Wątek: Terra Nova
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2017, 22:15   #7
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Kotowate stworzenie bleknęło z rozczarowaniem, kiedy dziewczyna odstawiła go na ziemie. Nie przejawiało jednak żadnych oznak wrogości. "Kot" usiadł jedynie na skale przyglądając się jej z zaciekawieniem. Na Sable spłynęła cała paleta uczuć na raz. Ciężko to było ogarnąć, ale czuła jednocześnie lekkie rozczarowanie, jak po nagle i zbyt szybko przerwanej przyjemności, dużą dozę jakby zawodowej ciekawości i pewnego rodzaju rozbawianie, w rodzaju takiego, jaki odczuwa dorosły człowiek, obserwując małe dzieci bawiące się w dorosłych. Od tego wszystkiego prawie zakręciło się jej w głowie.

Być może poświęciłaby temu jeszcze chwilę, gdyby nie natarczywe pohukiwanie nocnego ptaka. Dziewczyna rzuciła szybkie spojrzeniu w poszukiwaniu kolegów jej nowego przyjaciela, ale niczego nie zauważyła. Nie miał jednak wątpliwości, co do tego, że jeśli sześcionogie kotowate gdzieś tam były i nie chciały, aby je widziała, to nie miałyby z tym żadnego problemu. Jej towarzysz nie przejawiał chęci ruszenia za nią, więc zostawiła go tam gdzie był.

Ostrożnie zeszła ze skały, kierując się za regularnie pojawiającym się dźwiękiem. Cały czas rozległą się dookoła, zawracając szczególną uwagę na korony drzew, wielkiego drapieżnika jednak nie było nigdzie widać. Z drugiej strony las był na tyle gęsty, że w nocy mogła go nie dostrzec, nawet gdyby był tuż obok niej. Niezbyt pokrzepiająca świadomość, Sowa jednak wzywała.

Przedzierała się przez las prze dobre kilak minut, coraz bardziej zbliżając się do źródła dźwięku. W końcu go zobaczyła. To był Hainz. Drągal opierał się o pień wielkiego drzewa, jakby był czymś zmęczony.

- Vit? Tutaj. -

Odezwał się niemal w tym samym momencie, kiedy go zobaczyła. Skurczybyk albo miał tak doskonały wzrok, albo słuch. Choć może i jedno i drugie. Tak czy siak, podeszło do niego bez ociągania, darując sobie próby cichego podejścia.

- Wyrzuciło mnie nad koronami drzew i skręciło nogę, przy upadku. Ty jesteś cała? -

Drągal był konkretny do bólu. Przy bliższych oględzinach, faktycznie wyglądał nie szczególnie. Podpierał się na grubaśnym, wysokim kiju, który musiał sobie uciąć gdzieś po drodze. Ubranie miał porwane i nie ladzie. Na zarośniętej twarzy widoczne ślady krwi. Musiał faktycznie odebrać swoją lekcje latania i to mniej szczęśliwą niż ona. Sądząc po jego wyglądzie, owa skręcona noga, wcale nie musiała być wszystkim, co wyniósł z tej lekcji. Ot, tylko do tego postanowił się przyznać.

- Jestem cała. -

Odpowiedziała równie zwięźle, co spotkało się tylko ze skinieniem głowy.

- Dobrze. Pomożesz mi iść. Musimy znaleźć resztę. Nie słyszałam żadnego innego sygnału, ale muszą gdzieś tu być. Musimy uważać, coś tu jest. Coś dużego... Nie widziałem tego, ale wyczuwam gdzieś w pobliżu. Chyba nie chce tego spotkać, więc... -

Jego wywód przerwał okrzyk gdzieś z oddali. Ludzki okrzyk. Obydwoje zamarli, nasłuchując.

- Pomocy! Jestem ranny! Pomocy! Coś tu jest! Ratunku! Ludzieeee! -

Głos niósł się po lesie. Z tej odległości był ledwo słyszalny. Sable potrafiła jednak bez trudu ustalić kierunek z którego dobiegał.

- To Miken. - rzucił Hainz oschle - Jeden z moich zwiadowców. Ten głu... -

Nie zdążył dokończyć. Korny drzew nad nimi ożyły i ciemny kształt przeleciał im nad głowami. Coś dużego. Bardzo dużego. To było zbyt szybkie, aby się przyjrzeć, ale Sable mogła przysiądź, że miało sześć nóg i długi ogon. Sable zaklęła pod nosem. To musiał być ten drapieżnik, którego wcześniej widziała. Ten, lub jakiś jego krewniak... Musiał być dosłownie kilkanaście metrów od nich i nic nie zauważyli!

- To musi być jakiś duży drapieżniki. Był praktycznie pod naszym nosem! - nawet stoicki drągal wydawał się zszokowany. - Ruszył po Mikena. Ja nie dam rady go dogonić, ale Ty... - Drągal spojrzał na nią pytająco, po czym wzruszył ramionami
- Jeśli uważasz, że warto. -

Cóż, decyzje zostawiał najwyraźniej w jej rękach.
 
malahaj jest offline