Enb przyglądał się uważnie dziewczynie. Wydawała się miła i szczera. Sam musiał przyznać, że o mieszkańcach Tricarnii krążą mocno niepochlebne opinie. A mówiąc niepochlebne, miał na myśli tortury, zabawy z truciznami, niewolnictwo. Tricarnijczycy byli źli do szpiku kości. Byli stworzeni do zadawania bólu. Lubili to. Jakby to określało kim są, nadawało sens ich istnieniu. Nieograniczone niczym okrucieństwo.
Skrzywił się gdy te przemyślenia przeszły przez jego głowę. Nie chciał jednak odepchnąć od siebie dziewczyny.
- Nie uraziłaś, możesz być spokojna.- rzekł do niej.- Sam nie darze zaufaniem takich ludzi jak on. Ten książe z Tricarnii. To jadowite węże, skorpiony. Jak się zastanowić to skorpion na arenie pasuje do niego. Twoja pani niech lepiej uważa na niego. Spojrzał na Tarę.
- Od dawna jej służysz? Przybliżył się do niej, wyszedł z basenu, stając przed nią tak, jak go matka natura stworzyła. |