Pociągam kolejny łyk kawy. Jest ciągle gorąca, parzy mi wargi, choć wydaje mi się, ze spędziłam nie wiadomo ile czasu – może godzinę, a może miesiąc - marznąc w otwartym oknie.
Dobra, wóz albo przewóz… Dziewczyna jest w szoku, trzeba ja ogrzać i ułożyć wygodnie. Ile czasu upłynie, zanim zacznie kontaktować? Zanim będzie cokolwiek spójnego mi w stanie powiedzieć? Kilkanaście minut, co najmniej, choć raczej powinnam liczyć czas w godzinach. Z drugiej strony – spojrzała na mnie, więc resztki świadomości zachowała. Etyka lekarska każe mi zając się dziewczyna, choć zdrowy rozsądek namawia mnie, abym jak najszybciej zabierała tyłek w troki i opuściła ten miły zakątek.
Ile czasu przetrwam w deszczu, w lesie? Do rana powinnam dać radę, jestem najedzona, kurtka wielkoluda wygląda na szczelną, zakryje mnie jak namiot. Jeśli będę się poruszać - nie zasnę, a przy odrobinie szczęścia znajdę jakąś drogę. Rano ktoś będzie nią jechał. Wyrwę się z tego.
A może lepiej poczekać do rana? Tu , w suchym pomieszczeniu dopiero o świcie forsować ogrodzenie? A jeśli paziutek wróci? Sama nie wiem.. nie mogę się nakręcać.
Dobrze! Decyduje się zdać na przypadek, zrządzenie losu. Umysł i tak działa mi mniej sprawnie niż zwykle, stres robi swoje.
Decyduje się wybiec ze stróżówki i ściągnąć małą do środka. Okryję ją, napoję kawą. Dam jej kilka minut – może 10, 15, żeby doszła do stanu używalności. W razie czego powinnam mieć coś pobudzającego w torbie lekarskiej.. Jeśli w tym czasie czegoś się dowiem – zostanę, aby rozważyć opcje, jeśli nie – ahoj nocna przygodo, witaj ciemny lesie!
Okrywam się kurtką i wybiegam ze stróżówki.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |