Esmond przez moment przyglądał się chłopcu, zastanawiając się, ile może mu zdradzić, aby wiedza ta nie dostała się w niepowołane ręce. Co prawda sądził, by miejsce, z którego tu przyszli, było nieznane ich zielonoskórym wrogom, ale odrobina ostrożności nie mogła zaszkodzić.
- Nie jesteśmy z innej dzielnicy - powiedział. - Przybyliśmy tu kanałami w sprawie tego nieszczęsnego mostu, a nie by szukać innych członków ruchu oporu.
- Ale - dodał - jeśli do tej dzielnicy nie jest zbyt daleko, to możemy spróbować tam się dostać. Moi towarzysze z pewnością nie będą mieli nic przeciwko temu.
A nuż uda się, pomyślał, nawiązać kontakt z inną grupą sympatyków króla. Im nas więcej, tym lepiej. |