na pokładzie statku.
W zagłębieniu między burta i jakąś beczką tkwiło bezwładne ciało.
- Dobra robota - pochwalił Taj - Tylko czy...?
Miał zamiar zapytać czy gdzieś w pobliżu nie kręci się jakiś inny wartownik, który zgodnie z zasadami profesjonalnej warty, utrzymuje z kolegą kontakt wzrokowy. Ale odpowiedź przyszła sama, bez słów ze strony, któregokolwiek z agentów.
Na przystani zamajaczyło światełko ręcznej lampki. Ostry, twardy głos zarzucił.
- Stać w miejscu! Kim jesteście?
Obaj agenci zastygli na chwilę. Ale tylko na chwilę.
- John! -- Taj zasyczał jak wąż - No zbajeruj go! Na co czekasz! A jak podejdzie...
 
Jaśmin jest offline