Albrecht stojąc na boku klepał szybko formułę czaru ściskając małą tubę w zamkniętej. dłoni. Zachariasz natomiast, gdy tylko się ocknął z oniemienia, najpierw spudłował z kuszy a następnie rzuconym nożem trafił belkę powały. W tym czasie Emmerich i Josef zasypywali pajęczego mutanta gradem ciosów i gdy niektóre zaczęły szarpać ciało stwora zaatakowali mocniej, z nową wiarą w swoje działanie, ignorując komendę młodego Schutza.
Potem wszystko zdarzyło się jednocześnie. Emmerich wykonał trzy szybkie cięcia mieczem, Josef uskoczył na ścianę odsuwając się od psiej szczęki pełnej ostrych i brudnych zębów. Wiktor w milczeniu wparował prosto na mutanta z uniesionym toporem. A zza domku coś huknęło, jak armata. Nie! Jak dziesięć armat!
W głowach wszystkich obecnych dzwoniło tak, że na moment przymknęli oczy. Gdy je otworzyli potwór był martwy, z toporem wbitym pomiędzy głowy, a pozostali żywi i dyszący z przejęcia. Z tego schematu wyłamywał się jedynie Josef, który jako jedyny leżał na podłodze, utytłany w świeżej i nieświeżej krwi różnych kolorów i gęstości. Ściskał się za krwawiące lekko przedramię, a jego znakomity miecz leżał tuż obok właściciela. Ręka była władna choć została obita i pokaleczona.
Na zewnątrz Gerhart podjął się pościgu za uciekinierami. Gdy dobiegł do postrzelonego zbira ten był już martwy. Drugiego bandyty nie było w zasięgu wzroku, ale do miejsca, w którym zostawili objuczonego konia było jeszcze kilkadziesiąt kroków poprzez chaszcze.