Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 09:18   #29
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Łatwość z jaką udało się osiągnąć efekt była olśniewająca; przypadkowy podmuch wiatru przygiął trawę do ziemi, pozbawiając schronienia wychudzoną dziewczynkę w zielonej sukni.


Zastygła, z niepokojem patrząc na Elaine
Co jakieś dziecko tutaj robiło? Czarodziejka, zeszła z altany i powoli ruszyła w kierunku dziewczynki nie chcąc jej wystraszyć.*

Dziewczynka była chuda, wręcz koścista, a sukienka niedzisiejsza i potarmoszona. Ale nie uciekała - wręcz przeciwnie. Zdecydowanym krokiem rzuszyła w stronę Elaine.
- Witaj .. - drugie ze słów które rozbrzmiały w głowie czarodziejki niewybrzmiało, jakby jakiś uparty cenzor wyciął je z nagrania - Witaj … -
- Witaj. - Elaine przyglądała się dziewczynce. Czy ona także była wytworem jakiegoś obrazu, magii? Czy też była realna. - Jak masz na imię?
-..., …, …, Elaine, … - mała wymieniła chyba tuzin imion, a tylko jedno z nich dotarło do uszu kobiety. Wydawała się być tak samo realna jak ona, w przeciwieństwie do namalowanego krajobrazu który je otaczał - Długo nie było cię w domu
- To nie jest mój dom. - Czarodziejka czuła jak po plecach przechodzi jej gęsia skórka. - Jedno z twoich imion to Elaine?
- Był i będzie, nawet jeżeli faktycznie nie jest - przekrzywiła lekko głowę, przypatrując się na zmianę kobiecie i krajobrazowi - malowanemu przynajmniej po części jej ręką - z uwagą nietypową u dzieci
- A jedno z twoich nie? - dziewczynka na króciótką chwilę, zapulsowała, jakby zniknęła i pojawiła się na nowo
- Tak. To jedno z moich imion. - Elaine wyciągnęła dłoń by położyć ją na ramieniu dziewczynki. - To byłoby ciekawe gdybyśmy miały takie same imiona, czyż nie?
- Które imiona? Mamy wiele imion - mała istota lekko wzdrygnęła się na dotyk. Była chłodna; ale nie bardziej niż możnaby się spodziewać po dziecku na dworze. - - dodała. Co dziwne, Elaine rozumiała ton - wyjaśniający, przepraszający, ale samo słowo wciąż się gubiło, jak niespełniona możliwość czy czas który nigdy nie był.
- Elaine. Nie mam bardzo wielu imion, ale… może porozmawiamy w środku? Chyba zmarzłaś.
- Jak to nie masz wielu imion? - zapytała lekko zdziwiona - Tylko jeden świat, jedna możliwość, jedno imię?
- Mam dwa imiona Elaine i Maeve. - Czarodziejka czuła coraz większy niepokój. - Ale to nie dużo. Z tego co wymieniłaś masz wiele więcej. Wejdziemy do środka?
- A imię które nadali ci rodzice? - śmiertelne imię i nazwisko nie było Prawdziwym mianem, ale zdradzenie go zawsze wiązało się z pewnym ryzykiem - i w niepiśmiennych czasach, gdy umowy były ustne, i teraz, gdy wyszukiwarka zwracała aż nadmiar informacji.

Elaine westchnęła. I tak już je podała.
- To drugie to moje imię. - Przyglądała się dziewczynce ciekawa czyta zasypie ją kolejnymi pytaniami. Kim właściwie był ten dzieciak?
- Ta która odurza, Mab..a kto tym razem będzie Cúchulainnem?
- Chyba nikt tego nie wie, prawda? - Elaine zaczynała coraz bardziej się obawiać, że nie zaciągnie małej do domu. - Czy była tu Julia?
- Ty zawsze wiedziałaś - wzruszyła drobnymi ramionami - Była, wcale nie tak dawno. Wszyscy tu byliśmy. Ty, ja...

Wyglądało zupełnie jakby dziewczynka opowiadała o kimś innym. Niby co wiedziała? Przyglądała się dziecku z uwagą. Mogło tu być… od zawsze. Istnieć poza czasem jak to miejsce. Czy wobec tego widziało jej inne wcielenie?
- Byliśmy tu, ty, ja i kto jeszcze?
- Morgana,...,Julia,...,Lancelot,..., - ostatnie z wymienionych imion pojawiło się po raz pierwszy. I nikt pod takim mianem nie pojawił się w Konsylium na tyle na ile pamięć Elaine pozwalała stwierdzić.
- Lancelot też miał wiele imion? Kiedy byliśmy tutaj?
- Każdy ma wiele imion. Nie mniej niż twarzy - nie odpowiedziała na drugie pytanie. Ale znów zapulsowała, ale, dłoń Elaine wcale nie odczuła różnicy
- Wymieniłabyś mi kilka imion? - Czarodziejkę odrobinę zaniepokoiło to pulsowanie. Była ciekawa kim albo czym jest dziewczynka.
Istota wymieniła kilkanaście. Żadne z nich nie dotarło do świadomości Elaine, jakby kryła je jakaś wyrodna, groteskowa forma kamuflażu. Ale bynajmniej nie przykrywa ona epitetów. Boska …, … o salomonowym rozsądku, arcymag …

To mogła być osoba, której szukali. Wszystkie pozostałe imiona kojarzyła.
- Długo tu już jesteś? Przydałoby się byś coś zjadła. - Elaine rozejrzała się po okolicy. Była ciekawa na ile jest w stanie ją kształtować, ale przede wszystkim czy będzie w stanie stąd wyjść. Powinna zająć się Stolarzem.
- Co to znaczy długo? - w spojrzeniu dziewczyny chwilę po myśli Elaine o kształtowaniu świata pojawiła się ostrożność.
Elaine rozejrzała się zastanawiając się, jak to wyjaśnić. Wyobraziła sobie, że przy pobliskim drzewie stoi stół z herbatą i jakimiś ciastkami i gdy tylko jej wzrok spoczął na tym miejscu, okazało się że jej wyobrażenie ożyło.


- Chodź. - Delikatnie chwyciła dziewczynkę za dłoń i spróbowała poprowadzić w stronę stolika. - Jeśli chodzi o to długo… na przykład ile moich wcieleń widziałaś. Wspomniałaś Mod.
- Wszystkie odkąd mnie stworzyłaś i te z wcześniejszych które mi pokazałaś - “dziecko” nie dało się prowadzić za dłoń - żwawym krokiem sama ruszyła do stolika. Ostrożnie wzięła ciastko do ręki i zaczęła mu się przyglądać - Czemu są takie inne?
Elaine przyglądała się dziewczynce. Stworzyła ją? Tak jak ten stolik? Spojrzała na jego zawartość i tak jak się spodziewała były na nim ciastka, które znała, głównie jej ulubione. Sama sięgnęła po jedną z eklerek.
- W jakim sensie inne?
- Nie...takie - dziewczynka wyjęła spod obrusu talerzyk z kilkoma kolorowymi cukierkami, z wyraźną satysfakcją patrząc na twarz Elaine.


- Dlaczego tu jesteś? Po co?
- Cukierki mogą być różne. - Elaine zajęła miejsce na jednym z dwóch krzeseł. Sposób w jaki jej świadomość kształtowała otoczenie zaczynał ją zarówno odrobinę przerażać jak i fascynować. - Zaatakowano nas wszystkich i z jakiegoś powodu ścieżki prowadziły w to miejsce. Zupełnie jakby była tu osoba, która chciała zrobić nam krzywdę.
- To po co tu przyszłaś, skoro chcą cię skrzywdzić? - bladoróżowy eklerek zmalał w ręku dziecka, tak żeby bez problemu zmieścić się do buzi na raz - Nie lepiej uciekać?
- Wiesz… nie tylko mnie zaatakowano, ale też bliskie mi osoby. Poza tym nie widzę gdzie mogłabym uciec.
- Tworzysz drzwi i owoce, podmuch wiatru i nowe chwile. Jeżeli z takimi możliwościami nie da się uciec, to kto może? - dwa słowa miały inną intonację, lekkie drgnięcie czasu, jakby w ustach dziecka nałożyły się słowa wypowiadane w różnym czasie.
- Nie można jednak cały czas uciekać, czyż nie? - Elaine uśmiechnęła się i sięgnęła po herbatę. - Do tego zagrożenie wciąż będzie dotyczyło reszty. Czy dlatego tu jesteś? Bo możesz stworzyć wszystko?
Dziewczynka znikła w pół eklerka. Niedojedzona łakoć spadła na krawędź talerzyka i przekoziołkowała na trawę. Pojawiła się z powrotem trochę starsza. O kilka lat. Figura nabrała zaczątków kobiecości, włosy skróciły się do uszu...ale różnicę najbardziej było widać w spojrzeniu. Odległym, mniej ufnym. Bardziej doświadczonym.

Elaine przyglądała się jej. Zastanawiała się, czy dziewczynka kogokolwiek jej przypomina.
- Witamy po chwili przerwy. - Uśmiechnęła się do dziewczyny, nie ruszając się z miejsca.
Przypominała trochę nią samą. Nie fizycznie; tutaj różnice były bardzo wyraźne. Ale czasami wskakiwała znajma intonacja, znajomy gest. Ale był tam też przynajmniej jeden gest ojca, nerwowe poprawianie nieistniejącego zegarka.

Dziewczyna spojrzała szybko w oczy Elaine. We wzroku był bunt, gniew. Cofnęła się kilka kroków w tył i nagle spod ziemi między nimi błyskawicznie zaczęła się wyłaniać ściana pustego płótna.
Elaine wyobraziła sobie, że w wyłaniającym się podobraziu jest otwór. Podobieństwo dziewczyny do niej, odrobinę ją zaniepokoiło.
- Coś się stało? - Spytała starając się utrzymać pozytywny ton.
Otwór pojawił się niemal natychmiast, jak rozcięcie nożem. Dziewczyna uciekała już pełnym pędem w dół pagórka, jakby goniło ją nie wiadomo co.
Elaine stworzyła w wyobraźni, dosyć szeroki, całkowicie ukryty w zaroślach strumyk, tuż przed swoją… nie była pewna czy można to nazwać kopią. Ostrożnie, zaczęła schodzić ze wzgórza. Nie rozumiała czemu dziewczyna ucieka.

Głośny chlupt ogłosił całemu światu, że uciekinierka wpadła w strumień. Tyle że w tym strumyku nie powinna zniknąć aż po pas, i szybko znikać coraz głębiej, jakby zapadając się pod wodę. Jeszcze chwila i przerażona twarz zniknie w zaroślach… Elaine przyspieszyła, skupiając się na tym by obok strumienia znaleźć jakiś dłuższy mocny kijek. Podbiegła do wody, wyciągając chwytając go i wyciągając go w stronę dziewczyny. Dno powinno być na wysokości pasa, nie głębiej. Pozwalała wyobraźni tkać kolejne szczegółu.
Wszystko poza głębokością działało - strumyk zbliżył się do Elaine, kijek był zaraz pod ręką, nawet widziała dno płytko pod strumieniem wody, ale dziewczyna wciąż tonęła. Złapała kij.

I w tym momencie czarodziejka poczuła, jak wielka siła ciągnęła dziewczynę w dół. Elaine upadła na ziemię, zapierając się o stary korzeń i wyobrażając sobie, że sięga on aż do altany, po czym wyciągnęła kij w stronę tonącej. Coś było nie tak. Wyglądało jakby to ona kształtowała ten świat, a nie chciała by dziewczyna zniknęła. Tej siły nie powinno tu być.
Zanurzona aż po szyję dziewczyna spojrzała ze strachem na Elaine. Ale był w tym spojrzeniu też wyrzut, jakby to była jej wina. Jakby myślała że to jej sprawka. Ale przestała się zanurzać i z całą pewnością nie była w stanie uciekać.
- Albo mi pomożesz, albo tam zostaniesz. - Elaine zaparła się mocniej o korzeń i spróbowała pociągnąć kij do siebie.
Dotychczas pogodne, jasne niebo pociemniało w chwili kiedy dziewczyna chwyciła podany kij. Z mozołem, ubłocona gliniastą paćką wylądowała w końcu na bezpiecznej trawie, tuż obok Elaine.
- Dziękuję...ale czemu mnie ścigałaś - zapytała kiedy złapała oddech i podniosła się na łokcie.
- Potrzebuję pomocy… informacji. Z jakiegoś powodu wierzę, że możesz mi pomóc. - Elaine uśmiechnęła się, nie podnosząc się z trawy i przeczesała dłonią, mokre włosy dziewczyny.
- No tak - uciekinierka przetoczyła się kawałek dalej, uciekając przed ręką Elaine - Nikt nie przychodzi przecież po nic - dorzuciła drwiącym tonem, tak typowym dla nastolatek - Jakie to informacje?
- Jeśli chcesz, mogę się pojawić tylko towarzysko. - Elaine uśmiechnęła się do dziewczyny.
- I będziesz mnie gonić także towarzysko? - zebrała się na nogi - Kim ty w ogóle jesteś?
- Mam na imię Elaine. - Czarodziejka nadal radośnie obserwowała swoją rozmówczynię. - Wolałabym cię już nie musieć zatrzymywać, coś tutaj ewidentnie paczy moje pomysły.
- To temu masz taki wieczny uśmiech?
- Po prostu nie dałaś mi jeszcze powodu, by zszedł mi z twarzy. Ale nie, ten uśmiech nie jest wieczny. A ty jak masz na imię?
- No tak, ja tu tylko prawie utonęłam, co w tym złego.
- To naprawdę nie moja sprawka. To miał być zwykły strumień. Zresztą… gdybym miała taki plan bym ci nie pomagała.
- Wiem że nie twoja - burknęła - Cała Arkadia taka jest, przekręcająca twoje życzenia na twoją szkodę
- Czyli gdyby stała ci się krzywda byłaby to moja szkoda? - Elaine usiadła i przyglądała się dziewczynie z dołu.
- Ponoć potrzebujesz pomocy, nie? Czy zmyśliłaś to na poczekaniu? - dziewczyna zamknęła oczy i cały brud i woda ulotniły się z niej w te kilka chwil - Pomocy w czym, tak właściwie?
- Tak jak powiedziałam, chodzi o informacje. A chcesz mi pomóc?
- Wolałabym wyświadczyć usługę, ale niech będzie pomoc. I wciąż nie wiem w czym.

Elaine parsknęła.
- Jaką usługę chciałabyś mi wyświadczyć. - Nie spieszyła się. Czuła, że w tym miejscu ma cały czas do swojej dyspozycji.
- Odpłatną - teraz to ona uśmiechnęła się, tylko bardziej tryumfująco niż przyjaźnie - Skąd ty jesteś, tak właściwie?
- Nie stąd. Irlandia, Dublin.
- Irlandia? Gdzie to jest? - zapytała. Z jej twarzy nie schodził ten uśmiech, ale w oczach błysnęło zainteresowanie. I znowu Elaine wyczuła to mrugnięcie czasu, niezgodność produktu z reklamą w słowie Irlandia.
- Na wyspie, na północ od Europy… czy była tu Julia, sama? Czy był tu niedawno ktoś poza mną?
- Była, sama, ale czy niedawno? Niedawno jest względne. Czas jest względny. Zwłaszcza dla Ciebie.
- W tym wcieleniu. Wymieniałaś moje inne wcielenia.
- Twoje inne co? - przez chwilę wyglądała na zdziwioną - Że jak reinkarnacja?

Czyżby się pomyliła? W sumie nie wiedziała ile wie ta dziewczyna.
- Co robiła to Julia? - Elaine zignorowała pytania dziewczyny.
- Przyszła do siebie, mieszka tu, tak jak my. Choć też była skołowana.
- Mówiła może czemu? - Podniosła się z ziemi i otrzepała. W sumie mogłaby zmienić strój. Była ciekawa co się z nim stanie gdy wyjdzie.
Nagle stała w swoich ulubionych spodniach i koszuli. Na nogach zamiast balerinek były trampki.
- Oho - dziewczynie błysnęły oczy, kiedy zobaczyła przemianę. I nagle rozwarły się szerzej, na cały świat, przysłoniły Elaine wszystko...i znikły w zmarszczce czasu, jak przedtem dziewczynka.

- Błagam tylko nie kolejna wersja! - Czarodziejka rozejrzała się po okolicy. Ledwie udawało się jej zadać pytanie i pstryk. Zaczynała czuć, że jeśli za chwilę nie opuści tego miejsca to popadnie w obłęd.

Jak na życzenie, kolejna wersja istoty się nie pojawiła. A przynajmniej nie była widzialna, słyszalna ani nic z tych rzeczy. Za to chmury na niebie zaczęły przybierać całkiem konkretny kształt. Mężczyzny wstającego z zydelka i sięgającego do drzwi, z dłonią już prawie prawie na klamce.
Elaine obserwowała to z odrobiną rezygnacji, ale o dziwo i zainteresowania. W swojej wyobraźni odsunęła drzwi od mężczyzny, dając sobie czas na to by się mu przyjrzeć.

Wiatr zdmuchnął drzwi na niebie na zupełnie przeciwny kraniec horyzontu. Mężczyzna, zwłaszcza kiedy się poruszał, przypominał Stolarza. Zgadzał się ten lekko niezgrabny krok i upór kiedy próbował dogonić drzwi
No tak… prawie o nim zapomniała. Elaine ruszyła przez ogród spokojnym krokiem, aż trafiła na murek. Były w nim drzwi, które swym wyglądem przypominały te, które prowadziły do magicznego ogrodu. Czarodziejka wyobraziła sobie, że to za nimi jest stolarz, którego pozostawiła w wejściu.
Mężczyzna nie pojawił się po drugiej stronie stojących w szczerym polu drzwi - a przynajmniej nie dopóki nie zostały otwarte. Kiedy Elaine otworzyła drzwi, zza pleców poczuła ciepły podmuch wiatru. Oczy Stolarza rozwarły się szeroko i jakby zachłysnął się powietrzem.
- Co...co ty zrobiłaś? - zapytał, kiedy odzyskał oddech - To nie jest normalna magia.
- Hm… to prawda. Chcesz się czegoś napić? - Elaine wskazała stolik, na którym nadal stała herbata i ciastka. - Z tego co do tej pory zrozumiałam to Arkadia. Choć z tego co widzę w sporej części, jest to moje wyobrażenie o niej.
- Zawsze mówiłaś że Prawdziwe Światy są dla nas zamknięte - podejrzliwie zerknął na proponowany napój - To jakiś przeciek do rzeczywistości?

Kobieta uśmiechnęła się, spoglądając na swego ucznia.
- Powiedziałabym raczej, że Przełom. - Elaine usiadła na krzesełku, które wcześniej zajmowała mała dziewczynka. - Dosyć dobrze ukryty.
- Tak blisko Dublina...od jak dawna? - zaczął splatać zaklęcie Poznania - Przełom Arkadii - westchnął - Naprawdę nie mógł to być dowolny inny?
- Mnie o to pytasz? - Czarodziejka nalała sobie herbaty i wzięła jedno z ciasteczek. - Według mnie dosyć dawna, choć ciężko ocenić bo miejsce istnieje ponad czasem. Może zabrzmi dziwnie ale mam wrażenie jakbym spotkała tu swoje inne wcielenia… jakby tu były wcześniej moje inne wcielenia. - Westchnęła ciężko i upiła łyk herbaty. Chyba zbliżał się czas, że powinna opuścić to miejsce. Po mały dostawała kręćka.
- Swoje własne wcielenia? Że siebie za 20, 30 lat? Jakbyś miała tu wracać w przyszłości?
- Albo sprzed kilkuset lat, albo z tego samego czasu ale innego. - Elaine uśmiechnęła się do swego ucznia. - Jeśli to miejsce ma w sobie cokolwiek z Arkadii, wszystko jest możliwe. Jedno jest pewne, Julia tu była. Niestety nie wiem czy był tu mag, który ją zabił.
- Ktoś na ciebie napadł, na Dantego też, niby logiczne jest że na nią wcześniej też. Nie myślałaś...kto będzie następny?
- Nie wiem czy ktoś na nią “napadł”. Z tego co udało mi się zaobserwować zabiła ją kara za zerwanie paktu. - Spoważniała i wgryzła się w kolejne ciastko. - Zaatakowano tylko konkretnych magów… może chcą zniszczyć konsylium. Może zniszczyć nas i nasze rodziny. - Chwilę jadła na spokojnie popijając słodycz herbatą. Dopiero po dłuższej chwili uśmiechnęła się z powrotem do Stolarza. - Mam wrażenie, że dowiedziałam się wiele, ale ani o krok nie jestem bliżej. Powinniśmy wrócić i porozmawiać z resztą.
Stolarz z niepewnością rozejrzał się po okolicy, od stoliczka z czekoladkami przez strumyczek aż po horyzont. Wyraźnie coś chwilę kombinował, ale zrezygnowany kiwnął głową.

- Gdyby to był Przełom gdziekolwiek indziej niż do Arkadii…- mruknął - Dokąd teraz? Konsylium?

Elaine podniosła się z krzesełka i podeszła do swojego podopiecznego.
- Co gdyby był to przełom w dowolne inne miejsce? - Poklepała go po ramieniu i sama rozejrzała się jeszcze raz po okolicy. To było dziwne ale czuła jakby to miejsce miało zniknąć gdy tylko je opuszczą, a toż istniało tutaj ponad czasem. - Tak… myślę, że wrócimy do konsylium. Wypadałoby pogadać o tym z resztą.
- Mhm. Na przykład bardziej w moje rejony - zerknął przez ramię, ale w momencie kiedy Elaine tylko pomyślała o tym że musiałby wyjść pierwszy, podmuch wiatru przeturlał go przez strumyk i uniósł w niebo. Po chwili chmurzasta postać została wyrzucona przez pochmurne drzwi.

Elaine podeszła spokojnym krokiem, do drzwi, które stworzyła by wpuścić tu Stolarza. Przeszła przez nie wierząc, że wyjdzie w tym samym miejscu co i on.
 
Aiko jest offline