Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie tak jak kot który dostrzegł rannego ptaka na ziemi... leniwie sięgnął do kurtki i wydobył z niej coś co przypominało książeczkę w skórzanej oprawie. Niby standardowe dokumenty spotykane wszem i wobec, ale lepszej próby. Prychnął, najwidoczniej rozbawiony, i wręczył dokumenty Rycerzowi.
- Na więcej nie licz, nie znamy się tak dobrze... - powiedział przeciągle lekko ukrywając śmiech - ...co do zielonej... to ty tu robisz za bystrzachę. Sprawdź sam. Co taki prosty człowiek Ligii mogę wiedzieć o sprawunkach szlachty?
Widocznie się nad czymś namyślał cały czas wpatrując się w Galana. Było w tym coś... niewygodnie niepokojącego. Zabawne, zdawał się nie posiadać żadnej widocznej broni. Wtedy dostrzegło coś kontem oka, ale trwało to mniej niż sekundę.
- Wiesz, ja nie wchodzę w to co szlachta robi kiedy nikt nie patrzy... - powiedział poważniej - ...ale w imię interesów oczekuję tego samego. Teraz wybacz mi, ale całkowicie zapomniałem mojej torby. Zaraz wracam.
Nie wyglądał na człowieka który się gdziekolwiek śpieszy. Ot, nieśpiesznie szedł na bok w kierunku tarasu widokowego tak niedaleko od nich, a który wyglądał na lasy i góry Graala. Całkiem ładny widok... taki obco naturalny. Cóż, ta planeta nie należała do najwyżej rozwiniętych. Przynajmniej nie jak Byzantium Secundus.