Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2017, 20:17   #45
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Josef postanowił wykorzystać pomysł Alexandra względem przykrywki na podróż i wielki powóz dostosowano do przewożenia pod podłogą skrzyń, w których w czasie dnia schronienie znajdowała czwórka nieumarłych. Ponieważ brakło samego bękarta, a i Aila nie mogła w dzień czynić za szlachciankę w podróży, zmodyfikowano nieco koncept i oficjalnie wyprawa była pod komendą Ulricha von Furstenberg, który wiózł swe dwie najmłodsze córki do klasztoru w Szwabii. Nie był to rzadki proceder wśród średniego rycerstwa, gdy nie stawało na posag dla części swoich pociech, lub gdy takowa naraziła się na pohańbienie, ze swej woli, lub brana przemocą. Również wybór odległego klasztoru nie był czymś dziwnym gdy szło o skazanie córek na życie w klauzurze. Ot sumienie mniej bolało, gdy powód winy był daleko.
Za tegoż rycerza czynił ghul Isotty, który naprawde był pasowanym rycerzem i jednocześnie ochroną wampirzycy. Inna sprawa, że zwał się Lorenzo i po niemiecku raptem kilka słów powiedzieć potrafił, na co znaleziono wytłumaczenie w postaci ślubów milczenia złożonych i obowiązujących póki puszczalskich córek za murami klasztoru nie ostawi. Za córki jego robiły, a jakże, Urszula i Alina, dla których to wyszykowano wnętrze powozu, a które już wtedy ghulicami Aili były i rozkazów swej pani bynajmniej nie kwestionowały. Tak tedy nikomu nijak było wehikuł sprawdzać, ani z ‘austriackim’ rycerzem gadać i za wszystko odpowiadać miał jego giermek Davor, niebywale inteligentny Chorwat, drugi sługa Isotty, będący jej paziem jeszcze z czasów jej śmiertelnego życia i małżeństwa z chorwackim księciem Frankopanem. Ten kuty na cztery nogi bydlak znał i niemiecki i węgierski i łacinę poza chorwackim, ale nie pomagało mu to w celu jaki sobie obrał - flirtowaniu i może uwiedzeniu którejś (albo i obu) sióstr z Wygódek. One wszak mówiły jedynie w szwajcarskim dialekcie francuskiego. Nieznajomość przez “niemieckie szlachcianki” ich rodzimego języka nie była problemem, bo w razie czego kazano im jeno szlochać, a ich “ojciec” reagować miał sięganiem po miecz, gdyby jaki przejezdny lubo ludzie z komór celnych chcieli je w czym zagadnąć. Względem rzekomych powodów wywożenia pociech do klasztoru i to nie mogło postronnych dziwić.
Orszaku dopełniało ośmiu zbrojnych z których połowa czyniła po kryjomu za woźniców i zwykłą czeladź.

Cała wyprawa przypominała tedy istną wieżę Babel gdzie rozmawiano ze sobą po francusku, niemiecku i włosku. Davor czasem podśpiewywał po chorwacku, nocami słychać czasem było pogańskie modły Viligaiły po litewsku, a dwóch Węgrów spośród zbrojnych nader często rozprawiało ze sobą po swojemu. Ten lingwistyczny cyrk cichł gdy kogo na drodze spotykali, po czym radośnie wybuchał na nowo. Okazało się, że był to też niejako pierwszy z tematów na jaki Aili przyszło rozmawiać z księżną d’Este, lub jedynie był to pretekst do rozmowy.

- Nieźle to sobie Angus wymyślił. - Isotta uśmiechnęła się siedząc wsłuchana w muzykę wygrywaną na lutni przez Davora. Nocowali z dala od miast i osad, co było uciążliwe, ale ojciec w krwi Aili wolał unikać siedlisk ludzkich, by ograniczać liczbę pytań kim są i gdzie jadą.
- Nie mówiąca po niemiecku córka w krwi, której zostawić przecież nie mógł, bo świeżo przebudzona. - Zaśmiała się już głośniej.
Szlachcianka spojrzała na nią bez sympatii, ale nie skomentowała. Zamiast tego wstała, by odejść. Gdy wampirzyca jej nie powstrzymywała, ruszyła w głąb lasu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline