Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2017, 19:03   #30
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Pif-paf! Dupa zimna! Tak zwykł mawiać jego dziadek, kiedy bawili się w policjantów i złodziei. Towarzysz zabawy niebardzo zważał na słowa, gdy wspólnie spędzali czas. Dlatego też w wieku sześciu lat Seign znał już na pamięć cały słownik podwórkowej łaciny. Ale trzeba było przyznać, że cytat pasował do sytuacji jak ulał. Cienisty chłopiec został przepuszczony przez mentalną sokowirówkę. Ktoś jednak nie umocował pokrywki jak należy i teraz smoliste gluty dyndały z mebli, sufitu... oraz z samego kota, który z odrazy cały się najeżył. Już miał otworzyć pysk i wylać odrobinę własnej żółci, kiedy zza drzwi odezwał się kobiecy głos.
- Mike? Wszystko w porządku? - padło chwiejne zapytanie.

Pojawienie się nowej aktorki na scenie osłabiło trochę kocie zapędy w kierunku pijackiej poetyki. Delikatnie poprawiło też humor futrzaka, bo natychmiast poczuł się zwolniony z odpowiedzialności za życie poturbowanego przez zjawę fircyka. Tak, Seign swoje już zrobił, kiedy uratował chłopaczka przed zostaniem głównym daniem w czyimś jadłospisie. Chuderlak dychał, a kolor powoli wracał na jego pobladłe policzki. Resztą mógł zająć się ktoś inny. Ktokolwiek, byle tylko nie koteł. Do melodramatycznych scen żywcem wyjętych z Ostrego Dyżuru zwyczajnie miał awersję - po prostu kolejna pamiątka z dzieciństwa. Słodka i urocza. Godna wspominek.
. .. ...

Ale jego samolubstwo (jak zwykle) musiało zejść na dalszy plan. Uświadomił to sobie jeszcze zanim resztki eterycznego szlamu zniknęły mu z wąsów. Potencjalnie miał przed nosem nowe poszlaki dotyczące gagatka, który nasłał na tę dzielnicę smolistą maszkarę. Problemem była dziołcha w drzwiach, która zaraz po wejściu zacznie uskuteczniać kolejny odcinek brazylijskiej telenoweli. Potem pewnie zlecą się ciekawi cudzego nieszczęścia sąsiedzi, a paramedycy nie będą daleko w tyle. Innymi słowy, całe stado baranów pałętające się w koło i paprające dodatkowo to, co on sam już wystarczająco spieprzył. Ale, ale! Sierściuch miał przecież niewiele ponad trzydzieści centymetrów wzrostu, niepozorne umaszczenie oraz umiejętność wciśnięcia swoich czterech liter nawet w najbardziej absurdalne miejsca. No i mógł się dodatkowo wspomóc jakimś mało inwazyjnym efektem. Hm, hmm...
~ Cattical Espionage Action, ta? ~ pomyślał tylko Seign, gnając do kuchni. Wskoczył na kuchenkę, wyłączył szybko kurki odpowiedzialne za przypalające się garki, a potem puścił się dylem w drugą stronę, kończąc turnus zakopany między starymi pudełkami po pizzy. Zaklęcie, jakie wokół siebie splótł można było przyrównać do znaku drogowego, na którym ktoś czerwoną farbą wysmarował “TU NIE MA ABSOLUTNIE NIC DO OGLĄDANIA. PROSZĘ SIĘ ROZEJŚĆ”. Tak ukryty za murami swojego ozdobionego zaschniętym tłuszczem fortu zamierzał kontynuować dochodzenie.

W ciągu kilku minut kuchnia faktycznie wypełniła się regularnie rotującym tłumem ludzi. Kobieta - Maria, jak się później dowiedział - kiedy przetuptała w pośpiechu do kuchni mało nie zjechała po framudze z szoku. Na szczęście okazała się mieć jednak trochę odporności i po kilku sekundach kiedy zanosiło się na dwa komplety nieprzytomnych zwłok na podłodze wyciągnęła telefon i wezwała kolejno karetkę, swojego brata i ojca leżakujacego osobnika. Każdy z wezwanych przybywał oczywiście ze swoją świtą***.

Padło wiele nerwowych pytań, doszło przepychanek między rodzinami żyjącej na kocią łapę pary - ale dobre było przynajmniej to, że ratownicy nie skomentowali dziwnych śladów na ciebie młodzieńca które Seign widział. Ani w ogóle nikt w zasięgu jego całkiem niezłego słuchu nie odniósł się do niczego nadnaturalnego. Pół godziny później w mieszkaniu została już tylko Maria - aktualnie odreagowująca nagły stres pod prysznicem. Żadna z opuszczających przytulne gniazdko osób nie wyraziła na głos podejrzeń o magiczne foul play. Strażnicy Zasłony mogliby być dumni.


Piaskownica była pusta, cała do dyspozycji Seigna na potrzeby magicznych wykopalisk. Pierwsze odwierty zdecydował się przeprowadzić w głowie zestresowanej dziołchy. Ta wzięła się za relaksację na poważnie, fundując sobie gorący i niedwuznaczny masaż w trudno dostępnych miejscach. Seign był jednak mało zainteresowany pokazem. Raz, że miał teraz ważniejsze sprawy na głowie, a dwa, że zwyczajność występującej “artystki” miała mniej niż skromne szanse, aby przebić się przez jego seksualną znieczulicę. Zignorował nagie ciało. Zamiast tego skoncentrował się ponownie na sondowanym umyśle. Niestety, tam czekało na kota tylko więcej szarości. Jej podświadomość była jak podłużny miejski kanion - na jednym końcu mała, szara praca, a na drugim spory, ciepły dom. Autobus jeździł tam i z powrotem, nigdzie indziej. Znalazły się oczywiście jakieś skromne przystanki po drodze - rodzice, psiapsióła, basen... ale w zasadzie nic poza tym. No, może oprócz tego studiującego medycynę pryszczatego frajera, z którym miała niedługo dopełnić małżeńskiej przysięgi.

- Ja pier... Jane Doe jak malowana - syknął kocur. Mentalny seans był równie przygnębiający jak początkowe dziesięć minut sławnego magnum opus braci Wachowskich. Tyle tylko, że jej szanse na zostanie Wybrańcem były raczej zerowe. W pierwszej chwili Seign chciał wparować do łazienki i wrzasnąć Marii w twarz. Obudzić ją z tego snu na jawie, pokazać, że marnuje swoje życie minuta po minucie, że jedynymi rzeczami, jakie na nią czekają, są zapomnienie i wydzielone poletko na cmentarzu. Wysunął łapę do przodu chcąc postawić pierwszy krok, ale... zaraz się zatrzymał. To dlatego, że wizję przesłoniły mu nasycone lękiem dzielnice, które dane było zobaczyć Marii. Dublińska przystań. Opuszczona stacja kolejowa w Avoce. Czy kryło się za nimi coś istotnego? Hrm. Będzie musiał to sprawdzić.
 
Highlander jest offline