Bob Smith
Bob zrezygnował z genialnego pomysłu zabrania agentowi broni. Sam fakt, że w ogóle o tym pomyślał świadczył w jak głębokim szoku psychicznym się znajdował. Boże, przecież niemal był gotów przeszukać zmiażdżone i porozrywane zwłoki federalnego. Jednak to nie obrzydzenie kazało mu odejść od tych planów. Przemógłby się z pewnością, po tym co przeżył w "hotelu" oraz biorąc pod uwagę, że ściga go śmierć i równie dobrze jego życie potrwa kilka dni jak i kilka godzin to wszystko zmieniało swoje znaczenie i wagę. Teraz gotów był na o wiele więcej, niż jeszcze przed zaśnięciem, nim obudził się w szpitalu - wtedy miał wiele do stracenia, teraz może coś jedynie zyskać. Powód dla którego zrezygnował był prosty tak jak myśl która przeszła mu przez głowę: "Jak stąd znikniemy to zaczną nas szukać a ostatnie czego nam potrzeba to akcja policji z nagłówkiem: ścigamy zabójców agenta, uzbrojeni i niebezpieczni, strzelać bez ostrzeżenia..." Bob sam może i wziąłby na siebie to ryzyko, ale byli z nim jeszcze inni i nie chciał mieć nikogo na swoim sumieniu, tym bardziej, że nigdy dotąd nie czuł oddechu śmierci tak blisko siebie. W razie zgonu nie zamierzał odchodzić z tego świata z ciężarem na barkach. "Boże jeszcze tyle jest to zrobienia..."
Rozejrzał się po sali - wszyscy właściwie byli gotowi do drogi i zmierzali do drzwi, każdy chciał uciec od koszmaru jak najdalej, Bob wiedział już, że od tego koszmaru uciec się nie da... |