Usta Yetara zamykały się i otwierały, kiedy rozum powoli zdawał sobie sprawę z tego co się stało. Wcześniej mieli problemy, teraz mieli problemy a do tego wpadli w przeszłość.jak śliwka w kompot. Na szczęście, jego nogi zaczęły myśleć szybciej od głowy i myślenie robił w biegu. Dopóki nie wpadł w ciemność, natykając się na głos, który nie był orczym, oraz drugi, który zdecydowanie należal do tropicielki.
Czuł się dziwnie, na co dzień, zdarzało mu się skakać po kamykach rzeki czasu, nie tworząc zbyt wielkich zmarszczek na jej powierzchni. Teraz wiedział, że spadł niczym z wodospadu prosto w jezioro. - Kiedy my jesteśmy? - Wyrwał się jego zduszony głos.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |