- Jestem stąd, Panie. Urodziłam się w pomieszczeniach pałacowych niewolników, w Darsus. Mam na imię Tara.
- rzekła dziewczyna, jedną ręką nasączając trzymany w drugiej ręcznik. Z małej amfory na tkaninę wylewał się płyn, ciemno-czerwony niczym sok z granatu.
- Może trochę zaboleć – dziewczyna zdecydowanym ruchem położyła ręcznik na plecach
Enba, zanim ten zdążył zareagować. W pierwszej chwili fala bólu zalała jego plecy i młodzieniec w duchu cieszył się, że dziewczyna nie widzi grymasu na jego twarzy. Ból zniknał tak szybko, jak się pojawił, zastąpiony wrażeniem ciepła, rozchodzącym się łagodnie na całe ciało barbarzyńcy.
- To pomoże. To specjalny specyfik na rany. – dodała wesołym tonem, po czym z zaskoczeniem rzekła –
Czekaj, tutaj coś jest. - Enb poczuł, jak smukłe palce dziewczyny uchwyciły i wyciągneły coś z jego pleców.
- Popatrz! - zawołała.
- To chyba kawałek tego potwora, musiał urwać się, gdy zaczepił o twoją zbroję. - dziewczyna podała młodzieńcowi fragment chityny szerokości mniej więcej palca i długości około połowy kciuka.
Tara kontynuowała okłady skaleczeń i zadrapań wojownika. Enb nie mógł nie zauważyć, że z dużą wprawą przemieszcza się wokół małego baseniku, tak aby co najwyżej zamoczyć nogi, ale nie ubranie.
- Czy moge o coś zapytać, Panie? Na arenie wystawił cię Tricarnijski książę Xalotun. Nie wiem czy dzielił się on swoimi planami ze swoimi wojownikami – spojrzała badawczo na młodzieńca –
ale w domu księcia Aulusa mówi się dużo o tym, że pan Xalotun oświadczył się mojej pani, córce władcy Darsus. Jak rozumiem jesteś czempionem księcia Xalotuna? Jakim jest on człowiekiem? - po ostatnim pytaniu
Enb wyczuł, że dziewczyna stężała, patrząc na niego poważnym wzrokiem.