Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2017, 21:52   #44
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Tego samego wieczora Aila obudziła się.
Odkąd dołączyła do grona nieumarłych jej tryb życia zmienił się. Za dnia spała, schowana w wąskiej trumnie ukrytej pod dnem łóżka sypialni, którą zajmowała w domu Angusa. Nocą zaś polowała i uczyła się nowego żywota. Choć jej serce umarło, wciąż wypełniał je ból po rozstaniu z Alexandrem, toteż bardziej niż chętnie rzuciła się w wir nowych obowiązków. Jej nowy rodzic wydawał się zadowolony, chociaż ciężko to było określić. Wampiry jeszcze mniej chętnie niż ludzie okazywały swoje prawdziwe emocje. A na pewno te z klanu Gangrela.
Aila uczyła się i zmieniała każdej nocy. Nagle uczesane włosy czy czyste ubrania przestały mieć dla niej takie znaczenie jak wcześniej. Pomimo iż była chyba jedną z najbardziej dbających o czystość przedstawicieli swej rodziny, w jej umyśle zalęgła się pewna dzikość. Charyzmatyczna i elokwentna dotychczas szlachcianka stała się teraz niemal mrukliwa - odzywając tylko wtedy, gdy o coś była pytana.
Teraz też w milczeniu wstała i ubrała się w skórzany strój. Obecnie odziewała się wyłącznie w męskie stroje... o ile nie odwiedzali centrum Wiednia.

Dziś jednak to trzy wampiry z miejskiej koterii miały przyjechać do dworu Angusa, by stąd ruszyć dalej na wyprawę. Choć przygotowania zajęły nieco więcej czasu od momentu wyjazdu Alexandra z Wiednia, bo trzeba było dobrać ludzkich strażników, Josef, który okazał się być wampirzym magnatem i starszym całego klanu Nosferatu, który dołączył do Camarilli, postanowił, że doprowadzi do skutku misję zabicia Marcusa i uwolnienia Merlina spod jego wpływu.
Tym samym Aila stała się czwartym członkiem wyprawy nieśmiertelnych.
Oprócz niej do misji został wyznaczony Angus oraz dwoje innych spokrewnionych, których młoda wampirzyca jeszcze nie znała. Wiedziała tylko, że są to kobieta z klanu Ventrue oraz mężczyzna z klanu Tremere, rządzącego Wiedniem. Aila nie była zaznajomiona jeszcze w niuansach panujących wśród nieśmiertelnych, ale co nieco zdołała zaobserwować, a będąc inteligentną dopowiedziała sobie wiele. Jej ojciec w krwi był bardzo niezależny względem nieformalnego przymierza wampirów i nie cieszył się zbytnim zaufaniem. Nie mogło tu pomóc też to co uczynił ze szlachcianką na przekór Fanchon, która miała wobec niej własne plany. Tremere do których przynależała rozmówczyni Aili z hofburskiej uczty nie zamierzali puścić Gangrela bez jakiegoś nadzoru (choćby tylko mającego obserwować poczynania Angusa), zaś druga wampirzyca była z pewnością efektem chęci obserwacji misji, Gangrela i obserwatora Tremere przez Ventrue.
Angus był zły i mrukliwy gdy o tym wspominał, szczególnie iż o przydzielonej mu dwójce wyrażając się jako o nieopierzonych młodzikach i niepewnych sojusznikach, których sam miał mieć na oku…
Konkluzja była oczywista…
Dwójka młodszych miała monitorować podczas misji działania nieokiełznanego i przewrotnego Gangrela, a Gangrel tych dwoje nie dość pewnych dla Tremere i Ventrue. Dwoje dla których wyprawa miała być niejakim testem lojalności. W efekcie zapowiadało się, jakoby w czasie polowania na Marcusa każdy bez ufności miał mieć oko na każdego w imię wewnętrznych rozgrywek nieumarłych. Coś mówiło Aili, że to jedynie czubek góry lodowej w polityce wampirów. To porażało.

Nagle ktoś zastukał do jej drzwi.
- Wejść. - Odpowiedziała szlachcianka bez emocji. Wiedziała wszak czego się spodziewać. Oto służąca Agnusa wejdzie z krwawą polewką, którą serwowano jej każdego wieczora, gdy odmówiła picia bezpośrednio z człowieka.
Ten rodzaj posiłku zresztą też brzydził Ailę, choć sama przed sobą musiała przyznać, że w miarę upływu czasu (i nasilania się głodu), coraz mniej.
Tym razem jednak to nie służąca przyniosła zupę, lecz sam Angus. Młoda Gangrelka od razu podniosła się na nogi i spojrzała z napięciem na wampirzego ojca.
- Przybyli - powiedział stawiając miseczkę na stoliku. - Przygotuj się, czeka nas spotkanie, Mała.
Aila popatrzyła z obrzydzeniem na ciemnoczerwoną breję, mimo iż czuła głód.
- Jak mam się... przygotować? - zapytała Angusa.
- Ogarnij się trochę, przebierz. To oficjalne spotkanie - odparł spoglądając na córkę w krwi. - I… psychicznie. Oboje są młodzi, ale nie tak jak ty. Będą chcieli cię rozgryźć, ocenić, może zdominować. Może sprowokować.
Prychnęła, choć zdawała sobie sprawę z faktu, że ten poważny ton raczej nie pasował do jej ojca, co znaczyło, że sprawa jest poważna.
- Nie muszę tego jeść... zaraz będę gotowa. - Powiedziała Aila, nie patrząc ojcu w oczy.
- Będziemy w wozowni - odpowiedział Angus.
Gangrel nie chciał mieszkać w Wiedniu, wśród ludzi, a nie miał tak ‘ciekawej’ rezydencji jak Josef. Za leże obrał sobie starą, zapomnianą karczmę w lesie przy zarosłym i nieużywanym już trakcie.
- I wypij to - dodał wychodząc. Niczym do dziecka grymaszącego i nie chcącego zjeść śniadania.
Znów prychnęła i spojrzała butnie na miskę, jakby to była jej wina. Po chwili jednak złamała się i wykonała rozkaz rodzica. Wypiła całą polewkę, zła, że ta była tak smakowita i że tylko wzmagała jej łaknienie. Uczucie ciągłego głodu zdawało się nieodłączną częścią wiecznego żywota.
Aila jednak wciąż nosiła w sercu ludzkie definicje dobra i zła, toteż opanowała pragnienie i zaczęła się ubierać w czyste, męskie odzienie. Na koniec rozczochrane włosy związała pierwszą lepszą wstążką, a do pasa przytroczyła miecz w skórzanej pochwie. To wciąż był ten sam miecz - ten pierwszy, który wybrała za namową Alexandra. Wspomnienie o mężu po raz kolejny zabolało.
Głód i ból - póki co perspektywy wampirzego żywota nie wydawały się zbyt jasne.

Wozownia była miejscem, gdzie Angus przyjmował nielicznych gości i posłańców. Nie przypominała jej jednak i takową pozostała jedynie z nazwy odnoszącej się do dawnego przeznaczenia. W aktualnej formie przypominała raczej wielki pokój myśliwski, o bardzo surowym wystroju. Oświetlały go pochodnie i w ich świetle Aila po wejściu do pomieszczenia ujrzała oprócz nieumarłego rodzica dwoje zapowiedzianych gości.


Wykwintnie odziana blada kobieta o kasztanowych włosach spiętych na modłę włoską była szczupłej budowy ciała i raczej (na ile można było stwierdzić gdy siedziała) średniego wzrostu. Biła od niej duża pewność siebie i pewien szlachecki majestat, gdy spoglądała na Ailę oceniająco i z dyskretną ciekawością. Wampirzycy daleko było do miana skończonej piękności, ale charakterystyczne rysy twarzy, w szczególności oczy, czyniły ją ciężką do zapomnienia, przez co raczej urodziwą. Było w niej coś… musiała być przednią intrygantką.
Jej towarzysz był skryty pod obszerną szatą z kapturem skrywająca wielką sylwetkę. Nawet gdy siedział widać było iż jest potwornego wzrostu, wyprostowany zapewne o głowę przerastał co wyższych rycerzy jakich widziała Aila. Nie był przesadnie mocnej budowy, raczej szczupły, ale pod rozpięta koszulą rysowało się silnie ciało. Musiał być wielkiej siły.
Krótki zarost był lekko w nieładzie, od mężczyzny biła jakaś aura barbarzyństwa. Przeczyło to spokojnemu spojrzeniu czarnych oczu i jakby lekko nieśmiałości wyrysowanej na twarzy.

Ona wyglądała na około trzech dziesiątek lat, może nawet trochę więcej, on zaś na o kilka lat młodszego. Oczywiście ta dwójka liczyła sobie więcej przeżytych wiosen, ale ile…? To dla młodej wampirzycy było zagadką. Dla Angusa określenie ‘młodzi’ mogło oznaczać równie dobrze lata co dekady nieumarłej egzystencji.

- To księżna Isotta d’Este, a on nazywany jest Viligajłą - rzekł Angus nie wstając. Siedząca wampirzyca też nie widziała chyba powodu by wstawać do powitania. Ogromnej postury nieumarły zaś drgnął tylko lekko na dźwięk swego imienia. - Mówi tylko po niemiecku i w swoim barbarzyńskim języku.
Wampir zmarszczył brwi słysząc niezrozumiałą mowę, gdy się poruszył spod poły rozpiętej koszuli na jego pierś przemieścił się naszyjnik w formie tarczy z czterema splecionymi wężami. Spojrzał na Angusa.
- Meine Tochter spricht kaum Deutsch - wyjaśnił Gangrel uśmiechając się sztucznie.
Isotta też się uśmiechnęła zerkając to na Ailę to na zakłopotanego Tremere’a.
- Leider... kann ich Aila nicht verlassen, ist neugeboren... - kontynuował Angus. - Also reden wir manchmal auf Französisch…
Choć sama nie bardzo mówiła po niemiecku, coraz lepiej rozumiała ten ostry jak miecz język. Teraz też zrozumiała mniej więcej wypowiedź ojca, toteż skłoniła się uprzejmie.
Nie odzywała się jednak niepytana - oto jednak z kilku zasadniczych zmian, które zaszły w charakterze szlachcianki w ciągu ostatniego tygodnia. Starsze wampiry pogrążyły się w rozmowie po niemiecku, choć wymianę zdań można było tak nazwać jedynie z litości. Angus nie był zbyt wylewny w konwersacjach, Viligaiła chyba również, bardziej jednak nie z charakteru, jak Gangrel, a niepewności własnej pozycji w tej grupie. Rozmawiali o drodze, ochronie złożonej ze śmiertelnych, możliwościach zdobywania pożywienia.
Raczej zdawkowo.
Isotta prawie się w to nie włączała sprawiając wrażenie jakby nudziła ja ta rozmowa. Od czasu do czasu przypatrywała się tylko Aili.
Wyszło więc na to, że choć najmłodsza, to dzięki małżonkowi i jego przygotowaniom do marszu oraz uczestniczeniu w rozmowie jego i Federica Aila miała całkiem niezłe pojęcie o tym, jak należy zabrać się do planowania podróży. Czasem więc, na tyle, na ile znajomość języka jej to na to pozwalała, podsuwała starszym wampirom różne pomysły. Za każdym razem jednak czuła przy tym ten dziwny ból, bo każde wspomnienie wiązało się wszak z jedną osobą - Alexandrem.
 
Mira jest offline