Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2017, 09:31   #20
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdzieś…
W pomieszczeniu było duszno i ciemno. Nagle płomień zapalniczki rozświetlił twarz młodej i atrakcyjnej dziewczyny i stojącego przy niej wysokiego bruneta.
- Więc mówisz, że to jest ten cud inżynierii? - Powiedział Marek Mazut odpalając papierosa.
- Człowiek, który może unieść samochód? - kontynuował z niedowierzaniem.
- To już nie człowiek - sprostowała kobieta.
Zapalniczka zgasła. W pomieszczeniu jedynym źródłem światła zostały jasne diody okalające sporej wielkości pojemnik transportowy. Ów kontener był wyposażony w wyświetlacze na których monitorowano funkcje życiowe organizmu wewnątrz. Jednak szczelna obudowa nie pozwalała dojrzeć owej istoty. Gdy Mazut się zaciągał to końcówka papierosa rozżarzyła się mocnym światłem. Po dłuższej chwili milczenia w końcu wypuścił dym i powiedział.
- Trzeba ją jeszcze tylko znaleźć.
- To akurat twoja działka, prawda? - powiedziała cicho dziewczyna, a w ciemności słychać było dźwięk dłoni przeciąganej po marynarce na klatce piersiowej mężczyzny.

Penumbra.

Byli na polanie. Innej niż ta gdzie zaczynali podróż.
- To ci się trafił przodek, miłośnik Matejki - zaśmiał się Czarny. Wilkołacza bestia w płaszczu śmiała się w sposób, który wywoływał ciarki.
- Teraz czas przekonać ducha z ostrza, do pomocy. Mam nadzieję, że zna się na malarstwie.

Czarny położył wielkie łapy na ramionach dziewczyny.
- Stój nieruchomo przez chwilę.
Zaczął skakać wokół niej. Wielkimi pazurami wycinał w ziemi jakieś symbole. Intonował jakiś cichy zaśpiew, przypominający pomruki. Gdy tak skakał z miejsca na miejsce płaszcz unosił się i opadał odsłaniając gruby czarny ogon. Gdy po kilku chwilach Żenia stała już w kręgu z dziwnych piktogramów powiedział już stanowczym tonem:
- Wyjmij ostrze i daj mu posmakować swojej krwi.
- Ciebie nie dziabnę - odpowiedziała mając w głowie to, jak wyglądała jej reakcja na czarnego w ludzkiej formie który machał jej sprężynowcem przed nosem.
- Swojej krwi - rzekł bez cienia poczucia humoru w głosie szaman.

W końcu nacieła dłoń bez zbędnych komentarzy. Mimo wcześniejszych odruchów ojcowskich Czarny nadal wywoływał w niej strach. Gdy to zrobiła nóż zawibrował. Odruchowo wypuściła go z rąk, a ostrze wbiło się w glebę. Odsunęła się jakby bojąc się, że popsuła coś w rytuale. Tymczasem wokół noża zaczął się materializować czarny kształt.

Czarny warknął, a Żenia instynnktownie wiedziała, że było to przekleństwo. Coś poszło nie tak. Spojrzała na niego z niewypowiedzianym pytaniem.

- To jednak nie jest duch wiatru, tylko duch węża. Ale dasz radę. Nie masz wyboru.

Na ziemi przed dziewczyną był wielki czarny wąż.

- Więcssss chceszzz mnie uwolnić, czy chceszzzz bym ci ssssssłużył? Pytanie rozległo się w jej głowie.

- Ona chce podjąć próbę. Chce okazać się godna wstąpienia do kręgu Garou - powiedział stojący za wężem Czarny.

- Jessss godna. Czuję od niej świeżą krew. Zabiła. Całkiem niedawno. Zasłużyła na nagrodę.

Dziewaczyna miała nadzieję, że duchowi węża chodzi o zjedzonego zająca, a nie o dwie brakujące kule w pistolecie.

- Uwolnisssssz mnie?

- Jeżeli go wypuścisz, to broń będzie bez wartości - podpowiedział jej Czarny.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline