Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2017, 23:03   #3
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Walka ze skorpionem

Soundtrack

Po wyjściu na gorące piaski areny, olbrzymia bestia od razu, bez chwili wahania ruszyła prosto na ludzi stojących przy przeciwległym wejściu. Z szybkością przeczącą jego rozmiarom, olbrzymi skoriopn przemknął między kolumnami i zbliżył się do zbitych w grupkę mężczyzn. Potężne kleszcze rozwarły się szeroko zaś ogon odchylił do tyłu w przygotowaniu do ataku. Wojownicy nie czekali aż potwór się zbliży. Rozbiegli się na wszystkie strony w nadziei, że któremuś uda się zajść skorpiona od tyłu. Niestety jeden z nich, wyraźnie wolniejszy od pozostałych zwrócił na siebie uwagę bestii. Gigantyczny skorpion zwinnie obrócił się i ruszył w pogoń za uciekającym mężczyzną, dopadając go tuż obok jednego z kamiennych filarów. Potężne szczypce pochwyciły mężczyznę i choć częściowo udało mu się wywinąć, to chrupot pękających kości i urwany krzyk oznajmiły koniec żywota wojownika.
Enb obserwował ruchy potwora. Nie podobało mu się, że jeden z gladiatorów zginął tak szybko. Pech. Takie już było życie na arenie. Teraz pozostało tylko jedno. Zabić potwora, zanim on zabije ich. Gdy drugi gladiator zaatakował, Enb uderzył z drugiej strony. Ale nie od razu. Poczekał chwilę zanim ruszył biegiem. Na sawannie raz zmierzył się z nosorożcem i wiedział, że w tej walce każdy cios będzie miał znaczenie. W biegu obejrzał skorpiona, szukając jego słabych punktów. Odkrytych miejsc gdzie można byłoby uderzyć, wbić Doru w tkankę miękką.
Wszyscy gladiatorzy rzucili się do ataku. Czy pozostałymi kierowała chęć zemsty za poległego towarzysza, czy ogarnęła ich gorączka walki, czy zdali sobie sprawę że jesli nie zaatakują wspólnie, to zginąw pojedynkę? W tamtej chwili dla Enba to nie było istotne. Liczyło sie to, że każdy z nich dał z siebie wszystko, co tylko mógł. Długowłosy wojownik doskoczył z boku i rozpaczliwymi cięciami próbował dosięgnąć nóg skorpiona, ale ten zdawałoby się że przebierał nimi szybciej niż ważka bije skrzydłami. Wściekłe przekleństwo wydobyło się z zaciśniętych ust wojownika. Gruby kupiec także zawrócił i stanął do walki. Może skłonił go do tego widok śmiejącego się Tricarnijczyka, a może znalazł w sobie pokłady odwagi? Dobiegłszy do potwora z krzykiem ciął go po nogach, ostrze jednak nie zanalzło celu. Enb natomiast odczekał. Lata podchodzenia zwierząt na sawannie wyrobiły w czarnym barbarzyńcy cierpliwość i gotowość do działania, jakich nie mieli cywilizowani ludzie. Cicho zbliżywszy się, bezbłędnie wyczekał na moment gdy Diabeł Pustyni niemal zatańczył na swoich sześciu odnóżach, płynnie prześlizgnął się pod uniesionymi szczypcami i jednym zdecydowanym ruchem wbił włócznię w brzuch potwora, prosto w szczelinę, gdzie schodziły się chitynowe płyty.
Skrzek wściekłości i bólu, jaki wydarł się z gardzieli potwora, mógłby niejednego przyprawić o koszmary. Potężne szczypce uniosły się i opadły, gdy skorpion usiłował zabić, zgnieść, zmiażdżyć tą mała istotkę, która sprawiła mu taki ból. Enb w ostatniej chwili wyrwał włócznię z ciała bestii i chyba Uletu, bawoli bóg plemion sawanny, czuwał nad nim w tej chwili. Cios potężnych kleszczy powinien przeciąć go niemal na pół, jednak w ostatniej chwili młodzieniec rzucił się na ziemię i straszliwa broń skorpiona pozostawiła mu tylko siatkę skaleczeń na plecach, tam gdzie zrogowaciała chityna otarła się o ciało.
-Było blisko- pomyślał czarnoskóry wojownik. - Jeszcze trochę i byłoby po mnie. Trzeba bardziej uważać.





Ból i gniew sprawiły że bestia oszalała. Na Enba spadał cios za ciosem, a on zwijał się, tańczył, uchylał się przed szczypcami, włócznią odpychał uzbrojony w żądło ogon. Jeszcze raz znalazł się o włos od zguby, lecz bogini Etu, Matka Ziemia miała młodzieńca w opiece. Wydawało się, że bestia za wszelką cenę chce zabić tego, kto ją skrzywdził... oczy stwora patrzyły na młodego gladiatora niemal z ludzkimi emocjami...
Enb jak pomyślał, tak zrobił. Tym bardziej że jego przeciwnik był teraz rozjuszony i zdawał się nie widzieć świata poza Enbem. To źle, ale i dobrze. Przynajmniej pozostali mieli okazje do zadawania skuteczniejszych ciosów. Należało jedynie wytrzymać odpowiednio długo, parując bądź unikając ciosów bestii. Co było już i tak trudne.
- Nie dopadnie cię, jeśli jesteś w ruchu- przemknęło mu przez głowę.
Widział jak bestia ignoruje resztę ich małej grupki. To dawało nadzieje. Małą co prawda, ale jednak. Trzymając się w bezpiecznej według niego odległości, kluczył, zmieniał pozycję. Szykował się do kolejnego ataku. A pozostali walczyli. Wojownicy nie odpuścili, instynktownie czując, że ten kto teraz wytrwa, zwycięży. Długowłosy z dzikim okrzykiem wbiegł pod ogon potwora i ciął potężnie mieczem, celując między płyty pancerza. Spiżowe ostrze przecięło tkanki i ciemno szara maź popłynęła z głębokiej rany, pryskając na boki gdy potwór, kompletnie zdezorientowany, zaczął miotać się na wszystkie strony nie wiedząc skąd nastąpi kolejny atak. Następny cios spadł od dołu, gdy gruby kupiec odważnie wślizgnął się pod brzuch potwora i próbował dosięgnąć mieczem wrażliwego spodu bestii. I choć jego krótki miecz ze zgrzytem przejechał po płytach pancerza nie czyniąc większej szkody, to bestia była coraz bardziej zdezorientowana. To wystarczyło Enbowi. Czarny barbarzyńca jednym susem wskoczył pomiędzy rozwarte szczypce Diabła Pustyni i potężnym pchnięciem wbił włócznię w rozwartą paszczę stwora. Ta weszła w cel na ponad dwie trzecie swojej długości. Barbarzyńca trzymając broń patrzył prosto w czerwone oczy bestii i w momencie gdy zgasły wiedział, że to już koniec. Olbrzymi skorpion zadrżał, chwiejnie cofnął się, nieskładnie przebierając odnóżami. Drgający ogon zawadził o kolumnę, pociągając za soba całe cielsko które upadając, oparło się o starą kamienną konstrukcję. Pod ciężarem kolumna nie wytrzymała i z głuchym łomotem upadła, częściowo grzebiąc pod sobą pokryte chityną cielsko.


Enb i pozostali stali, oddychając ciężko. Adrenalina, "Duch walki", jak nazywali ją wojownicy, opuszczała ich. Strach mijał. I wtedy, powoli jak wzbierająca fala przypywu pojawiła się euforia. Dotarło do nich, że ten hałas, drżenie które wszyscy czuli i słyszeli to nie tylko ich serca, ale także łomot tysięcy stóp uderzający w kamienne i drewniane posadzki trybun areny. Krzyk tłumu unosił się w niebo i Enb mógłby przysiąc, że słyszeli go sami bogowie.




Wiwaty i okrzyki tysięcy gardeł po chwili zaczeły się uporządkowywać, niczym strumienie na sawannie spływające do jednej wielkiej rzeki.
- WOLNOŚĆ! WOLNOŚĆ! WOLNOŚĆ!- skandowały tłumy. Książę miasta wstał, unosząc ręce do góry, jak wytrawny orator prosząc o ciszę. Ponownie zagrały trąby.

Wzrok gladiatorów prześlizgnął się po kobietach i mężczyznach siedzących w loży honorowej i zatrzymał na Tricarnijczyku. Wszyscy inni klaskali, rozmawiali, wymieniali między sobą uwagi. Niektórzy stali bijąc brawo razem z wyjącym tłumem. Xalotun zaś patrzył prosto na Enba z zaciśnietymi pięściami i nienawiścią w oczach.
- ... i w uznaniu umiejętności i odwagi, ci ludzie, niewolnicy i przestępcy, dziś, po wielkiej uczcie w Pałacu odejdą jako wolni ludzie! - Odpowiedzią był chór okrzyków aprobaty. Enb zorientował się, że obserwując człowieka który zorganizował dzisiejszą walkę, opuścił część przemowy władcy miasta.
- Udało się! Nie wierzę, udało się! Jak tylko minie uczta, moja noga więcej w tym mieście nie postanie, niech zeżrą je wszystkie demony Valków! - gruby kupiec podszedł do barbarzyńcy.
- Jestem Ambrosius, kupiec. - pokryty potem, pyłem i wydzielinami skorpiona, w szacie która niegdyś byla piękna a dziś nadawałaby się dla żebraka, wyciągnął rękę do Enba.
- Na kolczaste cycki Hordan! Nie wierzyłem że nam się uda! - długowłosy gladiator także zbliżył się do nich. Enb nie mógł nie zauważyć, że kupiec wyraźnie wzdrygnął się na słowa wojownika.
- Nie wzywaj jej imienia! - z naciskiem szepnął długowłosego. Ten nie przejąwszy się specjalnie, wzruszył ramionami.
- Jestem Kletus. - wyciągnął rękę. - A ten kiepski biegacz to Simon – wskazał na martwego wojownika. - Spoczywaj w pokoju, bracie.

Zwycięzcy przygladali się, jak obsługa areny wynosi zabitego i jak niewolnicy podchodzą do nich, aby wyprowadzić ich z gorącego piasku i przygotować do wieczornej uczty.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 19-11-2017 o 08:29. Powód: Literówki, literówki
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem