Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 21:50   #97
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Erven

Czas: Ranek.
Miejsce: Las w okolicach Garollo.
Skład grupy: Larisa, Arnice, Quen Yan, Rok, Erven


W grupie brakowało Martiego. Oczywiście stawił się na miejscu zbiórki. Wyszło wtedy na jaw, że jednym z jego zwierzątek jest Tigrex, co z kolei wykluczyło go z polowania.

Wszelka zwierzyna uciekła by przed pupilkiem. Pozostałe, rzekomo nie chciały wstać o tej porze dnia.|

Larisa razem z Rokiem, prowadzili grupę. Podążając na słuch lisicy oraz za wzrokiem hełmu strzelca.
- Więc. Planowo mamy upolować Uswolfa, którego wataha zabłądziła na te tereny, oraz Rathaslosa, bo jest zapotrzebowanie na jego skrzydła.
- Co wiemy o zagrożeniu? - zapytał Erven
- Uswolf-y - zaczęła Quen - To raczej typowa wilcza wataha, z samcem alfa na czele. Polują w grupach, działają taktycznie, potrafią zastawiać pułapki. Aż dziw że zawędrowały aż do Unii, bo to raczej pospolita fauna Selvan. Rzadko się zdarza, ale nie jest to niemożliwe by pojedyncze jednostki potrafiły wytwarzać ładunek gromu. Jako pupila da się je nawet nauczyć Ki.
- Rathalos jest tutaj najmniejszym problemem. Jedynie trzeba go strącić w powietrzu lub nim się wzbije. To właśnie wilków się obawiałam. {larisa}
- Formacja rombu z Rokiem w środku by w przypadku Uswolf’ów być przygotowanym na zasadzkę z ich strony. Larisa prowadzi. Arnice, lewa strona, Quen prawa. Ja zamykam romb. Broń na pogotowiu. Jak ich zwietrzymy nim nas zwietrzą to pomyślimy. Co do ptaszyny to nawet jak się wzniesie to Rok przestrzeli staw barkowo-skrzydłowy magicznym pociskiem. Potem pójdzie łatwo. {Erven}
W gotowej formacji przedzierali się jeszcze kilka minut. Pierwszy zareagował Rok.
- Cele. 10. Po pięć z każdej strony. Za krzakami. Jeden samotny naprzeciwko, jakieś 100 metrów.
- Będą próbowali nas otoczyć. - oznajmiła Queen.
- Mam plan. - powiedział mag - Robimy zasadzkę. Niech oni pomyślą że mają nas w zasadzce, a my atak z naszej zasadzki. Rzucę zaklęte kryształy ładunkowe które zamrożą wilki kiedy wejdą w ich okolice. Następnie wykończymy pozostałe i te. Zachowujcie się swobodnie, ale bądźcie czujni. Ja przygotuję naszą niespodziankę. Zestroję kryształy by działały tylko na zwierzęta, ale miejcie na uwadze by wciągnąć je w nie. Dowolność eliminacji celów, ale nie łamcie formacji.
Grupa podążała względem szybko przedstawionego planu.
Dwie grupy Uswolf-ów wyskoczyły praktycznie w tej samej chwili.

Wyglądały na wygłodniałe, mimo to, pozostały zwinne.
Rzucone kryształy zdołały zatrzymać 5 sztuk. Kolejne dwa zginęły jeszcze w locie rozcięte przez miecz Larisy i wodny strumień Quen. Arnice nie wykonała żadnego ruchu. Pozostałe 3 wilki zatrzymały się nie wiedząc czy uciekać czy walczyć.
Rok beznamiętnie przeładował karabin, przyłożył od ramienia i wystrzelił w stronę krzaków. Odległy cel - samiec alfa... zapewne nie był świadomy swej śmierci.
- Tłoczno tu - oznajmił snajper
- Już niedługo. Dobić resztę. - powiedział Erven wyciągając dłoń i telekinetycznie zaciskając klaszcze na szyi wolnego wilka. Następnie gwałtownym ruchem nadgarstka wywarł silną presję związaną z przegięciem szyi. Ot, skręcał kark.
- No to pozamiatane. - oznajmiła lisica zabijając ostatniego osobnika. - Pozostał... Rathalos. Choć mam wrażenie że coś nie gra... {Larisa}
- Oskóruję je i zbiorę kły. Jako dowód i dodatkowy zarobek.{Arnice}
- Jeśli nie masz nic przeciwko Arnice to z chęcią się poprzyglądam, a potem wytarguje dla was lepszą cenę. - powiedział Erven, a następnie zwrócił się w stronę Larisy - Co masz na myśli? To, że były wygłodniałe, choć powinny mieć tu dość ofiary łownej?
- Właśnie. W tych lasach zwykle jest dość zwierzyny by drapieżniki trzymały się swoich terenów. Nawet jeśli Uswolfy opuściły Selvan, to powinny mieć tu dość sposobności do zadomowienia się. Mam dwie teorie. Znalazły się na terytoriach już zajętych przez silniejsze drapieżniki. Wśród takich panuje pewna równowaga terytorialna. Ale nadal mowa o watasze 10 osobników. Albo... tutejsza równowaga została drastycznie naruszona.
- O jak dużym naruszeniu mowa {Arnice}
- Pierwszym było by nowe pokolenie dominujące zrodzone lub przybyłe. Mowa o 2-3 osobnikach wyższego szczebla. Albo jednym dużo wyższego, bądź stanowiącego śmiertelne zagrożenie niezależne.
- Jeszcze jest szansa na obecność demonów. Zwierzęta unikają kontaktu z miastmą jeżeli przekracza pewien poziom. {Quen}
- Tak czy inaczej, trzeba zdać raport i ostrzec łowców. Mamy treningi do ogarnięcia, ale... oni nie mają wiedzy. - Erven uśmiechnął się pogodnie - Tak czy inaczej zbieramy skóry. Zysk dzielimy między was. Zasłużyliście. Idziemy na głęboki patrol. Co ustalimy w jeden, dwa dni to nasze. Jeśli są tu demony lepiej wiedzieć… a przy okazji jeszcze popolujemy. - puścił kobietom zalotnie oczko - Dziś żyjemy z natury, więc weźcie mięso… przynajmniej do czasu, aż znajdziemy lepsze.
Tego dnia nocowali pod gołym niebem, wystawiając warty. Kierowali się na południowy zachód śladami krwi. Zdolności obserwacyjne Roka określały ślady jako “należące do czegoś latającego”, przez wzgląd na rozprysk kropli opadowych, ślady na gałęziach i liściach, które jeszcze nie opadły. Niestety do końca dnia nie zdołali zlokalizować źródła.
Jak na zimę, przychodziła ona powoli. Śnieg który spadł dzień wcześniej w lesie nie ostał się. Choć czóć było już zimowe, poranne dreszcze.
Grupa zdobyła za to kilka skór Ludoth, gadzie jajo i poroże Dolma z ich gniazda, na jakie natrafili przypadkiem. Warto napomnieć że zdjęcie gadzich skór przyszło z wielkim trudem. Choć grupa ma duże umiejętności, nie ma wśród nich prawdziwego łowcy.
- To robimy jajecznicę czy zostawiamy na handel z gildią łowców? {Larisa}
- Kupują jajka? Na jajecznicę pewnie - zaśmiała się Quen.
-Odchowują poprzez inne chowańce, a potem albo zostawiają w hodowli albo dołączają do grupy. - oznajmiła lisica - Pomimo ich trudnego obycia, treserzy to dobrzy ludzie.
- To może sama wysiedzisz? Taka jaszczurka jako chowaniec mogła.... nie... nie widzę tego. - Quen zmieniła zdanie. - Jeleaos, Jinouga, czy Splinter, To faktycznie użyteczne chowańce, ale... Ludoth?
- Jak się rozwija ? {Arnice}
- Słyszałam że może mieć formę salamandry, w sumie pochodzi z podobnej rodziny. Humanoidalnie przeobraża się w Rasgila, najwyżej w coś drakono-podobnego. Jednak smokiem się nie stanie.
- Wasza decyzja co zrobimy z tym jajkiem. - oznajmił Erven - Powiem szczerze, chcę dorwać tą latającą paskudę i mam cholernie paskudne przeczucie co do niej. Nie mniej… może się zwrócić za trofea i dowód ubicia. Coś silnego i bystrego prześladuje te lasy i utrudnia pracę łowców, a to oznacza mniej żywności w ciężkich czasach. Nie zdziwię się, jeśli to… demon. Naprawdę wredny demon...
Erven miał przegniłe przeczucie, że znał tego demona. Sam go zresztą przyzwał swojego czasu… Celekraon… to byłaby logiczna zagrywka ze strony zastępów. Zesłać Zmorę Przestworzy by odcięła ludzkość od żywności, a następnie przypuścić przy jej okazji atak na pozycje Garollo. Ten demon, musiał umrzeć, lub ulec jego władzy nad umysłami i będzie to godny trening dla całej drużyny. Prawdę jednak mówiąc, mroczny mag wolałby by okazało się, że coś mniej paskudnego prześladuje te lasy.
- ...jest jeszcze inna alternatywa... - mruknął ciszej z lekkim uśmiechem który zapowiadał nic dobrego - ...ale to zależy co to jest.
Jednak Erven miał pewne wątpliwości… nie wiedział, czy jego kontrola nad demonami nie pryśnie w przypadku zetknięcia się demona z anielską aurą Echo. Psiakrew! Nie powinna… ale czy wytrzyma? Musiał myśleć szybko. Na teraz jednak ciekawiło go zdanie drużynników. Po tym, mógł im przybliżyć potencjalne zagrożenie.
- Sądzę że gildia zrobi z tego maleństwa najlepszy użytek. {Larisa}
- No popatrz ja od wejścia do lasu mam to dziwne uczucie, że w każdej chwili coś się może nam zwalić na głowę. {Quen}
Odgłos poruszenia gdzieś w gęstwinie. Rok wykonał powolny ruch ku rękojeści pistoletu, jednak nie zamierzał strzelić od razu. Widocznie nie było to coś bardzo groźnego.
Powolnym lekko niezgrabnym ukrywaniem się, zza krzaków wyjrzał płomieniście czerwony, futrzany ogon.

- Czy to groźne? - zapytała Arnice, a jej dwie wróżki przyjęły pozycję kung-fu
- Raczej nie. - powiedział lekko rozbawiony Erven i ukucnął. Telepatycznie wysłał drobnemu, bo tak wnioskował po wielkości ogona, zwierzątkowi pozytywne uczucia. - Stańcie za mną. Zachowujcie się swobodnie i przyjaźnie. Ja się tym zajmę. Chyba, że ktoś się zna?
Co tu ukrywać, od długa szukał zwierzęcego towarzysza i wyglądało na to, że znalazł. Teraz tylko pytanie… co to je? Miał trochę mięsa, trochę suszonych owoców… może da radę przekupić? Tylko, że… nie znał się na oswajaniu, więc musiał iść logiczną ścieżką i telepatią. Tym bardziej, że nadal bolała go bezmyślność Gubernatora i utrata tamtego szczeniaka ze Starej Stolicy…
Listek wyszedł z kępy ku uciesze pań. Widocznie jego wygląd przełamywał kobiece serca.
Erven miał pewność że gdzieś już czytał o tym stworzonku. I choć mógł nie pamiętać jego nazwy to z charakterystyki było to stworzenie wróżko pochodne.
Malec wyglądał na głodnego i dość wystraszonego więc, podchody ze zbliżaniem się trwały dobre kilkadziesiąt minut, aż w końcu zdołał podejść na długość ręki by skubnąć trochę mięsa.
- No proszę. Pan mag ma rękę do zwierząt. {Quen}
- Ja bym wolał wilka - mruknął pod nosem Rok.
- Czy on nie jest uroczy? - zapytał cicho Erven i powoli wyciągnął drugi pasek. Niech zwierzątko sobie podje. Pewnie dawno nie widziało jedzenia przez to co tutaj zaległo.
- No malutki… opowiadaj co u ciebie się działo. - powiedział ciepło.
Malec pochłonął oba paski w niebotycznym tempie. Potem kręcił się po obozowisku, podskakując i poszczekując a na koniec zwinął się w kłębek. Wyglądając nieśmiało zza ogona.
Wszyscy jak jeden mąż mogli stwierdzić że albo jest szczęśliwy albo na swój sposób odpowiadał na pytanie.
- Wnioskuję, że coś widział - zaczęła Arnice - Uciekł lub się schował... z duchami da się dogadać na wspólnym...
- To efekt tego że coś się dzieje. Słabsze osobniki tracą swoje miejsce do życia i zdobywania pokarmu. Istnieje pewna wspólna egzystencja władcy strefy i jemu podległych. To jednak wskazuje na jej brak. Czyżby coś się stało drapieżnikom dominującym? {Larisa}
- Najwidoczniej. Ten dzieciak by się teraz przydał. W takim razie co? Musimy zlikwidować anomalię lub ją odnaleźć i o niej zawiadomić? {Quen}
Erven słuchał drużyny jednym uchem, a to dlatego bo sięgnął do umysłu liskopodobnego zwierzęcia i delikatnie starał się je odczytać. Obrazy, dźwięki odczucia, ale robił to ostrożnie i delikatnie, by stworzonko nie doznało krzywdy.
Obrazy były z perspektywy istoty dość niewielkich gabarytów, więc wszystko zdawało się olbrzymie i odległe. W myślach był strach. Widać było uciekające zwierzęta. Czuć było zło. Tak to z pewnością coś demonicznego. Ta istota czuła to nawet bardziej od innych, za sprawą źródła magii, a raczej podstawy do jej użytkowania.
Można przypuszczać że demon nie pojawił się w lesie przypadkiem. Jednak nie było ku temu jawnych śladów.
- Nie martw się malutki, zajmiemy się tym czymś. - powiedział ciepło Erven po czym spojrzał na jego grupę.
- Tak jak się obawiałem to demon. - orzekł - Najpewniej zesłany tutaj by uszczuplić nasze możliwości wyżywienia zimowego, a w fazie bitwy o Garollo jako dodatkową niespodziankę nie wykrytą przez zwiad. Mamy dwie możliwości, obydwie trudne.
Mag pozwolił sobie tutaj na chwilę ciszy.
- Pierwsza łatwiejsza, ale o mniejszych profitach bitewnych to zlikwidowanie zagrożenia. Obstawiam, że to Celekraon. Druga trudniejsza to kupujecie mi ile czasu się da, a ja próbuję przejąć nad nim kontrolę. Potem zabieramy go do miasta i obrócimy przeciwko demonom ich “prezent”. Jakieś pytania?
- Nie powinniśmy zlikwidować zagrożenia, o ile to możliwe? {Larisa}
- Prawda… przejęcie nad nim władzy może być zbyt niebezpieczne. Zlikwidujemy go. Otwórzcie umysły. Prześlę wam to jak on wygląda, a następnie wtajemniczę w jego słabe punkty i silne strony… {Erven}
- Nie lubię psioników. - mruknął Rok, skupiając umysł na Ervenie - Nigdy nie wiadomo co nam w głowach mącą.
- Jakaś głębsza zażyłość? {Quen}
- Bez obicia ryja nie przeszło {Rok}
- Widzę, że mamy podobne podejście Rok. - powiedział pogodnie mag - Dlatego ja skupiam się na blokadach mentalnych i zdolnościach czysto ofensywnych.
Po tych słowach przesłał im obraz mentalny Celekraon’a, a następnie przeszedł do dość szczegółowego opisu, by byli w pełni gotowi na walkę.
- 4 Skrzydła. Może być ciężko. {Rok}
- Póki się nie wzniesie {Quen}
- Mogę go unieruchomić. Mój duch ma pakt z naturą. {Arnice}
- Pamiętajcie też, że jest ślepy, ale ma cholernie dobry słuch. - powiedział mag - Naszym priorytetem jest sprawdzić go na ziemię, a następnie uniemożliwić mu dalsze wzbicie. Na gruncie nie jest taki niebezpieczny jak w locie. Będzie starał się pochwycić nas w szpony, wznieść wysoko i zrzucić. Jak unieszkodliwimy skrzydła po jednej stronie to już się tak łatwo nie wzniesie. Słabe punkty to pas nadobojczykowy na linii z szyją i podbrzusze, oraz pachwiny. Słuch to też jego zaleta jak i wada. Jak już będzie na ziemi postaram się go ogłuszyć strumieniem dźwięków, a może nawet i w locie się uda, ale szansa i mniejsza.
- Magia dźwięku. Uuu to rzadkość. - mruknęła Quen - U nas, znaczy w Selvan, raptem są tylko 2 osoby potrafiące z niej korzystać.
- Wystarczyłby granat hukowy i tyle z tej polityki. Jednak te nie są tanie {Rok}
- Jak twarda to istota? Czy miecz zdoła przebić się przez wrażliwe miejsca, czy założyć że będę zmuszona użyć techniki nastawionej na przebicie? {Larisa} (Odp. nie, powinna wystarczyć jej broń w końcu to katana i samuraj)
- Korzystając z Alraune moja siła jest mniejsza, więc jestem ograniczona do możliwości kuszy i ostrza. {Arnice}
- Kuszy powiadasz? W tej kaburze przy pasie? {Rok}
- Sokole oko. - mruknęła z uśmiechem - Można by powiedzieć że to artefakt z mojego świata, działa jak kusza a wyglądem przypomina to co nazywacie “rewolwerem”. Ważne że jest kompatybilny z duchami, tak jak miecz.
- Po kolei. - powiedział Erven po czym uśmiechnął się - Nie znam się na magii dźwięku, ale jestem cholernie dobry w improwizacjach… a Twój oręż Lariso i umiejętności powinny wystarczyć.
- Improwizacja. To najlepsze słowo określające podstawy każdego starcia - mruknęła z uśmiechem Quen.
Dalsza część wieczoru minęła na ustaleniach i odpoczynku przed nadchodzącym starciem.
Lisek, choć raczej najedzony, nadal leżał leniwie i nieśmiało przyglądał się grupie. Kiedy szczegóły zostały mniej więcej dopracowane Erven zbliżył się trochę do liska i ukucnął mówiąc ciepło.
- Mogę się dosiąść? - odpowiedziało mu ciche szczeknięcie które chyba, ale chyba, oznaczało zgodę. Zbliżył się więc i dosiadł do stworzonka, i powoli, i ostrożnie zaczął go głaskać.
- Wiesz, jak chcesz możesz iść z nami. Upolujemy tego demona i potem może mi potowarzyszysz?
Oczywiście Erven nie znał języka zwierząt, więc musiał się posiłkować prostą telepatią. Przy okazji trochę ćwicząc tą z lekka zaniedbaną ostatnio dziedzinę psioniki.
- Kon! - szczeknął malec.
- Wiesz, może nie jestem najlepszym towarzyszem drogi, ale zadbam o Ciebie. - powiedział Erven nie za bardzo rozumiejąc o co chodziło zwierzątku z tym szczeknięciem - Tylko od razu uprzedzam, że moja magia może i nie jest szlachetna, ale działam z interesem wszelkiego życia i na swój sposób pojętej równowagi. Nawet jeśli to trochę może dziwnie brzmieć z moich ust.
- Kon! - szczeknął malec.
Zdawał się przystać na propozycję, choć wątpliwym było że rozumiał w pełni słowa Ervena. Najwyżej reszta wyjdzie w praniu.
Pranie czy nie, Erven uśmiechnął się leniwie i pogłaskał malca. Będzie musiał nauczyć się z nim porozumiewać. Trochę to potrwa i liczył tylko na tą jedną rasę. Przeczuwał, że opanowanie uniwersalnego języka zwierząt jest poza jego zasięgiem.
- Odpocznijmy. - powiedział łagodnie - Jak spotkamy tego demona, ukryj się. Zostaw go nam, dobrze? Poza tym, musimy dać ci imię… co powiesz na Eilgnis? To z pradawnego “leśny płomyczek”?
- Kon! - widocznie był zadowolony. A nawet podmuchując ku nocnemu niebu wywołał wspomniany płomyczek.
Erven się zaśmiał. Nie dość, że Eilgnis był bystry to jeszcze się popisywał.
- Już, już. Dość popisów maleńki. - powiedział z uśmiechem - Jutro czeka nas wielki dzień, gotowy?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline