Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2017, 03:05   #719
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Egzekucja planu Diritha przebiegała zaskakująco dobrze. Nie dość, że udało mu się znaleźć odpowiednie drzewa, to jeszcze jakimś cudem przedostał się przez pożar bez uszczerbku. Powiodła się również wspinaczka na odpowiednią wysokość oraz katapultowanie się było całkiem celne. Co prawda nie celował w głowę tylko w tułów, ale lepszy head-shot od powrotu na ziemię po spudłowaniu.
Smok zaczął panikować tak jak to można było przewidzieć. Dlatego Dirith nie marnował czasu tylko zeskoczył z bestii na łeb przeciwnika i korzystając z okazji wczepił się jak tylko mógł w dostępne punkty zaczepienia. Nawet go nie obchodziło czy je zarysował, nawet jeśli nie to istotne było tylko to, aby nie spaść ze smoka kiedy ten panikował. Tym czasem bestia posłusznie zajęła się przedostaniem do skrzydła aby pacjenta uziemić oraz osłabić. Nie miała jednak za dużo szczęścia, bo gadowi udało się ją złapać i zabić jednym kłapnięciem szczęki.
Gdyby nie to, że Dirith był wściekły, pewnie by uśmiechnął się jak boss i powiedział coś cwanego. Tygrysołak jednak miał lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie jak jego twór robi to do czego został zaprojektowany. Bardziej był zajęty utrzymaniem się na głowie przeciwnika i dostaniem się do oka. Na szczęście mimo iż podłoże po którym się przemieszczał dość mocno potrząsało się na różne strony okazało się to możliwe. Sam atak okazał się nie tylko możliwy co skuteczny, co tylko pogłębiło panikę gada. W sumie trochę może przesadził, bo pewnie wielu wojowników delektowałoby się każdym zwycięstwem i stopniowo pogłębiało panikę, strach i zadawany ból... jednak Dirith nie był tak wyrafinowany. Nie wspominając o tym, że takie stopniowe gnębienie przeciwnika takiego kalibru z jakim miał do czynienia nie skończyłoby się dobrze. W końcu w walce nawet jeśli się wygrywa w każdej chwili szczęście może uśmiechnąć się do przeciwnika, który zdoła zadać ten jeden jedyny celny i śmiertelny cios. Dlatego nie było mowy o cackaniu się.
Po tym jak smok przywitał się po raz kolejny z ziemią utrzymanie się na nim okazało się praktycznie niemożliwe. Nie było też sensu dalej na nim przebywać. Cel osiągnął, gad był ślepy i żywy. Natomiast Dirith nie był na tyle głupi, żeby go teraz utłuc i za chwilę znowu mieć do czynienia ze zdrowym, lub przynajmniej pół ślepym smokiem. Na razie ślepy i przerażony smok będzie się trzymał od niego dalej niż zdrowy i zdolny do celnego zlokalizowania go. Co prawda trochę samokontroli było wymagane aby nie ruszyć biegiem i spróbować dobić gada, ale byłoby to głupie posunięcie. Zamiast tego Dirith tylko spokojnie zaczął iść w stronę panicznie uciekającego smoka jednocześnie śmiejąc się. Co prawda śmiech ten był dość warkotliwy, ale dało się go rozpoznać. Dodatkowo nie powiedział nic. Może i mógłby zmarnować trochę oddechu na powiedzenie czegoś w stylu: "Właśnie w taki sposób fanatyczny śmieciu" jednak ponoć czyny mówiły głośniej niż słowa, czy jak to tam mawiają.
Kiedy smok uciekał już w powietrzu przyszedł czas na opuszczenie najbliższego otoczenia. Nie było to najłatwiejsze przez szalejący wokół pożar, ale było konieczne. Tym bardziej, że zdawało mu się iż ta wilczyca-kleryk zaczynała w jakiś sposób wariować. W sumie nic dziwnego, bo nie każdy parł tak uparcie do przodu jak Dirith. Bardziej dziwne było to, że nie zaczęła wariować wcześniej. Tak czy inaczej trzeba było dostać się z powrotem do Kiti i kokonu.
Tygrysołak stawał się wybrać drogę z jak najmniejszą ilością płomieni. Co było można, to postarał się ominąć. Co się nie dało, to przeskoczyć nawet jeśli musiał próbować odbić się łapami od drzew aby przedłużyć w ten sposób swoje skoki. Jednocześnie bardzo uważnie obserwował pożar aby spróbować ocenić jak się zachowuje oraz czy najdzie się gdzieś miejsce aby go przeczekać. Dodatkowo starał się przypomnieć jak daleko było od jakiegoś zbiornika wody oraz jak długo pozostało do zakończenia zadania.
- No, to na jakiś czas mamy go z głowy. Przynajmniej dopóki się nie uleczy, co łatwe chyba powinno nie być. - powiedział kiedy w końcu dotarł do wilczycy a następnie rozejrzał się oceniając co i gdzie się wokół pali. No i przede wszystkim gdzie można iść aby spróbować wyjść z pożaru, schronić się w wodzie albo ogólnie uniknąć płomieni. Nie wspominając oczywiście o możliwych spadających płonących gałęziach lub upadających drzewach.
Tak czy inaczej w jednym miejscu zostać raczej nie było można, tak więc wziął się za podniesienie kokonu aby w ten sposób spróbować go przemieścić. Co prawda mógł spróbować zresetować bieg wydarzeń, aby pozbyć się ognia. Istniała jednak możliwość, że smok również się zresetuje co byłoby bardzo nie korzystne. Dlatego Dirith zamierzał spróbować mimo wszystko kontynuować zadanie i zobaczyć jak daleko jeszcze uda mu się je wykonać zanim coś się nie powiedzie i miejsce się zresetuje. Nie marnował więc czasu tylko wziął się do roboty. Nawet jeśli nie udałoby mu się podnieść kokonu to zamierzał ciągnąć go po ziemi. Oczywiście dodatkowo zamierzał wybierać drogę bez płomieni aby nie upiec gnoma.
I tutaj wpadł mu do głowy kolejny pomysł. Jeśli nie uda mu się znaleźć jakiegoś schronienia, to zamierzał dostać się na już spaloną część lasu. W końcu drewno pali się najlepiej, a popiół już taki łatwopalny nie jest. A potem pozostało już tylko uważać na upadające drzewa oraz próbować się nie udusić gorącym powietrzem... na ile było to możliwe.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline