W karczmie ludzi było niewielu. Wszyscy cisi i jakby... niepewni i tajemniczy. Gospodarz uśmiechnął się sztucznie i sięgnął po sporej wielkości kufel.
-N-niemam-m-my w-wina grzan-n-nego? -Teraz wyraźnie był przerażony.
-M-może piwa? -Ostatnie słowo powiedział szybko i zamilkł. Cisze przerywało jedynie skrzypienie szyldu nad drzwiami. Coś śmierdziało- dosłownie i w przenośni.
Martwy męszczyzna poza brakiem ręki miał jeszcze jedną poważną ranę, której wcześniej nie dało się zauważyć- tył jego czaszki był stszaskany, a mózgu również nie było. Wyglądał odrażająco.
__________________ "Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve |