Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2017, 21:10   #99
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Rozmawiając tak, przekomarzając się, wyobrażając sobie wspólne rozkosze łoża dotarli do siedziby kardynała kolonny. Obecnie całe Kolegium obradowało w Kościele Najświętszej Marii Panny za Murami i w tych okolicach purpuraci mieszkali lub wynajmowali domy. Kardynał Colonna posiadał swój, właściwie przypominający bardziej twierdzę, niż klasyczny pałac, ale tak już bywało w Rzymie, że przezorni wznosili forty zamiast domów. Oczywiście zostali zapowiedziani, otwarła się brama wpuszczając na dziedziniec wóz oraz obstawę. Sam dziedziniec przypominał także raczej plac manewrowy, niż wspaniały ogród Palazzo di Venezia, który był jednym z najładniejszych wśród rzymskich rezydencji. Oczywiście do drzwiczek przyskoczył przyboczny, otwarł je, rozłożył schodki. Pierwszy wysiadł markiz, który zatrzymał się tuż przy drzwiach podając dłoń narzeczonej by ułatwić zejście. Przy karecie stał kardynalski służący, który skłonił się grzecznie. Był to, co ciekawe, mnich w brązowym habicie. Uniósł dłoń na powitanie, wymruczał błogosławieństwo.
- Jego Eminencja oczekuje państwa. Proszę za mną.
Wampirzyca pochyliła głowę na błogosławieństwo. Wchodząc do budynku nasunęła na głowę kaptur, od lekkiego płaszcza, który dobrała jej Gilla. Na twarz założyła poważną maskę, jaką zawsze lubiła przywdziewać gdy miała rozmawiać z kimś obcym i według niej niebezpiecznym. Idą wraz z narzeczonym korytarzami czuła tutaj rzeczywistą pobożność oraz wiarę, która wręcz promieniowała ze ścian budowli, a która bardzo przeszkadzała w używaniu wampirzych dyscyplin. Zresztą podobnym blaskiem emanował idący mnich, jak można było przypuszczać franciszkanin.

Wspólnie dotarli do drewnianych drzwi przy których mnich zatrzymał się.
- Jego eminencja oczekuje państwa - otworzył drzwi przed markizem oraz przyszłą markizą. Kiedy weszli do gabinetu sam pozostał na zewnątrz.
Kardynał Colonna, bowiem niewątpliwie to on ich powitał powstając oraz błogosławiąc wydawał się szczupłym, eleganckim mężczyzną. Miał kardynalski strój oraz, kiedy nadeszli, siedział przy biurku ekspediując pewnie listy.


Oczywiście zostawił swoje zajęcie oraz ruszył na powitanie.
- Drogi kuzynie - uniósł dłoń na powitanie - szanowna pani Contarini. Witam w skromnych progach tego klasztoru, który na czas konklawe użyczył mi swoich pomieszczeń. Bardzo dawno nie widzieliśmy się. Cieszę się, że wyrosłeś na tak dzielnego młodzieńca.
Markiz skłonił się całując pierścień kardynalski nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Wypowiadający się ze swobodą kardynał, książęcy syn, doświadczony polityk, posiadał naturalną przewagę.
- Wasza eminencjo. Pozwól, że przedstawię ci moją narzeczoną, choć widzę, że ją znasz.
- Ach, mój dobry znajomy, kardynał Medici, wspomniał mi o wizycie w twoim pałacu oraz oczywiście o rozmowie z signorą. Nie wiedziałem jednak, że pani Contarini jest twoją narzeczoną. Pozwólcie, że wam pogratuluję oraz siadajcie proszę
- wskazał przybyłym na stojące nieopodal biurka krzesła.
Agnese tak jak i markiz ucałowała podany pierścień, po czym zajęła wskazane miejsce. Dopiero teraz pozwoliła sobie na zsunięcie kaptura. Uśmiechnęła się lekko, widząc, że rozmowa zapowiada się na bardziej przyjacielską. Czekała spokojnie, aż mężczyźni zaczną. Jej dłonie spokojnie spoczęły na kolanach.
- Wasza Eminencjo, pragnęlibyśmy prosić, byś pobłogosławił nasz związek oraz chcieliśmy zaprosić cię na nasz ślub. Niestety, ze względu na sytuację nie ustaliliśmy jeszcze daty.
- Tak
- westchnął kardynał - biedny Rzym, zaś co do błogosławieństwa, oczywiście, macie je. Ba nawet mogę zrobić więcej. Jeśli zawiadomić mnie wcześniej, chętnie połączę wasze dłonie mocą Kościoła.
- Wasza Eminencja
- zadrżał wyraźnie markiz - jest niezwykle łaskawy.
- Przecież jesteśmy kuzynami. Wprawdzie twój ojciec był, cóż powiedzieć, bardzo niechętnym współpracy rodzinnej. Przynajmniej niekiedy, lecz słyszałem o tobie, że zdecydowanie wrodziłeś się w matkę.
- Pozostawmy dawne czasy, Eminencjo, nasza rodzina oraz wszystkie muszą zjednoczyć swoje wysiłki dla dobra Italii
- rzucił komunałem markiz.
- Byłoby tak najlepiej. A co powie twoja narzeczona, która, jak wiem, posiada rozliczne związki oraz posiada rozmaite koneksje w naszym Rzymie.
- Ach przyznam, że z przyjemnością słucham rozmowy kuzynostwa, gdyż jedyny związek jaki posiadam jest to związek z markizem di Colonna
. - Agnese uśmiechnęła się szczerze. Celowo wskazała na związek w charakterze rodzinnym. Z tego co widziała kardynał wiedział o niej sporo, a ona o nim prawie nic, a na razie wolała nie używać prezencji. - Myślę też, że wasza eminencja troszkę przecenia moje wpływy w waszym Rzymie.
- Niemniej kardynał Medici wiele mówił o twoich umiejętnościach negocjacyjnych oraz jesteśmy ci wszyscy wdzięczni, iż przyczyniłaś się, signora, do rozwiązania problemu księcia Romanii
- powiedział Giulio, zaś Alessandro ledwo opanował zdziwienie.
- Dano mi do rozegrania bardzo dobre karty, Wasza Eminencjo. Trzeba by być nieudacznikiem, by nie potrafić z nich korzystać, jeszcze w tak sprzyjających “warunkach”. - Miała nadzieję, że kardynał załapie, już mówi tu o jej domniemanych relacjach z Francją, wolałaby wdrażać markiza inaczej w politykę.
- Być może, signora, być może. Wprawdzie faktycznie książę Romanii … lecz cóż książę Romanii. Słyszeliście może, że wyjechał z Rzymu z kilkusetosobowym oddziałem, następnie jednak wymknął się bocznymi drogami, wsiadł na galerę przygotowaną oraz odpłynął do jednego ze swoich nadbrzeżnych zamków na północy Lacjum? - widocznie kardyna macał grunt. Nawet jeśli załapał, że coś pomiędzy parą narzeczonych jest nie tak, to wystrzeliwał pewne informacje, chociaż akurat ta była ciekawa.
- Panie, brak mi mocy by móc śledzić poczynania księcia Romanii. - Agnese miała spokojny głos, jakby właśnie usłyszała, co zostanie podane dziś na kolację. - Czy w jakikolwiek sposób może to zaszkodzić konklawe? Gdyż wierzę, że taki ruch głównie wynika z tego, że książe pragnął się czuć bezpiecznie we własnych włościach i móc wygodnie wydawać polecenia wojskom.
- Och, niewątpliwie signora, chciałby zachować wojsko oraz włości, problem jest jedynie taki, że dowództwo zaoferował mu poprzedni papież, zaś włości jego należały do innych, on zaś łaskawie ich pozbawił. Domyślacie się, że owi właściciele, chcieliby odzyskać, co ich niegdyś było. Natomiast wymknął się, ponieważ podobno silne wojsko wynajęte przez Orsinich zablokowało mu przejście
- wyjaśnił kardynał. - Taka przynajmniej krąży informacja, całkiem nawet prawdopodobna.
- Tak jak monety przechodzą z rąk do rąk, tak i posiadłości, szczególnie w tych ciekawych czasach targających zamieszkami nie tylko Rzym lecz i całą Italię. - Agnese od jakiegoś czasu darzyła sama Orsinich lekką niechęcią i chętnie by im przeszkadzała. Zerknęła na markiza i uśmiechnęła ciesząc, się że wtedy nic się mu nie stało
.- Ważne jest by odpowiednio skorzystać z potyczek, którymi zajęli się inni.
- Prawda. “Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube” powiadają Habsburgowie mając wiele racji. Niechaj inni się biją … jednak oprócz zaproszenia na ślub, czemu zawdzięczam waszą wizytę.
Markiz ewidentnie dał chwilę Agnese na odpowiedź, jesli zas nie zrobiłaby tego planował rzucić jakiś banał.
- Przyznaję, że poprosiłam markiza by móc się spotkać z Waszą Eminencją, z uwagi na naszego wspólnego znajomego, a także pewne niepokojące mnie wydarzenie jakie ostatnio miało miejsce.
- Ooo, signora, skoro tak, jakież wydarzenie zaprzatnęło twoją uwagę, bowiem tyle się teraz dzieje, poczynając od przygotowań do Konklawe …
- A czy juz wiadomo, kiedy ma się odbyć?
- Owszem, przyjęliśmy 22 września, jako datę wyboru. Wcześniej, sami rozumiecie
… - rzeczywiście data została wybrana dosyć szybko, aczkolwiek oznaczało to, iż ze ślubem trzeba będzie chwilkę poczekać.
- To trudny czas wymagający wielu ustaleń. - Agnese mówiła to spokojnie, ale była lekko zirytowana, to znacznie wydłuża czas jaki będzie musiała poświęcić na obracanie się pomiędzy kardynałami i pilnowanie swoich interesów. Choć musiała przyznać, że niektóre elekcje były odwlekane nierównie dłużej, zaś trwały lata.
- To prawda. W związku z tym chciałbym wam kogoś przedstawić - zaproponował - jeśli nie macie nic przeciwko temu - wspomniał lekko. - Kolega kardynał, niedawno przybyły. Niewątpliwie ucieszy go możliwość spotkania z wami oraz porozmawiania na temat rozmaitych spraw.
- Wasza Eminencja jest naszym gospodarzem. Lecz mam pewną obawę iż może być to jedna z person, które wzbudziły mój niepokój
. - Agnese uśmiechnęła się. - Będzie to wielki zaszczyt.
- Ależ signora, nie wolno tak mówić o najbardziej uczciwych kardynałach
- uśmiechnął się ironicznie. Widać było, iż rozmawia głównie z Agnese, traktując markiza jako uprzejma przybudówkę. Jednak absolutnie nie tak, by dać powód do obrazy. Musiał jednak wiedzieć, iż to właśnie Contarini podejmowała się poselstwa do księcia Romanii, zaś markiz nie miał z tym nic wspólnego. Pewnie dodatkowo zachodził, jakiż to interes ma Florentynka chcąc poślubić Colonnę. choć chyba faktycznie odpowiadało mu to, ponieważ dawało szansę wzrostu znaczenia rodziny.
 
Kelly jest offline