Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2017, 12:22   #37
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Corday sprowadziła agentów schodami na poziom piwniczny. Zaraz przy schodach znajdowała się wnęka z biurkiem policjanta pełniącego funkcję strażnika. Sierżant Bob miał sporą nadwagę, ale prawdę powiedziawszy jego praca miała niewiele wspólnego z ruchem. W ocenie Corday był bardzo sympatyczny i dobroduszny, ale blondynka bardzo rzadko miała okazję z nim rozmawiać. Za plecami mężczyzny znajdował się magazyn z dowodami rzeczowymi i przedmiotami zarekwirowanymi aresztantom. Natomiast w głębi korytarza na wprost schodów mieściły się dwie wspólne cele dla drobnych przestępców oraz sześć mniejszych dla aresztantów cięższych kategorii. Ludzie Andersona zostali umieszczeni w jednej dużej celi, a sam Anderson w celi numer cztery.
- Witam pani inspektor. Cóż panią dzisiaj do mnie sprowadza? - zagaił Bob z sympatycznym, jak zwykle, uśmiechem.
Niemal w tym samym czasie przyszła wiadomość od komendanta na telefon Iryi.

“Jaki transfer? Czyj? Andersona? Kto po niego przyszedł? Sprawdziłaś ich papiery?”

Corday wyobraziła sobie jak się musiał pieklić teraz Komendant. Zastanowiłą ją to też, czy to oznaczało, że nikt z ich podwładnych nie poinformował przed nią o tym fakcie szefa. Blondynka spojrzała na grubego Boba i odwzajemniła uśmiech.
- A jedna taka sprawa. A jak tam u ciebie tu się dzieje? Nowi lokatorzy nie sprawiają problemów? - zagaiła policjanta i jednocześnie odpisała Sinclairowi.
- Trochę cwaniakują, ale na razie nie było z nimi problemów. Anderson kazał im się “zachowywać” i to chyba działa - odparł sierżant.

"Wszystko wygląda dobrze. Dwa razy sprawdzane były papiery. Właśnie im go daję"

Wysłała i spojrzała na facetów w garniakach.
- Chcą panowie osobiście go wyprowadzić, czy lepiej jak ograniczymy widowni scenek i sama po niego pójdę? - zaproponowała agentom wydziału wewnętrznego.
Agenci popatrzyli po sobie i doszli do jakiegoś niemego porozumienia.
- Zaczekamy tutaj - odparł jeden z nich po raz kolejny potwierdzając, że nie należy do wylewnych.
Corday ruszyła korytarzem. Gdy mijała celę w której znajdowali się ludzie Andersona usłyszała za sobą gwizdnięcie.
Inspektor westchnęła i nawet się nie odwracając na tego co gwizdał, wystawiła w jego kierunku dłoń z wyciągniętym środkowym palcem. Gest ten wzbudził kilka pomruków uznania, a następnie, zapewne w stosunku do gwizdającego osobnika, parsknięcia śmiechu. Nie zwalniając kroku szybko znalazła się przed właściwymi kratami.


Anderson leżał z rękami pod głową w czwartej pojedynczej celi. Gdy policjantka stanęła przy drzwiach podniósł się na łokciach i bez słowa utkwił w niej wzrok.

- Zbieraj się, czas na przesłuchanie - rzuciła do niego Irya i otworzyła celę. Stanęła z boku i gestem ręki wskazała by szedł pierwszy do wyjścia.

Anderson wstał i ruszył w kierunku wyjścia z celi. Spojrzenie jakim obdarował inspektor było beznamiętne.


Gdy wyszedł na korytarz zatrzymał się na jego środku, twarzą w kierunku wyjścia. Corday przemknęło przez głowę pytanie czy czekał na nią czy była to reakcja na widok stojących w oddali agentów.

Irya zrównała się z zatrzymanym i skinęła na niego ponaglająco.
- Bez ociągania się - powiedziała do niego.
Anderson ruszył powoli. Gdy dotarł do biurka sierżanta agenci zastąpili mu drogę. Jeden z nich wyciągnął kajdanki.
- Odwróć się i ręce za plecy - wydał ostre polecenie.
Irya schowała dłonie do kieszeni i w milczeniu przyglądała się twarzy mężczyzny, który według słów Morgana ponoć był tajniakiem. Blondynkę zawsze zastanawiało co muszą mieć w głowie tacy jak on że podejmowali się tej śliskiej rozgrywki. Niewątpliwie tajniacy byli potrzebni, ale Corday wciąż nie rozumiała, jak można było żyć w takim stresie.

Jeden z agentów bez ceregieli skuł Andersona, który nie stawiał oporu, a następnie lekko popchnął go w kierunku schodów na górę. Drugi z agentów w tym czasie podpisywał formularz przejęcia aresztanta leżący na biurku sierżanta.
"Ciekawe czy Komendant coś ciekawego z niego wyciągnął" przeszło Iryi przez myśl i zerknęła na telefon. Zauważyła nieodczytaną wiadomość, której przyjście musieli swoim zachowaniem zagłuszyć ludzie Andersona.

“Cholera nie dali czasu żeby go przesłuchać. Coś mi tu śmierdzi.”

Corday doszła do wniosku, że komendant musiał zalogować się do bazy i teraz wie prawie tyle co ona. I tak jak ona, doskonale zdawał sobie sprawę, że nic nie mogli zrobić, żeby zatrzymać typa. Ale bardzo zawiodła ją informacja, że Anderson nie został przesłuchany.
- Czy czegoś jeszcze panowie potrzebują ode mnie? - zapytała gościa w garniturze.
- Sprawa wydaje się być załatwiona - odparł agent, kończąc podpisywanie dokumentów i odwrócił się od biurka sierżanta. - Nie ma potrzeby aby was dłużej niepokoić - mówiąc to odwrócił się w kierunku schodów i niespiesznie ruszył za oddalającym się kolegą i więźniem.
Irya spojrzała na podpis, który złożył mężczyzna i zdecydowała się odprowadzić mężczyzn do wyjścia.

Stojąc przy drzwiach do budynku inspektor obserwowała przez szybę mężczyzn schodzących po kamiennych schodach, a następnie wsiadających do czarnego sedana stojącego na jednym z miejsc dla samochodów służbowych przy ulicy. Corday zastanawiała się nad zachowaniem tych trzech mężczyzn. Mimo usilnych starań do samego końca nie była w stanie stwierdzić niczego podejrzanego w relacjach między nimi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 28-12-2017 o 11:56.
Raga jest offline