Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2017, 04:51   #150
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Orcze szeregi topniały w oczach, zwłaszcza po kolejnej salwie Zielonej Kompanii. Dookoła bractwa leżało wiele nieruchomych jak i konających w konwulsjach szkaradnych ciał goblińskich wojowników. Lorelei zdołała pokonać kolejnego napastnika przebiwszy go na wylot mieczem. Thyrii dostrzegł padającego na ziemię ludzkiego okrutnika, którzy na tyłach orczej hordy zdawali się wypowiadać inkantacje. Przebity kilkoma strzałami upadł na kolana a z pochylnej głowy spadł hełm opatrzny rozpostartymi, czarnymi skrzydłami. Kiedy wpadł twarzą w miękką trawę polany, nagle zrobiło się w jarze nad wyraz ciemno. Blask gwiazd i księżyca przysłoniła niczym zarzucony płaszcz kłębiąca się fala rozkrakanego, bijącymi wściekłym furkotem piór chmara kruków. Krasnolud dobił rannego napastnika, który podnosił do ataku miecz. Hilly w kłębowisko wrogich ciał posłała kolejną strzałę, która wymusiła na ofierze gardłowy jęk po krótkim locie. Niewiele jednak widać było w mrokach i zamieszaniu rozpętanym przez czarne ptaki, których trzepot skrzydeł bił z każdej strony w wirującej ścianie ruchomych kształtów.

Lolereli poczuła ogarniającą obcą jej słabość. Zdała sobie sprawę, że mokra szata lepi się od krwi nie tylko orczej. Choć nie czuła bólu rana była jej, a kolejny ork szykował się do zadania ciosu, który sparował Thyrii tarczą odsłaniając bok na krzywe ostrze innego goblina, które wściekle cięło przez skórzaną zbroję. Nad hełmem panny Oldbuck coś przeleciało z furkotem, zapewne włócznia i byłaby niziołka głowę wyższa stała, to rzucony oręż dosięgłby niechybnie celu. Świst strzał zza pleców bractwa, furkot skrzydeł, jęki umierających, gardłowe nawoływania żywych i brzęk stali o stal zlewał się w kakofonię natarczywych dźwięków.

Kiedy ptactwo wzbiło się ku niebu w srebrnym blasku gwiazd bractwo dojrzało ostatnich uciekających ku podziemiom orków. Przeszło tuzin nieruchomych ciał trwało w, poruszanych westchnieniami wiatru, bujnych grzywach traw. Tu charczał ork krztuszony krwią w ostatnich drgawach, tam inny powłóczył nogą ku ścianie lasu. Bitwa skończyła się raptownie i choć trwała bardzo krótko, to była wyczerpująca. Thyrii, tak samo jak Lorelei, dyszeli łapczywie łykając hausty zimnego, orzeźwiającego powietrza.

Hilly obróciła się patrząc po znikającej, jednej po drugiej, twarzy hobbicich łuczników. Na końcu został tylko kapitan Zielonej Kompanii, który z naciskiem w łagodnych oczach wpatrywał się w bractwo. Uśmiechnął się, jakby słabo, blado i ukłonił z szacunkiem.

- Dziekujemy za pomoc przy obronie miasta naszego króla. Teraz pamiętajcie, o co prosiłem, znajdźcie mój łuk i przynieście nam wiekuisty spokój.

Wraz z ostatnimi słowami Rufus Took powoli rozpłynął w podmuchu wiatru z zachodu zostawiając bractwo pośród pobojowiska w ciszy leśnej polany.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 25-11-2017 o 06:29.
Campo Viejo jest offline