Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 01:42   #129
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27


Rozmowa między Pazurem a Khainitą była dość sztywna i nie trzeba było geniusza dialogu by wyczuć, że ci dwaj nie przepadają za sobą. Nawet dwaj bracia zezowali niepewnie to na jednego to na drugiego wyczuwając, że mają w tej całej sprawie kluczowe znaczenie. Roger wydawał się być całkiem na luzie i zachowywał się jakby było mu obojętne czy gdzieś podwiezie pstrokatą gromadkę czy nie. Wujek Angie zaś mówił o tej podwózce jakby właściwie też mu wcale nie zależało na wspólnej jeździe furgonetką zwłaszcza, że przecież mieli w zapasie skitranego busa więc alternatywa jakaś była. Niemniej jednak jakoś się dogadali. Roger coś mruknął by wskakiwać i dwaj chłopcy wskoczyli bez żadnych oporów. Zajęli miejsce zaraz za siedzeniami szoferki gotowi pokazywać gdzie trzeba jechać. Za nimi do furgonetki wsiadła reszta dorosłych.

Chłopcy w roli przewodników po rodzimej osadzie sprawdzili się świetnie. Choć łatwo znowu dali się ponieść fali entuzjazmu chyba z samego faktu jechania jakimś pojazdem a jeszcze przecież mieli bardzo ważne zadanie bo dorośli liczyli się z ich zdaniem. Naturalnie zapytali Rogera czy da im poprowadzić ale ten parsknął tylko wymownie i nawet chłopcy zrozumieli, że nic z tego. Obydwaj w tym momencie spojrzeli tęsknie na Vex która jak dotąd pewnie należała w ich opinii do tej fajniejszej populacji dorosłych co dała im się pobawić swoimi zabawkami gdy jechali do ich domu. Na miejsce zajechali ledwo wyruszyli. Kilka kwartałów dalej co samochodem było do przejechania w parę chwil.

Tym “na miejscu” okazał się płaski, drewniany dom z obłażącą farbą podobny stylem i wystrojem do innych budynków w tym miejscu. Nie wyróżniał się jakoś niczym specjalnym poza tym, że gdy chłopcy już wskazali go jako docelowy i van się zatrzymał z wnętrza wyszły ze dwie postacie. Sprawiały wrażenie i miejscowych i raczej zaciekawionych kto przyjechał. Wewnątrz przez dawno temu wybite okna widać było kolejne postacie wewnątrz domu. Domy właściwie przypominały jakiś przydrożny motel. Seria dwóch parterowych domów układających się w kwadratową podkowę z czego Roger zajechał z tej otwartej i niezabudowanej strony która zresztą widocznie kiedyś służyła jako główny wjazd do tego motelu. Postacie kręciły się w pierwszym domu z brzegu.

- Dzień dobry! - dwaj bracia wypadli pierwsi z furgonetki wpadając w wodę i rozbryzgując ją z entuzjazmem wygłodzonej szarańczy rzucajacej się na ziarno w spichlerzu.

- Chłopcy? A co wy tu robicie? Nie powinniście być w domu? - zapytał jeden z tych mężczyzn który wyszedł na ganek. Ganek był trochę wyżej od gruntu więc podobnie jak parter budynku nie był zalany wodą. Facet mówił jak zwykle dorośli mówili do dzieci gdy odkrywali ich obecność w miejscu do tego nie przeznaczonym.

- Nie! My jesteśmy przewodnikami! - zawołał wyraźnie dumny ze swojej roli Jack wskazując na siebie, na brata i na ludzi w furgonetce lub z niej wysiadających.

- No! To jest Angie, jej wujek i Vex! To oni rozwalili Piaskowe Psy na stacji dzisiaj rano! - James pokiwał głową i wołał z nie mniejszym entuzjazmem prawie jakby co najmniej sam miał swój współudział w rozwalaniu tych Piaskowych Psów.

- Ach. - facet się zająknął i nagle zrobił niezbyt mądrą minę patrząc niepewnie na kobietę z którą chyba wyszedł zapalić papierosa na ganek gdy dowiedział się od chłopców kto przyjechał czarnym vanem. Wujek Angie też cicho westchnął ale tego pewnie ani chłopcy ani dorośli na ganku chyba nie usłyszeli.

- Chłopcy? Co wy tu robicie? Mieliście czekać w domu. - z wnętrza zdawało by się bardzo mrocznej budowli dobiegł zdziwiony i trochę podszyty irytacją głos Kate, mamy chłopców. Chyba była tak samo zaskoczona ich przybyciem jak i dorośli na ganku.

- Oj mamo! My jesteśmy teraz przewodnikami! - chłopcy wykrzyczeli tak, że pewnie słychać było ich w całej okolicy na wypadek gdyby ktoś pewnie nie usłyszał o ich bardzo ważnej funkcji jaką pełnili obecnie za pierwszym razem.






Jess obserwowała jak przewaga broni zasięgowej jaką dzierżyła topnieje z każdym krokiem jaki ta dziewczyna a za nią ten facet z siekierą skracali z każdym krokiem. Mimo, że rusznikarka wycelowała karabinek prosto w pierś nadbiegających ci w ogóle nie zwolnili. Zupełnie jakby byli aż tak zaślepieni gniewem, że nie kontaktowali laski z wycelowaną bronią albo nie wierzyli, że strzeli. A może myśleli, że zdążą? Ciężko było zgadywać. Ale co było dość denerwujące czy by chcieli dopaść Jess, czy furę Lestera, czy wbić się do tego zdezelowanego lokalu gdzie byli teraz obaj bracia i Ana to praktycznie mieli tą samą trasę do pokonania. Gdzieś tam w dali z budynków i na ulicy wyszli ludzie, coś pokazywali i coś krzyczeli właśnie na tą scenkę gdzie aktorką była też i Jessica ale w tej chwili wydawali się daleko stąd i docierało do niej ich obecność i krzyki jak przez grubą warstwę wody.

A może się umówili? Licząc na dezorientację strzelca taką dziwną scenką z siekierą jako głównym rekwizytem. A naprawdę działali razem. Wtedy oboje byliby prawie na miejscu. I nieważne czy chcieli dotrzeć do lokalu, samochodu czy do niej. Czas się kończył. Dziewczyna już dobiegała do tylnego zderzaka Forda, dzieliło ją od Jess ostatnie kilka kroków. Rusznikarka miała ostatni moment by strzelić inaczej dziewczyna albo ją zaatakuje albo minie.

- Derek! Derek puść mnie! To ja Ana! Co robisz?! - zza pleców do Jess doszedł głos Any. Brzmiał jakby dziewczyna była już nieźle zdenerwowana, zdesperowana i przestraszona.

- Kurwa puść ją! - krzyknął też zdenerwowany Simon. - Lester! Pomóż! - brzmiało jakby właśnie Simon dojrzał starszego brata i z wyraźną ulgą prosił go o wsparcie.

- Stój! Stój mówię! Stój bo cię rozwalę! - dał się słyszeć piorunujący ton Lestera i Jess miała dziwną pewność, że najstarszy z nich wspomógł swoje słowa wymową wycelowanej lufy.


- Ah! Kurwa! Odpierdol się! Złapał mnie któryś! Ja jebie odpierdolcie się! - Simon nie był tak delikatny jak Ana w słowach ale też wydawał się zaskoczony i zdezorientowany dziwnym zachowaniem domowników.

- Kurwa dość tego! - syknął rozzłoszczonym głosem Lester i przystąpił do bardziej fizycznych środków perswazji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline