Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2017, 11:37   #40
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Chciał krzyczeć, lecz zlepione krwią usta odmawiały posłuszeństwa. Pragnął otworzyć oczy - one również pozostawały zamknięte jak kamienny sezam. Każdy nerw zdawał się być utkwiony w paroksyzmie, którego źródła jednak nie potrafił zlokalizować. Próbował sobie przypomnieć… diatryska, odwiedziny u Zety, szybka egzekucja… ostatnie wydarzenia były raczej serią losowych elementów, niż logiczną konstrukcją.
Podjął kolejną, feralną próbę dźwignięcia. Ogromny ciężar odpowiedział naporem, wobec którego Brown czuł się ledwie pyłem. W końcu stare ciało ulitowało się nad nim, zaś umysł odpłynął w głuchą nicość.

Dryfował, niesiony przez gęstą, atramentową ciecz. Siermiężnie walczył o pozostanie na powierzchni, a było to piekielnie trudnym zadaniem. Kiedy Agatone tylko się wynurzył, kolejna fala zalewała mu usta. Smoła - zdążył tylko pomyśleć. Jakimś cudem przebrnął na mieliznę i powoli człapał w lepkiej substancji, teraz sięgającej mu do pasa.
Niespodziewanie, pośród grubych bąbli wypłynęły na wierzch spuchnięte ciała. Rozpoznawał je. Szara, Theodric, Altija. Próbował zignorować ten obraz i odbić gdzieś w bok, lecz wciąż trafiał na spęczniałe trupy. Śmierć, która stanowiła stały element jego pracy i była równie przyziemna co chędożenie zaułkowej dziwki, teraz upomniała się o niego. Gdziekolwiek nie spojrzał, widział zapadnięte twarze oraz ręce, ledwie obleczone cienką warstwą skóry.
Nie chcąc dłużej na to patrzeć, po prostu zanurzył się w topieli i zniknął po raz kolejny.


Jaśmin i lawenda. Wystarczyło, że tylko poczuł ów charakterystyczny zapach i już wiedział, że Ona na niego czeka. Stała przed nim tak, jak ją zapamiętał. Długa, atłasowa sukienka z głębokim wcięciem, pociągła twarz o wielkich oczach, srebrzyste włosy zgrabnie zapięte w ciasny kok.
Nie był w stanie sobie odpowiedzieć, kiedy zjawił się w komnacie utkanej z widmowych ścian i rozproszonych na firmamencie gwiazd.
- Znów masz zamiar ze mnie kpić? - zapytał, wspominając nie tak dawną przecież rozmowę w celi.
Tamta jednak uśmiechnęła się tym swoim szachrajsko-uroczym zwyczajem. Cały czas milcząc, przyparła do niego, ujęła pokryte plamami ręce i ułożyła je na swoim podołku. Zgrzytnął głośno zębami. Nie chciał do tego wracać. Ten etap minął już dawno temu.
- Jesteś martwa - stwierdził fakt. - Zabiłem cię.
- Tak - powiedziała tylko, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
Nie rozumiał czego ona od niego chce. Czemu wciąż do niego powraca. Wbrew własnej naturze, poczuł że musi jej coś wytłumaczyć, nakreślić choć część swojej motywacji.
- Ty jedyna sprawiłaś, że czułem się słaby. Nie mogę sobie na to pozwolić w mojej profesji.
Lecz ona wciąż milczała, i tylko spoglądała na niego ufnie. Broda Agatone’a zatrzęsła się na chwilę. Odciął się od wykwitającej nagle myśli, którą jak sądził, unicestwił wiele lat temu. Nie mógł pozwolić ponownie dojść jej do głosu. Odwrócił się i zaczął biec, choć rzekłby, że porusza się bardzo powoli, jak gdyby wciąż tkwił w bezkresnym morzu smoły.

Następne, co zarejestrował, to ogromny ból. I posmak gruzu w ustach.
- Psia mać - dał radę ledwie wybełkotać.
Świeże wspomienia powoli wskakiwały na swoje miejsca. Gruba Zeta. W tej maciorze musiało siedzieć jakieś licho, które uwolnił, przecinając jej gardło ostrzem.
Chyba jednak nadal żył. Ból, który odczuwał, zerwałby z grobu każdego nieboszczyka.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 17-11-2017 o 17:22.
Caleb jest offline