Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2017, 21:56   #409
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Zapraszam do salonu- rzekł bez większych emocji i wskazał ręką pomieszczenie, do którego prowadziło strzeliste przejście. Żył całkiem dostojnie, ale że był burmistrzem to panny Oakenfold to nie dziwiło. Na ścianach wisiały wilcze skóry, głowy dzika, czy poroże jelenia. Można też było zauważyć na niektórych meblach, oraz nad rozpalonym kominkiem egzemplarze starej broni. Wokół kominka stała piękna, skórzana kanapa oraz pasujące do niej dwa fotele. No i był wielki, okrągły stół gdzie zapewne burmistrz przyjmował najznamienitszych gości. Mężczyzna usiadł na topornym krześle przy stole i wskazał gestem głowy na półelfkę, która cały czas kręciła się za plecami Venory i Balthazaara.
Kobieta zrozumiała niemą sugestię swego lorda i zniknęła na chwilę.
-No dobra. Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- spytał w końcu przechodząc do sedna, a zanim panna Oakenfold zebrała myśli, półelfka już zdążyła wrócić ze srebrną tacą, na której stała butelka wina, oraz trzy puchary. Venora zajęła miejsce przy stole i oparła się łokciami na blacie. Z mówieniem czekała aż smoczydło też w końcu usiądzie.
- Zapewne nie jest panu obca sprawa ataku niedźwiedzia na strażnika miejskiego - powiedziała tytułem wstępu.

- Zwierzę było towarzyszem druida, którego teraz macie osądzić za to. Zdecydowałam się sprawdzić co mogło być powodem, dla którego spokojne zawsze zwierzę z taką agresją rzuciło się na osobę, która je znała i nie obawiała się go. W swoich podróżach miałam okazję spotkać kilku druidów i ich zwierzęcych kompanów - upiła wina by zwilżyć gardło. - Dlatego zachowanie niedźwiedzia od razu wydało mi się nienormalne, jakby było pod wpływem uroku. Porozmawiałam z pojmanym druidem oraz zaatakowanym strażnikiem, którego osobiście uleczyłam z ran jakie jeszcze miał. W lesie z towarzyszami szukaliśmy jakiś śladów i znaleźliśmy porzuconą wieże, a w jej piwnicach była straszna maszkara strzegąca przeklętego przedmiotu, najprawdopodobniej należącego do kultystów Malara, złego boga, którego głównie wyznają likantropi - znów upiła wina. - Ktoś albo chciał przejść ten przedmiot, albo go strzegł. Chciałabym żeby wziął pan pod rozwagę, że temu wyznawcy złego boga z pewnością wasz druid nie sprzyjał, byłby też w stanie rzucić urok, który doprowadziłby do furii każde zwierzę, nawet będące towarzyszem druida. W każdym razie my pozyskaliśmy ten przeklęty przedmiot i zabierzemy ze sobą by został zniszczony przez kapłanów mojego zakonu. Jest też szansa że bylibyśmy w stanie rozpoznać tego kto rzucił urok

Mężczyzna wysłuchał słów służki Helma, gładząc się dłonią po potylicy -Ale czego wy naprawdę ode mnie chcecie?- pokręcił głową ze zdumioną miną.
-Podejrzewamy, że handlarz o imieniu Bulwin jest powiązany z kultem Malara- odparło smoczydło.
-Bulwin? Ale jak to? To dobry człowiek… Co mógłby mieć wspólnego z przeklętym bogiem bestii, które nie ma w pobliżu żadnego miejsca kultu…- burmistrz upił pół kielicha wina, patrząc na pannę Oakenfold.
- Tak, to o niego chodzi. Początkowo chcieliśmy z nim porozmawiać o ataku, czy nie był może świadkiem, bo kapłanka Chauntea’i wspominała, że Bulwin często przechadza się w gaju. Niestety usilnie unikał nas i nie przepuszczono nas nawet przez drzwi. - wzruszyła ramionami. - Odpuściliśmy, więc sobie pytanie go, ale w międzyczasie, gdy szukaliśmy poszlak w lesie, dowiedzieliśmy się, że ten handlarz często zapuszcza się na północ do opuszczonej wieży. Udaliśmy się tam by sprawdzić i to miejsce - wyjaśniła. - A tam natrafiliśmy na wściekłe zwierzęta, które były w amoku, jeszcze większym niż niedźwiedź druida. Były zamknięte w klatkach i służyły za coś w rodzaju sprawdzianu. Po ich pokonaniu mogliśmy ruszyć w głębsze rejony budowli. A tam znaleźliśmy ten przeklęty przedmiot - z miną pełną obrzydzenia, na chwilę wyciągnęła ususzoną niedźwiedzią łapę z torby by pokazać burmistrzowi, po czym schowała i aż odruchowo wytarła rękę o swoją nogę.

- Moje paladyńskie zdolności pozwalają mi wyczuć jak wiele zła bije od niego. Jestem pewna, że jest on przeznaczony dla kultystów złego boga. I skoro Bulwin się tam zapuszczał to... Ta sprawa mocno śmierdzi
-Na Tyra…- skomentował staruszek wstając z miejsca. -Chcecie bym wywarł presję na jego lokaju, by was wpuścił… A jeśli to zbieg okoliczności? Jeśli Bulwin jest niewinny?- dopytywał.
Paladynka uniosła spojrzenie w ślad za mężczyzną. Uśmiechnęła się do niego pogodnie.
- Nie chcę wydawać wyroków, jedynie dotrzeć do prawdy. Jeśli jest niewinny to przecież na nic się nie naraża- stwierdziła. - Jeśli natomiast tak nie jest... To chyba lepiej dowiedzieć się o tym teraz. Ja opóźnię o jeden dzień swój powrót do stolicy, by pomóc w tym temacie na tyle na ile będę w stanie- westchnęła i potarła skronie. - Tak czy inaczej druid faktycznie nie nasłał swojego zwierzęcia na strażnika, ale problem jest taki, że dowódca straży nie jest chętny przychylić się do tego, nawet gdy sam poszkodowany przyznał, że zwierzę zachowywało się nienaturalnie
-Tak wiem i znam dowódcę straży. Jest bardzo ambitny. Pragnie sam panować nad porządkiem w Highmoon. Ale to dobry człowiek- wyjaśnił. -Dobrze. Dajcie mi kilka chwil a przygotuję się do drogi. Udamy się do domostwa Bulwina- wyjaśnił.
- Dziękuję - odparła Venora i wstała od stołu.

~***~

Venora zdążyłaby się pomodlić w tym czasie, w którym burmistrz kazał na siebie czekać. W końcu jednak dołączył do zniecierpliwionych Venory i Balthazaara i wspólnie udali się w kierunku domu wpływowego handlarza.
-A ty też jesteś paladynem Helma?- zagadał niespodziewanie do smoczydła.
-A ja jestem tylko jej zwierzakiem…- odparł nawet nie spoglądając w kierunku człowieka. Kiedy dotarli na miejsce burmistrz sam zapukał w drzwi napinając pierś niczym paw.
-Kto do kurwy nędzy! Przeklęci natrętni…- marudził głos kamerdynera.
-Otwierać! Tu burmistrz Highmoon we własnej osobie!- przedstawił się bez ogródek. Drzwi uchyliły się odrobinę i kompani ujrzeli przerażonego sługę.
-Burmistrz? Ja… ja... - zająkał się.
-Gdzie jest Bulwin! Chcę natychmiast go widzieć!-
-Pan Bulwin udał się na spotkanie z krasnoludem Klebernem…- odpowiedział, na co burmistrz zrobił naburmuszoną minę.
-Przecie Klebern wyjechał na zachód do Srebrnych Marchii!- szybko podważył słowa sługi.
-Ja… Ja, przysięgam! Tak mnie poinformowano! Tyr mi świadkiem!-
- Mi jeszcze chwilę temu mówił, że wyszedł na spotkanie z lordem rady miejskiej - wspomniała Venora, krzyżując przed sobą ramiona.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline