Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2017, 23:50   #20
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dawno temu, kiedy Legionista wraz ze swoimi braćmi zostali skazani na bliższe kontakty z Osnową i kiedy przyszło mu poznać pewne sekrety Immaterium, zastanowiła go sprawa tego całego odbijania świadomości i emocji na tym co było za zasłoną. Inkurzja w kantynie była najlepszym dowodem tego co się dzieje, kiedy będąc zanużonym w Morzu Dusz skupia się swoje odczucia. Rozerwanie kogoś samą nienawiścią do niego.
Pojawiało się jednak zgoła inne pytanie. Czy demony nieczystości w wyniku przebywania w przestrzeni na pół-immaterialnej stają się bardziej podatne na to co służy do utrzymania czystości?
Zaraz miał się o tym przekonać.
Wyczekał moment i zeskoczył za ciśniętym przed chwilą ładunkiem

***

Trix otworzyła oczy i natychmiast zaczęła wrzeszczeć z przerażenia. Krzepkie dłonie wyznawców nurgla przytrzymywało ją. Wydawało się jej, że gdy zapadła ciemność tam w kantynie to zabrało ją morze, a potem wyrzuciło gdzieś daleko. Morze? Wielki zbiornik wodny. Wydawało jej się, że nigdy nie widziała czegoś takiego na żywo, ale jednak ta wizja znalazła się w jej umyśle… w jej śnie. A teraz sen się skończył. Przebudziła się w koszmarze. Wokół znajdowała się maszyneria okrętowa, potężne generatory połączone razem i zasilające jakieś inne mechanizmy. Gdzieś w oddali ludzie walczyli z demonami, jednak tu - sługi Nurgla opanowały tą sekcję Generatorium. Mechaniczny Koszmar - fuzja maszyny i demona próbowała coś zrobić z głównym panelem sterującym lecz to się nie udawało. W koło tłoczyły się małe, ohydne stworzenia oraz parę innych kreatur rodem z Ogrodów Pana Much. Byli też ludzie… kultyści, którzy nawiedzeni przez demony popadli w religijną ekstazę. Słysząc wrzaski kobiety Demon Kuźni wskazał wielki symbol Nurgla, który ktoś wymalował krwią, śluzem i nie wiadomo czym jeszcze.
- Zuuuooożyć ofiiaaaarę - wybulgotał z siebie do kultystów, którzy wydając z siebie nieartykuowalne dźwięki rzucili dziewczynę na środek znaku.
Inny kultysta w tym momencie zgarnął blaszanym kubkiem wymiociny, które padły na konsolę i zbliżył się do kobiety ściskając rdzewiejące w oczach naczynie. Pozostali kultyści dopadli do niej. Jeden przyciskał ją do ziemi, drugi chwycił jej głowę i siłą rozwarł usta.

Głośne łupnięcie przedarło się przez harmider walki. Coś uderzyło Demona Kuźni w łeb. Istota sięgnęła do swojej głowy i zdjęła coś co zagłębiło się w jej gnijącą tkankę.
W ciągu sekundy Demon zrozumiał, że ktoś sobie z niego bezczelnie zakpił. Gruby plastikowy kanister wyjątkowo agresywnego środka czystości już powoli się rozkładał pod jego dotykiem. Jednak to co było na odwrocie…
Drugiej sekundy na zastanowienie nie było.
Przedmiot, który nie powinien się znaleźć na takim okręcie eksplodował.

***

Kawałki poświęconego srebra wymieszane z gęstą substancją żrącą rozerwały tkankę demonicznego konstruktu, zmiotły rój nurglingów, poszatkowały kultystów i rozpruły demony. Z pysków plugawych istot dobył się ryk bólu i gniewu, kiedy poświęcony materiał zamian rozłożyć się w kontakcie z nimi zagłębiał się coraz bardziej w ich ciała. Żrąca substancja, która powinna nic im nie zrobić, tutaj gdzie granica między Materium, a Immaterium była płynna zyskała nadzwyczajną moc przez…koncepcję i jej przeznaczenie. Trix wyrwała się wyjącym z bólu kultystom i chyba tylko ona zwróciła uwagę na jakiś niezwykły świetlny fenomen, który zaraz po eksplozji opadł na mechanicznego demona. Bestia ryknęła jeszcze głośniej i zaczęła się miotać. Przez jej pysk i tors dymiący od ran przechodziła teraz długa poszerzająca się szrama. Wymachując mieczem i odnóżami demon zdołał tylko zabić kultystę z nieczystym naczyniem oraz swoich pomniejszych pobratymców. Przez ułamek sekundy zdołał dostrzec przeciwnika. Ludzki kształt, który się rozmywał, rozchodził… którego otaczały rozbłyski i dziwne świetlne anomalie. Ten ktoś wyślizgiwał się także osnowicznym zmysłom…
Jednak broń którą dzierżył w dłoni była wyraźna ponad wszystko.
I była rzeczą która tym bardziej nie powinna się znaleźć na okręcie heretyków.

Półmetrowe ostrze, które dzierżył napastnik, przecięło powietrze i zabiło jednym ciosem dwóch pozostałych kultystów. Kilka mniejszych demonów, którym oszczędzono kontaktu z poświęconymi odłamkami i domestixem rzuciło się z nienawiścią na wroga. Zawtórował im okaleczony Siewca Zarazy wymachując swoim Ostrzem Plagi. Przeciwnik jednak rozmył się w powietrzu niczym jakaś iluzja, a po chwili i demoniczne byty wyły rozsypując się w skwierczący pył. Demon Kuźni zaszarżował próbując trafić przeciwnika szerokim zamachem mechanicznej ręki. Na próżno. W ripoście tamten odciął mu trzy nogi z mechanicznego cielska. Demon zawył, kiedy jego esencja była wypalana od kontaktu z orężem wroga.
Nie mogąc namierzyć przeciwnika Plugawiec zebrał moc Osnowy i wtłoczył ją w swoje ciało. Ze zgniłej tkanki pospiesznie zaczęły wylęgać się opasłe muszyska… cały rój. Demon się wycofał pod główną konsolę rozsiewając wokoło gęstą chmurę owadów. Jednak zaledwie dwa metry od jego lewej flanki chmura była przerzedzona. Demon nie omieszkał rzygnąć w tamtym kierunku strumieniem plugastwa. Przerzedzenie przesunęło się na prawo, a za nim szedł strumień ohydztwa. Kiedy już miał sięgnąć swoją ofiarę, ta wyskoczyła w powietrze prosto nad głowę Plugawca. Ten zwinnie przewrócił się na grzbiet i wygiął ciało, aby pochwycić bezczelnego śmiertelnika mechanicznymi odnóżami. Z tej pułapki przeciwnik miał już się nie wywinąć.

***

Kiedy tylko Trix zrozumiała, że oto przybył dla niej ratunek wymknęła się swoim oprawcom. Nie daleko jednak, główna konsola znajdowała się bowiem na rozległej platformie zawieszonej gdzieś w połowie wysokości Enginarium. Stąd mechaniści mogli spokojnie obserwować i nadzorować pracę serwitorów i ludzi. teraz miejsce to roiło się od nurglingów i ciał zabitych ludzi. Kobieta szybko pochwyciła leżący między zwłokami pistolet maszynowy. Sprawdziła magazynek. Było w nim jeszcze trochę naboi. Za jej plecami toczyła się walka nieznanego sojusznika z Demonem. Biorąc pod uwagę z jaką łatwością ten rozprawił się z istotami z Osnowy miał szansę wygrać z mechanicznym koszmarem. Widząc jednak toczącą się w dole batalię postanowiła pozostać na platformie. Schowała się tylko za jednym z pulpitów oddychając szybko i mając nadzieję, że nic jej tutaj nie znajdzie. Na moment jednak wyjrzała zza swojej kryjówki by spojrzeć na walkę toczącą się przy głównej konsoli.

To co zobaczyła… nie miało prawa zaistnieć…

***

Czempion Imperatora w połowie akrobacji w powietrzu dobył zza pasa trójlufowy obrzyn i wypalił z niego w zbliżający się mechaniczno-cielesny odwłok ubrojony w ostre odnóża. Siła wystrzału obróciła wojownika w powietrzu i odrzuciła ciało demona. Ten wylądował na nim wykonując długie cięcie świetlistym ostrzem. Potwór zawył rzygając znów strumieniem entropii i nieczystości, lecz nie zdołał uchwycić przeciwnika, który zręcznie stoczył się z niego i wykonał następne cięcie. Jego pancerz był czarny niczym kosmiczna pustka poprzetykana punktami i konstelacjami o intensywnej niebieskiej barwie. Zaniedbana heraldyka na naramiennikach i nakolannikach jarzyła się niczym rozgrzane węgle. A oczy… oczy płonęły złocistym płomieniem. Czempion Szwadronów Śmierci skoczył w przód, kończąc kolejnym ciosem, tym razem wymierzonym w tors demona. Ostrze przeszło przez pancerne płyty bez żadnego oporu. Bestia próbowała jeszcze się zamachnąć, lecz seria szybkich cięć odrąbała kończynę, wyrwała kolejne ochłapy demonicznej tkanki, a na koniec zdjęła łeb z ramion. Ciało rzucało się w konwulsjach, kiedy głowa demona, jeszcze mrugając swoim jednym okiem i plując jadem potoczyła się po podłodze. Czempion spokojnym krokiem podszedł do żywej głowy. Chwycił ją za jeden z rogów i ruszył do barierki.

***



Pamiętał dzień, kiedy walczył pod wodzą swojego Primarchy. Pamiętał dzień w którym osobiście dowodził nimi sam Imperator.Wydawało mu się… że zapomniał tamte dni. Że te wspomnienia zatraciły się po wieczność w tysiącach lat, które przeżył i przez które walczył. Przypomniały mu się wizje jakie roztaczał przed swoimi synami Imperator. Wizje… nie wizje… marzenia, które miały się ziścić dzięki Primarchom i Legionom Astartes. O Zjednoczonej Ludzkości. O Imperium, w którym każdy człowiek mógł żyć spokojnie, nie obawiając się xenos i ich machinacji. O Imperium, które miało być rządzone rozumnie i sprawiedliwie.
Pamiętał tamte dni. Kiedy wraz z resztą legionów i ludzi stanowili Wielką Krucjatę. Kiedy każdy z nich był elementem większej całości. Kiedy razem zdobywając kolejne światy, systemy i gwiazdy… przynosili coraz większą chwałę Imperium Ludzkości. Ileż to światów zostało zjednoczonych dzięki Legionowi... Ileż wspaniałych zwycięstw odnieśli w trakcie Krucjaty… Byli Jednym. Byli Wieloma. Byli Legionem.
A potem to wszystko przeminęło. Rozpoczęła się Herezja Horusa i wszystko obróciło się w niwecz. Znikło… niczym łzy na deszczu.
Syn pokazał, że Ojciec nie był w stanie wszystkiego przewidzieć i nad wszystkim panować. Pociągnął za sobą połowę potomków Zbawcy Ludzkości, skazując ich na potępienie. Na wieczną wojnę z tym w co przeistoczyło się Imperium, kiedy jego Twórca nie mógł już osobiście go doglądać. Lojalni Primarchowie jeszcze próbowali ratować co się dało, ale Ludzkość z ery podbojów, rozumu i rozwoju… stoczyła się w czasy zacofania, tajemnic, wiary i zamknięcia. Ale czy mieli wybór? Czy mieli wybór w walce z Chaosem? Przeciw bogom zrodzonym z emocji, pragnień i żądz Ludzkość musiała wystawić własnego boga. Boga-Imperatora. Wiara, którą tak skrzętnie Imperator tępił stała się potrzebna do jego odwiecznej batalii przeciw Rujnującym Potęgom. Zamknięcie i zacofanie stało się potrzebne, aby utrzymać w ryzach tysiące światów gotowych upaść w pod wpływem Chaosu i xenos. Miał okazję ujrzeć to na własne oczy, jak Imperium coraz bardziej odbiegało od wizji swojego Twórcy. Walczył za nie, jak i przeciw niemu. Nie. On nie walczył za to Imperium. On walczył za Imperium z przeszłości. Za marzenie, które wyniosło Ludzkość do gwiazd. Marzenie, które miało zjednoczyć Ludzkość. Marzenie… które przeminęło.

Przeminęło?

W tej mrocznej godzinie, na tym przeklętym przez bogów okręcie zaświecił Blask Imperatora. Czuł na sobie ciepłe objęcia Światła Nadziei. Czuł jakby iskra, którą umieścił w jego ciele Zbawca znów ożyła i zaświeciła jasno. Ostatni raz czuł coś takiego, kiedy walczył u boku swoich braci…i wtedy, kiedy dołączył do Lojalistów. Wtedy kiedy zdobył swój pancerz. Kiedy wraz z tymi odległymi potomkami Primarchów walczył z horrorami wszechświata. Brak im było szlachetności i mocy ich Przodków, ale wierzyli w swoje dziedzictwo i kultywowali je z wielkim namaszczeniem. Z całych sił starając się dorównać swoim pierwowzorom. Czyż nie było to wspaniałe? Czyż nie zasługiwało na szacunek? Czy nie kryła się w tym nadzieja, że Upadłe Imperium może się jeszcze podnieść?
Uczyli się jak pomimo różnic działać ze sobą. Każdy z nich był inny, ale dążyli do bycia Jednym. Do bycia Wieloma w Jednym i Jednym w Wielu. Do bycia jak Legion.


Spokojnym krokiem czempion podszedł do barierki i wzniósł jeszcze żywą głowę demona wysoko. Miał wrażenie, że wszystkie oczy - i te ludzkie i te demoniczne spoczęły na nim, a walka całkowicie ucichła. Po chwili, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność wojownik nabrał powietrza i zakrzyknął.

- ZA IMPERATORA! NA CHWAŁĘ DAWNYCH DNI!

***

- POMIOTY OSNOWY! OTO WASZ HERSZT!

Oblicza demonów zwróciły się na platformę kontrolną Enginarium. Pomioty Osnowy wyczuwały, że coś się wydarzyło. Coś strasznego dla nich. A tam nad nimi było coś co miało wiele wspólnego z tym zjawiskiem. Wyraźnie wyczuwalna dla nich aura świętego ostrza nie pozwalała im pozostać obojętnymi. Demony ignorowały całkowicie ludzi, którzy schowani za barykadami próbowali się bronić przed nawałą demonicznych sił. Siewcy Zarazy, nurglingi i bestie patrzyły jak marine w sfatygowanym pancerzu zwiadowcy wznosi wysoko głowę Demona Kuźni. Najsilniejszego z tych, które pojawiły się w tym miejscu. Ludzie nie byli w stanie usłyszeć krzyków nadczłowieka ponad kanonadę i wycie maszynerii. Widzieli, że przyciągnął uwagę demonów… widzieli też coś jeszcze.

Widzieli że cielsko ubitego demona pokracznie zachodzi od tyłu kosmicznego marine… jednego z Rady. Jednak nim bezgłowe ciało wzniosło się, aby przebić Radnego, ten przeszył ostrzem jednooki łeb. Po hali poniósł się ryk bólu. Demoniczna tkanka zwęgliła się i zamieniła w popiół. Cielsko padło do tyłu w konwulsjach podzielając ten sam los.

- PODZIELICIE JEGO LOS! - oświadczył Radny po czym rozwiał się niczym upiór.

Chwilę potem pierwsze ryki zabijanych istot Osnowy oznajmiły całemu Enginarium, że Legionista Alpha nie rzucał słów na wiatr.

Przez te kilka chwil... przez te kilka minut był Heroldem Astronomicanu. Był posłańcem Światła Nadziei.
Był zapowiedzą tego co miało nadejść.

I oto nadeszła... i zmyła brud istot zrodzonych ze Spaczni.

Fala Światłości.

Złocista. Gorąca.

Piękna.


 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-11-2017 o 00:12.
Stalowy jest offline