Matthew Winder Oparzenia, mimo że nadal bolące, nie były na tyle uciążliwe, by nie móc się poruszać. Z pomocą Alana i Jeremy’ego, przy akompaniamencie własnych stęknięć (przyzwyczajenie się do tego pieczenia na całym ciele zajmie mimo wszystko małą chwilę) usiadł na łózku. Z przerażeniem odkrył, że prawa noga jest bardziej bezwładna, niż być powinna.
„Pewnie po prostu ścierpła od zbyt ciasnego bandaża...” – spróbował sobie wytłumaczyć. Szybko przekonał się jednak, że to wcale nie błahostka. Gdy tylko spróbował stanąć o własnych siłach, w prawej nodze odezwał się paraliżujący ból. Matt krzyknął i zaklął szpetnie czując jak noga, boląc okropnie, odmawia posłuszeństwa. Tylko refleksowi podtrzymujących go towarzyszy zawdzięcza, że nie upadł na podłogę.
- Uch... Yych... – stękając starał się znaleźć oparcie na ramionach mężczyzn – Szlag by to trafił... Z jedną nogą daleko jednak nie zajdę. – zaklął kolejny już raz. Podtrzymywany z prawej strony przez Alana zrobił na próbę parę kroków w kierunku drzwi.
- Boli jak cholera, ale dam radę. Będę tylko potrzebował pomocy jednego z was... W ogóle nie czuję prawej nogi, tylko ból... – spuścił wzrok i zaklął cicho. Bycie kaleką to ostatnia rzecz jakiej teraz chciał.
__________________ "Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig" +belive me... if I started murdering people, there would have no one been left |