Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2007, 23:00   #104
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Alan Moss

Alan leżał na podłodze prawym policzkiem zwróconym do ziemi. Coś lub ktoś, może nawet on sam, ostatkiem sił zamortyzował siłę upadku nim stracił przytomność zupełnie. Mimo to jednak, jego prawa kość policzkowa była lekko stłuczona, tak jakby ktoś uderzył go pięścią w twarz. Otworzył oczy nie wiedząc dokładnie ile czasu spędził na podłodze. Ale to, co zobaczył w pierwszej chwili zasugerowało mu, że znajduje się w zupełnie obcym miejscu i musiało minąć dużo czasu.
- O Boże! – poderwał głowę z ziemi pełnej nieczystości - Co to za chlew? Długo mnie nie było wśród żywych? – usiadł i rozejrzał się dookoła dostrzegając te same osoby wokół siebie, identyczny układ łóżek i gabaryty pokoju.
- Czyżby to miejsce zmieniło się aż tak, nie do poznania? – pomyślał.
- Czy ktoś mógłby mi powiedzieć Ci tu się stało? – dopiero teraz doszły do jego uszu obłąkańcze jęki i rozmowy pełne niezrozumiałej grozy. Spojrzał po bladych, zdjętych strachem twarzach nie znajdując w nich odpowiedzi. Coś okropnego musiało się tu stać skoro, nawet poparzony mocno Matthew, z pomocą Jeremy’ego próbuje wstać z łóżka. Odczekał tylko chwilę, aż przestanie mu się kręcić w głowie i sam też ostatecznie zdecydował się stanąć na nogi.
Sara z Bobem kłócili się o coś przy drzwiach - nie rozumiał ich, nie potrafił uchwycić sensu rozmowy.
Agent Wilsman siedział tam gdzie przedtem…
- Co… co… do cholery!… – wyjąkał jakby do siebie. Krew odpłynęła mu z twarzy w skutek nagle doznanego szoku. Dopiero teraz, wcześniej zasłonięty przez ramę łóżka agent, znalazł się cały w jego polu widzenia, a właściwie to, co z niego zostało.
– Kto to zrobił? – zwrócił się do Jeremy’ego i cofnął się z niesmakiem pod samą ścianę aż trafił ręką na mokrą, pokrytą śluzem i krwią powierzchnię. Cofnął rękę z obrzydzeniem wycierając ją szybko w najbliższy czysty kawałek pościeli.
Choć na pierwszy rzut oka ciało Wilsmana mogło to wyglądać jak dzieło przystawionej do pleców armaty, dla Alana było rzeczą oczywistą, że nawet gdyby tak było, to żadna armata nie strzela sama. Zawsze na drugim jej końcu stoi ktoś, kto pociąga za spust, ktoś… nie koniecznie musi być to człowiek.

Teraz dopiero dotarł do niego ogólny sens rozmowy Sary i Boba. – Tak, trzeba stąd uciekać. – pomyślał – i to szybko.
Energicznym krokiem podszedł do Matthew i wraz z Jeremy’m pomógł mu dotrzeć do drzwi.
 
Lorn jest offline