Cedmon z umiarkowanym entuzjazmem wysłuchał informacji.
Czy to o nich chodziło?
Czerni było u nich pod dostatkiem, mieli w grupie wiedźmę krwi, on sam był jeźdźcem. Ianus to zapewne ptak...
Dodatkowa zapłata. Te słowa zabrzmiały w uszach Cedmona całkiem nieźle, ale stale kryły w sobie wiele tajemnic. Upokoina im nie płacił, przynajmniej nie w brzęczącej monecie. O jaką więc sumę chodziło? I o co w ogóle chodziło z tym wzgórzem? Władca Jeźdźców brzmiało jak jakiś wielki wódz koczowniczych hord.
Cedmon zaczął się zastanawiać, czy słyszał o kimś, kto by pasował do tego określenia.
Ale jeśli to kurhan, to chodziło z grób. Pewnie pełen skarbów (co brzmiało dobrze) zabezpieczonych paskudną magią (co wcale dobrze nie brzmiało), strzeżonych, być może, przez demony (co brzmiało równie źle). Tutejsi musieli wiele o tym wiedzieć i, zapewne, trzymać się od tego miejsca z daleka... po tym, jak paru ciekawskich źle skończyło.
- Brzmi to interesująco - powiedział, zanim którykolwiek z kompanów zdążył się odezwać - zanim jednak zdecydujemy, czy będziemy nadstawiać głowy - dodał - musimy wiedzieć dużo, dużo więcej. W tym i to, kto z was - spojrzał na kupców - wybierze się z nami.