- Dowiesz się w swoim czasie - odburknął Zahiji Upokoina, który podjechał na swoim wielbłądzie i z jego grzbietu spoglądał na unoszący się ku niebu dym. - To moi ludzie, ręczę za nich - powiedział do strażników.
- Przestrzegajcie tego, co napisano w Księdze, gdyż słowo Fahima jest Święte - odpowiedział Bliźnie zapytany strażnik. Potem popatrzył na pozostałych członków karawany. - Nieszczęście spadło na naszą osadę. Ale o tym powie Wam Starszy Hasram, oto nadchodzi....
Do karawany zbliżył się stary mężczyzna odziany w błękitną kefiję, z pasującym kolorem zawojem na głowie. Ukłonił się głęboko, palcami dotykając ziemi u swych stóp, a potem serca i ust. - Jam jest Hasram, Starszy Vazikh. Moje słowo jest tu ważne, ale liczę się ze słowem każdego mieszkańca. Szanuję Boga Jedynego i modlę się do niego o trzech porach dnia, a On obdarza mnie zdrowiem i długim życiem. Szanuję prawa gościnności, a goście są mile widziani w mym domu, jeśli i oni szanują ziemi, po której stąpają i ludzi, którzy ich otaczają. Mimo, że lud tutaj bogobojny i wierny pisanemu Prawu, to na Vazikh spadło nieszczęście. Pozwólcie za mną, a opowiem Wam co się wydarzyło...
U Hasrama w domu, prostym, pobielonym budynku z zacienionym ogrodem pośrodku, zostali ugoszczeni rozwodnionym winem, gotowaną baraniną i żółtą kaszą. Hasram, gdy trzej kupcy i bezpośrednia obstawa posilali się, siedział ze skrzyżowanymi nogami na dywanie i oddawał się modlitwie z użyciem różańca. Gdy goście skończyli, ożywił się.
- Wielkie zło powiło się w okolicy Vazikh - powiedział poważnie. - Księżyc temu, kupcy podróżujący przez stepy w okolicy osady zaczęli się skarżyć na ataki stepowych wilków. Nic wielkiego, zdarzają się co parę lat, gdy zwierząt jest zbyt dużo. Jednak ataki się nasilały i wilki nie atakowały tylko zwierząt, ale i ludzi. Trzy tygodnie temu do Vazikh dotarł Abdullah al Rahmani, kupiec, który jako jedyny uszedł z życiem z całej karawany, zaatakowanej przez wilki. Zginęło już wielu ludzi, zarówno podróżnych, jak i mieszkańców Vazikh. Tych trzech nieszczęśników, to ostatnie ofiary wilków...
- Doszło do tego, że posłaliśmy po Mędrca z Hahrm, który jednak nie przybył osobiście, a przysłał swego ucznia Malika. Malik przybył sześć dni temu i oznajmił nam, że zna rozwiązanie dręczącej Vazikh plagi - opowiadał dalej Hasram, a Irunoi wyraźnie się niecierpliwili, znudzeni. - Malik twierdzi, że aby rozwiązać problem wilków, należy prosić o pomoc Czerń, Krew, Ptaka i Jeźdźca. Czy to o Was mówi?
- Bah! - wykrzyknął w końcu Upokoinai zerwał się na nogi. - Cóż za brednie! Głupie przepowiednie! Powiedz lepiej starcze, gdzie tu w okolicy znajduje się kurhan Maharija? Po to tu przyjechaliśmy, a nie żeby słuchać Twych bajek!
- Wzgórze Władcy Jeźdźców... - odparł niezrażony Starszy. - Spotkajcie się z Malikiem i wysłuchajcie jego słów, a potem porozmawiamy o Mahariji. Powiem Wam gdzie jest kurhan, gdyż nie jesteście jedynymi, którzy go ostatnio poszukują, ale Wy podejmiecie się zadania. Zgoda?
- Jak to? Kto jeszcze szuka kurhanu? - Irunoi był wyraźnie wzburzony. Wieść go zaniepokoiła, ale Hasram nie był łaskaw odpowiedzieć na to pytanie. Irunoi przez chwilę rozmawiał ze swoimi pobratymcami w ojczystym języku, który nieprzyjemnie kojarzył się z sykiem węży. Gdy się naradzili, Upokoina znów przeszedł na rusanamański. - Zgoda. Moi ludzie podejmą się zadania, a Ty wskażesz im kurhan. - I nim ktokolwiek z awanturników wyraził zaskoczenie bądź prostest takim obrotem sprawy, Upokoina dodał. - Zapłacę Wam dodatkowo.