Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2017, 16:47   #97
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Opadła na bok, tuż obok ghulicy i spojrzała na stojącego nad nimi Alessandra. Chwyciła swoje własne uda rozchylając nogi i dociągając je do swego brzucha.
- Wejdź we mnie. - Czuła jak krople gorące krople spływają z jej szparki, między pośladkami. Mężczyzna mógł widzieć jak jej mięśnie wewnątrz pracują zaciskając się. Jak do niego wołają. - Błagam Alessandro.

Colonna pochylił się nad narzeczoną. Jego ciało drżało, podobnie jego i wraz z nim drżał jego pal, który został zaproszony do wspólnego tańca. Chciała go, on zaś ją. Gilla leżała obok pogrążona we własnej misie wypełnionej płynem rozkoszy. Agnese chciała go tak bardzo oraz wystawiała swój najintymniejszy kwiat tak, by był jak najłatwiej dostępny. Gdyby chciał oraz mógł czekać mógłby obserwować jej intymność bez najmniejszych problemów, malować potem, jako Portret kobiecości. Każdy zakręcony włosek dookoła jej szparki, każdą kropelkę soczku, mokre, odchylające się płatki oraz kobieca głębia, której początek właśnie prezentowała narzeczonemu. Rozchylone nogi, podciągnięte mocno, prezentowały dokładnie wszystko i prosiły mężczyznę, by ofiarował im rozkosz miłosną.

Chwilka będąca mgnieniem minęła, choć dla Agnese wydawał się ten okres może większy, niż okres jej wampirzego losu, kiedy nadeszło spełnienie. Ruch męskich bioder wypełnił jej piękne ciało tak bardzo mocno, dochodząc do największej możliwej bliskości. Woreczek mężczyzny oparł się na jej rozchylonych, rozciągniętych jego orężem płatkach, zaś sama końcówka dobiła do jej najgłębszej ścianki, tak mocno oraz cudownie, iż wampirzyca przez moment myślała, że oszaleje. Potem nastąpiły kolejne gwałtowne ruchy, coraz mocniej rozchylane nogi przez wzbierającą falę pożądania, jego słowa:
- Kocham cię,
które zawierały wszystko, oraz gwałtownie wzbierające w niej gorąco, które zaczynało wypełniać orgazmem jej piękne ciało. Wampirzyca objęła go mocno puszczając swoje nogi i owijając je wokół bioder mężczyzny.
- Alessandro… - Jęknęła dochodząc. Nie trwało to nawet dłuższej chwili. Igraszki, którym poddawali się od jakiegoś czasu, doprowadziły ją na skraj szaleństwa. Teraz wtulała się tylko w mężczyznę, całując jego ramię. - … kocham cię... - Jej szept ginął wśród jego westchnień i ruchów. - kocham cię tak bardzo Alessandro.
Najcudowniejsze było zaś to, że wszystko jakby stanęło w miejscu, chwile spowolniły i wampirzyca nie potrafiłaby nawet powiedzieć, czy kochają się minutę, czy godzinę. Wszystko liczyło się westchnieniami, jękami, drżeniem rozgorączkowanych ciał. Jeśli zaś jedynie takiego zegara czy kalendarza potrzebowali, wedle jego miary kochali się pewnie wieki. Jej piękne ciało, tak niezwykle delikatne oraz tak silne, mięciutkie i otwierające się, oddawało się jego twardości, pozwalało jej wnikać w siebie, obejmowało ją, otulało sobą doprowadzając do cudownego obłędu niemal. Markiz czuł, jakby rzeczywiście stanowili jego i to uczucie łączyło go z najwspanialszą narzeczoną.

Gilla już dawno siedziała obok przypatrując się im, ale przynajmniej markiz nie miał siły patrzeć nigdzie, poza ukochaną Agnese. Czuł każdą fałdkę delikatności jej ciała, każdą karbkę, każdą nierówność, każdy cieniutki płatek otulający jego pragnący miecz, który swoim ostrzem zaczynał kłuć coraz częściej i coraz mocniej. Wraz z ruchem bioder przyśpieszył oddech. Słodkie westchnienie, ów stały towarzysz zakochanych, wraz z jękiem i krzykiem ruszyły w tany. Czuł się przy niej herosem, najwspanialszym księciem, zaś jego penis był królem wszystkich penisów. Wchodził w nią, rozrywał, podczas gdy ona napierała na niego pozwalając się posiąść. Uwielbiał ją, kochał, pożądał i chciał jej kobiecości, tak samo, jak ona pragnęła jego.
- Agneseeee … - burza gwałtownych wystrzałów przyszła z momentem kulminacji. Florentynka doskonale znała już swego kochanka, wiedziała kiedy, wiedziała jak, wyczuwała każdym kącikiem głębi swojego łona, zaś jej kobiecość reagowała na kulminację męskości. Uderzył w niej, wystrzelił, ponownie jęcząc, powtarzając jej imię, choć czasem było niemal niezrozumiałe niewyraźne. - Ach … ach … ach - dobijał za każdym razem strzelając ponownie. - Agne … - wreszcie ogarnęła go słodka fala orgazmu.

Piękna wampirzyca wtulała się już tylko w mężczyznę. Jej nozdrza wypełnione były zapachem jego potu i krwi. Z uśmiechem ucałowała jego rozpalone ramię i czekała aż Alessandro dojdzie do siebie. Jej dłonie powoli wędrowały po jego plecach. Raz na jakiś czas zerkała na Gillę upewnić się jak ghulica się czuje. Troszkę się nad nią popastwiła.
- Jak się czujesz Gillo. - Jedna z dłoni wampirzycy powędrowała do głowy markiza i ułożyła ją między jej piersiami. Agnese musiała przyznać, że nie ma nic cudowniejszego niż oddech ukochanego na własnej piersi.
- Ach, signora - wymruczała ghulica - to było, to było … kiedyś powiedziałabym, że to uczucie niczym po doskonale przeprowadzonym zabójstwie generała siedzącego wewnątrz kręgu swoich gwardzistów tak, że ci nic nie zauważyli do czasu ucieczki.
- Czyli
? - spytał markiz.
- Czyli trochę bólu, trochę wysiłku oraz świetny efekt - podsumowała ghulica, co Agnese podkreśliła ziewnięciem. Było jej tak wspaniale, że zapomniała o wszystkim poza sprawami łóżkowymi. Jednak natura wampirza dawała oczywiście sygnał odpowiedni, iż nadchodzi czas zastrzeżony. Jednak pomimo tego było jej bardzo przyjemnie.
- Alessandro… - Wampirzyca pogładziła jego włosy. W jej głosie pojawił się niepokój i zawahanie. - wiem, że to trochę straszne, ale…. mogę zasnąć z tobą we mnie.
Po wampirzycy widać już było, że zasypia. Powieki powolutku opadały, a Agnese najwyraźniej bardzo starała się powstrzymać ziewanie.
- Dobrze kochana, że mnie ostrzegłeś. Rozumiem już, ale gdybyś nie powiedziała, mógłbym uznać, że się tak wynudziłaś - powiedział pół poważnie pół żartobliwie.
Wampirzyca wtuliła się w mężczyznę i zamknęła oczy, ciesząc się góra em rozchodzącym się od jej podbrzusza.
-Skarbie…- ziewnęła. - … z tobą się nigdy nie nudzę.


Przez chwilę jeszcze całowali się, jeszcze Agnese odpowiadała na jego pieszczoty, jeszcze jej umysł siłą woli wstrzymywał się nad oddaniem potędze spania. Jednak wreszcie jej powieki opadły, zaś ciało znieruchomiało na paręnaście godzin. Czuła jednak, iż nawet w tej chwili jego ramiona oraz usta na swoich pięknych wargach.


5 września 1503, wieczór


Kolejny wieczór, który zapowiadał się wspaniale. Odkąd signora Contarini zakochała się, wstawanie nie było już przymusem, obowiązkiem, czy rutyną, ale chwilą, która pozwoli zobaczyć bliskie jej osoby. Jedną oczywiście z nich była Gilla. Ghulica stała tuż przy jej łożu i uśmiechała się. Co ciekawe, wszystko było przygotowane już do kąpieli, zaś Alessandro gdzieś nie mogła dostrzec.
- Witaj signora – uśmiechnęła się do swojej pani ghulica. - Dzisiaj musi się pani spieszyć. Signor markiz także jest w trakcie przygotowań.
- Yhym
… - wampirzyca wyciągnęła dłoń w stronę Gilli. - To spotkanie z kuzynem kardynałem?
Gdy ghulica nachyliła się i wyciągnęła dłoń by pomóc jej wstać, Agnese pociągnęła i po chwili obie były w łóżku. Wampirzyca ułożyła się wygodnie na leżącej po nią kobiecie i wysunęła dłoń pod jej suknię.
- Wyspałaś się?
- Tak signora, zawsze kładę się rano, żeby móc ci służyć, zresztą twój narzeczony tak samo
- odparła Gilla. - Pani, uwielbiam miłość z tobą, jednak naprawdę nie wiem, czy mamy teraz na to czas. Może powinnaś raczej skupić się na sukni? - Gilla zaczęła całować ucho wampirzycy, zaś jej dłoń gdzieś pobłądziła na pośladkach signory Contarini.
Dłoń wampirzycy dotarła już do kobiecego kwiatu Glli.
- Suknia to prosta rzecz. Trzeba ją tylko włożyć. - w tej sekundzie Agnese włożyła jeden paluszek w szparkę ghulicy.
- Ach, signora, tam akurat sukni nie wkładam. To miejsce jest zbyt małe. Być może ty masz tak obszerne, pozwól, że sprawdzę także - Gilla starała się przestawić tak, aby móc się dobrać do kwiatu Agnese. - Uwielbiam signora i ciebie i twoją szparkę - wyszeptała.
Wampirzyca nachyliła się do jej ucha i dotknęła go ustami.
- Słyszałam, że mego narzeczonego uczyłaś innego określenia na to magiczne… mokre miejsce.- Do pierwszego palca dołączył drugi. - Jakoś na “c”? - Palce wampirzycy rozdzieliły się napierając na ścianki Gilli.
- Ależ pani, prosze, nie wykorzystuj, ach, sytuacji - jęknęła Gilla. - Kiedy robisz tak, nie mogę ci się oooprzeć. To takie pooodniecające … to słowo … wyrwało mi się. Kobiety z ludu, jak ja, używają go bez problemu, ale damy zdecydowanie, nie … proszę, nie przestawaj - ghulica jednak nie zdołała się dobrać do kobiecego sezamu Agnese. Zwyczajnie nie mogła oprzeć się pieszczotom oraz przyjemności, która zaczęła ją właśnie ogarniać.
Wampirzyca wyczuła pod palcami, że Gilla już naciska na jej paluszki, że jej mięśnie już napinają się by przyjąć coś większego. Bez problemu odnalazła najciekawszy element w postaci tareczki i zaczęła po nim przesuwać trzecim już palcem.
- Lubię się uczyć nowych słówek, toż nie będę go używać jeśli “nie wypada”.
- Aaa … signora … wiesz, że tam jest najwspania … proszę … coh, ciiii … pka
- wyjęczała wreszcie Gilla. - Ale nie używaj go, bo jest pospo … lite - rozciągnęła nogi jak najmocniej mogła - proszę szybcieeeej! - sapnęła głośno, czemu zawtórowało głośne, sprężyste pukanie do drzwi.
- Kto tam? - Agnese przyspieszyła ruchy swojego paluszka, pozostałymi dwoma napierając na ścianki Gilli. Drugą ręką zasłoniła usta ghulicy, która gwałtownie nabrała powietrza, żeby nie jęknąć.
- Kochanie, to ja, czekam. Właśnie balwierz wyszedł i no wiesz, jestem gotowy - usłyszała głos markiza, który musiał się pewnie poddawać zabiegom golibrody oraz wszelkim innym potrzebnym mężczyźnie należącemu do warstwy arystokratycznej.
- Wejdź, już kończę. - Agnese wypięła pupę, by markiz mógł ją zobaczyć gdy wejdzie. Natomiast pomiędzy jej palcami spłynęła kolejna porcja soków Gilli, Agnese wyszeptała do niej cicho.
- Bo kończymy, prawda? - Mrugnęła do ghulicy i docisnęła paluszek napierając na tareczkę, by po chwili powrócić do szybkiego ruchu.
- Taaakk - jęknęła ghulica, zaś Agnese poczuła, jak drży coraz mocniej, zaś podczas ruchu jej dłoni, biodra kobiety same wychodzą na przeciw. Contarini czuła, jak wewnętrzne ścianki pochwy coraz mocniej przywierają do jej palców, jak zaciskają się jednocześnie będąc skropione coraz większą ilością soczku. Jak wreszcie napierają na jej dłoń …
- Ach, signora! - jęknęła Gilla i nagle jej ciało rozluźniło się mocno.
- Nono, na dobry początek dnia - usłyszała Agnese markiza, który wszedł do komnaty podchodząc szybkim krokiem do łóżka. - Mogę cię ucałować na dzień dobry, najdroższa moja? - spytał. Był niezwykle elegancko ubrany.
Wampirzyca powoli wysunęła paluszki, jeszcze chwile drażniąc się z płatkiami Gilli.
- Oczywiście, kochanie, pozwól tylko, że się obrócę. - Mrugnęła do niego zerkając przez ramię i ucałowała dochodzącą do siebie Gillę.
- Wobec tego niecierpliwie czekam - kiedy się przekręciła wziął ją szybko w ramiona. - Kocham cię na dzień dobry, na dobranoc i zawsze w trakcie - uradował się swoją piękną, nagutką narzeczoną. - Cóż, im szybciej wrócimy … - mrugnął do niej słodko.
- On ma rację, signora, choć było tak mr … miło - wymruczała Gilla.
- Już, już się spieszę. - Wampirzyca z rozbawieniem zerkała to na jedno to na drugie. Po czym skorzystała z pomocy markiza, wstając z łoża. - Myślisz, że udałoby się znaleźć w mojej garderobie coś pasującego do stroju Alessandra, Gillo?
- Zdecydowanie
- odparła ghulica ciężko wzdychając. - Musimy znaleźć coś pasującego do stroju markiza. Hm … chyba mam pewien pomysł - ghulica jakoś wydostała się w łóżka i najpierw wytarła swoją szparkę i uda mokre od soczku. Później ruszyła do skrzyń. Gdy odeszła wampirzyca ze smakiem oblizała paluszki, którymi przed chwilą się zabawiała, zerkając zawadiacko na markiza.
- Jego Eminencja czeka, moja droga, na nas za jakąś godzinę do dwóch - wyjaśnił.
Wampirzyca zakończyła “mycie” przeciągając językiem po palcach, powoli, obserwując jednocześnie markiza.
- Może jakoś uda się nam wyrobić.- Agnese uśmiechnęła się ciepło do Alessandra.
- Mam nadzieję, wiesz kochanie, wolałbym dotrzymać swojej umowy, choć zdecydowanie spędzenie z tobą tego całego czasu w łóżku byłoby przyjemniejsze.
- Może być ta, signora
- Gilla pokazała pani suknię niezwykłej elegancji, jednocześnie zaś kolorystycznie stonowaną, głównie w odcieniach sepii i złota. - Jak się pani podoba, a panu markizie?
- Wedle mnie jest wspaniała
- odparł mężczyzna. - Przymierzysz kochanie?
- Mierzyłam ją mój drogi gdy była szyta. Teraz ja założę
. - Agnese mrugnęła do niego. - Gillo, Alessandro pomoże mi z halką i narzuceniem sukni, mogłabyś zdobyć dla mnie kielich czegoś dobrego? - Wampirzyca spojrzała niepewnie, na ghulicę. Gilla szybciutko przygotowała się i ruszyła na zewnątrz, zaś markiz podał jej halkę.
- To kochanie przez głowę? - spytał.
- Tak, tylko upnę, pończochy. - Agnese sięgnęła po pas i przysiadła na fotelu, wciągając na nóżki delikatny materiał. Jasne było, że znów nie zamierzała włożyć pantalonów. - Tak jest prościej.
 
Kelly jest offline