Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2017, 09:39   #102
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Drzwiczki otworzył sam markiz, który wyszedł z karety. Ktoś ze służby, widząc otwierającą się karetę oczywiście rozłożył schodki. Później absolutnie piękna Agnese wyłoniła się niczym istna królewna, której Alessandro podał dłoń. Obydwoje byli przywitani przez Gillę.
- Pani, jakieś polecenia? - spytała ghulica signorę Contarini.
Wampirzyca zerknęła na Alessandro i pozwoliła by jej wzrok na chwilę zsunął się na jego wymiętoszone na kroczu spodnie. Z uśmiechem spojrzała na ghulicę.
- Skorzystam z gabinetu.
- Rozumiem, pani. Przyjdę później po kolejne rozkazy - ghulica uśmiechnęła się do niej przesuwając leciutko językiem po wargach. - Ale później ...
- Wszystko spokojnie? - spróbował odnaleźć się markiz.
- Tak, żadne Amazonki nas nie zaatakowały. Może szkoda … - ponownie uśmiechnęła się. - Kilka takich wojowniczek byłoby miłych do wspólnej zabawy.
Markiz tylko westchnął.
- Gillo, markiz naprawdę wyraził troskę. - Wampirzyca przesunęła dłonią po ramieniu mężczyzny. - Później sprawdzimy jedną z beczek. Chciałabym posłać też wiadomość do kardynała Medici.
- Oczywiście pani. Przyjdę do twojego gabinetu po list, zaś beczki, oczywiście bardzo chętnie - ponownie przejechała języczkiem po wargach. - Myślę, że powinna pani już iść pisać, bowiem markizowi piórko zdrętwieje - zażartowała i ruszyła gdzieś w korytarz, zaś faktycznie, męskość Alessandro rzeczywiście nieco uwypukliła się na spodniach.
Agnese pokręciła głową.
- Rozpieściłam ją. - Chwyciła mężczyznę pod ramię i delikatnie poprowadziła korytarzem. - Ale uwielbiam was rozpieszczać.
- Cóż, ja lubię rozpieszczać ciebie. Jesteś dla mnie jedyną, najważniejszą kobietą na całej Ziemi.
Ruszyli powoli do gabinetu przechodząc obok wejścia do łaźni. Co ciekawe, usłyszeli stamtąd wesołą rozmowę Sophi i Vittorii. Właściwie taką bez tematu, ot typu pogoda, sukienki, klejnoty.
- Agnese, może tylko wpadłabyś tam i przekazała Vittorii, że jej ojciec otrzyma wiadomość. Zajmie chwilkę, zaś pewnie dziewczyna się martwi - widać było, że markizowi prostuje się coraz mocniej, ale chciałby też troszczyć się, ażeby uspokoić kuzynkę.

Agnese przesunęła dłonią po odsłoniętej części piersi.
-Jeśli sobie tego życzysz. - Ruszyła w stronę łaźni. - Jestem ciekawa ich reakcji.
Uniosła spódnicę ukazując stróżkę soków i nasienia markiza.
- Ojoj, tego raczej nie pokazuj - uśmiechnął się. - Tylko poinformuj, bowiem także czekam na moją najwspanialszą ukochaną.
Agnese opuściła suknię i weszła do łaźni, zaś po prostu markiz czekał. Contarini wchodząc słyszała, jak złapał po drodze jakiegoś sługę i polecił zrobić jutrzejszego dnia nieco większe zakupy żywności. Jeśli bowiem groziły zamieszki, można było spodziewać się, że chłopskie wozy wiozące produkty nie dotrą do miasta. Lepiej więc było mieć zapas. Oczywiście pałacowa piwnica miała ileś beczek choćby solonego mięsa oraz mąki, jednak co świeże produkty to świeże. Dlatego właśnie markiz polecił dokonać zakupów.

Agnese delikatnie zapukała w do drzwi łaźni, nie chcąc spłoszyć dziewcząt. Czuła, że jest jej potwornie mokro, chciałaby by markiz ją wypełnił. Cóż… to ona prawiła mu o cierpliwości w tej materii. Czas być dobrym wzorcem.
Dziewczęta wewnątrz przerwały pluskanie oraz wesołą rozmowę.
- Kto tak? - rozległ się głos Sophi, podczas gdy Vittoria po prostu pisnęła zaskoczona.
- Agnese, mogę wejść? - wampirzyca uśmiechnęła się.
- Agnese! - krzyknęła Sophia. - Wchodź. Proszę. Akurat jesteśmy z Vittorią. Przyłączysz się do nas?

Kiedy wampirzyca weszła obydwie dziewczyny stały uśmiechając się do niej.
- Witam signora – dygnęła Vittoria i pomimo pełnej nagości uczyniła to bardzo elegancko. Hrabianka była młodą trzynastolatką, której ciało dopiero kształtowało się oraz nabierało odpowiednich krągłości. Była szczupła, miała niewielkie, ale wyraźne już, jędrne piersi ze sporymi, różowymi sutkami. Była szczupła, miała stosunkowo wąskie biodra oraz ładne nogi. Jej łono było pokryte krótkimi,kręconymi włoskami brązowego koloru. Uśmiechała się wesoło.
- Jeszcze raz dziękuję za ratunek, signora Contarini. Aż trudno mi pomyśleć, co by się stało, gdyby nie pani wspaniała pomoc.
- Ja także się dołączam – powiedziała gorąco Sophia. - Nie widziałyśmy się długo, ale bałam się samego opowiadania kuzynku, tymczasem Vittoria musiała to wszystko wytrzymać. Dopóki Agnese jej nie pomogłaś.
Wampirzyca z uśmiechem przysłuchiwała się tej wymianie zdań.
- Chętnie bym się przyłączyła, ale muszę sporządzić jeszcze kilka listów. Ale mam dobre nowiny. Byliśmy przed chwilą z Alessandro u kardynała di Colonna i obiecał że pośle list do hrabiego Tagliacozzo, o tym że jesteś bezpieczna.
- Do taty? dziękuje, dziękuję bardzo - ucieszyła się Vittoria wyskakując oraz przytujając ją. - Nie wiem, czy będzie mógł teraz przyjechać po mnie, ale wiem, jak bardzo ucieszy się, że jestem bezpieczna - oczywiste było, iż trudno wymagać od dowódcy armii porzucenia swojego wojska, choćby nawet bardzo kochał swoje dziecko. Sophia także się ucieszyła i ogólnie jeszcze raz obydwie dziewczyny zaprosiły Agnes do wspólnej kąpieli.
- Z pewnością będzie się czuł dużo lepiej. - Agnese pogładziła młodą Vittorie po głowie. - Bardzo chętnie bym do was dołączyła, jednak powinnam jeszcze załatwić kilka rzeczy. Odpoczywajcie i nie kładźcie się za późno spać moje drogie. - Wampirzyca żartobliwie pogroziła im palcem.
- Dobrze, ale następnym razem proszę być z nami - stwierdziła Vittoria nieco zawiedziona. - Bardzo chętnie posłuchałabym od pani … wiele rzeczy. Chciałabym być taką, jak pani - dodała spoglądając na Agnese.
- Będę miała do ciebie prośbę, byś nie opowiadała ludziom o tym, że byłam w tym młynie… damom tak nie wypada. - Agnese uśmiechnęła się niepewnie. - Nie chciałabym zaszkodzić Alessandro.
- Też mu nie chcę zaszkodzić. Jemu także jestem wdzięczna, aczkolwiek ludzie wiedzą, że przyprowadziła mnie pani tylko z sir Alessio - odparła. - Ale obiecuję, ze wszelkie tego typu pytania, będę zbywać lub zacznę akurat kaszleć. Może być?
- Ludzie, którzy byli z nami nigdy o to nie spytają. - Wampirzyca uśmiechnęła się i zerknęła na Sophie. - Mów, że znaleźli cię moi ludzie, dobrze?
- Dobrze, póki co wie jedynie Sophia. Rozmawiał także ze mną ten lekarz o dziwnym nazwisku, ale on mnie raczej badał, choć głównie dotknął mi ramion, spojrzał oraz powiedział, że poza siniakiem na lewej nodze nic mi nie jest. skąd mógł wiedzieć, że mam siniaka, przecież byłam przykryta kołderką … - powiedziała ni to do siebie ni to ot tak.
- To też moi ludzie. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Dobrze, moje drogie. - Wampirzyca poczuła jak po jej udzie spływa kolejna kropla. - Oddalę się do moich spraw, może jutro będzie chwila by na spokojnie porozmawiać.


Dziewczyny skinęły głowami, zaś Agnese znalazła się na korytarzu oraz w uściskach gwałtownego Alessandro, który zaczął ją zacałowywać. To na początek. Bowiem potem wziął na ręce oraz popędził na górę do rzeczonego gabineciku. Agnese objęła go mocno.
- Mój drogi… służba. - Mocno wtulała się w mężczyznę.
Akurat przechodził Borso.
- Zwichnęła nogę - krzyknął mu Alessandro biegnąc.
- Ach tak, życzę szybkiej poprawy, signora - odparł ghul mając absolutnie kamienną minę.
Agnese przytuliła się, tak że jej twarz znalazła się przy jego uchu. Zbyt dobrze znała Borso i wiedziała, że i tak wie dokąd zmierza jego pani… jest niesiona jego pani.
- Kocham cię.

Wreszcie znaleźli się w gabinecie Agnese, tuż przy jej sypialni. Markiz wręcz nie mógł się doczekać, jego rozgorączkowana twarz zdradzała, iz jest na skraju wybuchu. Doniósł swoją ukochaną do biurka i tam ją ułożył, na wszystkich papierach, których szczęśliwie nie było wiele. Ot kilka listownych kartek. dobrze przynajmniej, ze kałamarz znajdował sie obok, a potem stanął pomiędzy jej nogami, pociągnął ją do siebie tak, że przesunęła się dobre pół metra po gładziutkim blacie czując, jak jego usta ponownie wpiły się w jej słodkie wargi. Agnese oddała pocałunek i sięgnęła do jego spodni, rozpinając pas.
- Chyba list będzie musiał poczekać?
- Tak, tak, poczeka, chcę cię, bo inaczej zwariuję - wysapał markiz właściwie już gotowy. rozpięty pas sprawił, że spodnie opadły, zaś po nich markiz sam zsunął pantalony. - Pragnę cię posiąść, moja najukochańsza, teraz tutaj. kocham cię - powiedział pełen przejęcia, starając się dłońmi ułożyć ja plecami na blacie oraz unieść nogi.
Wampirzyca ułożyła nogi na jego ramionach, a suknia, która się po nich zsunęła odsłoniła jej rozpalony, mokry już kwiat.
- Ostatni raz gdy widziałem cię biegnącego w tym tempie, to było chyba pierwszej nocy gdy ode mnie uciekałeś. - Zażartowała, ale w jej głosie pojawiło się już pragnienie. Tak jak w oczach, w których żartobliwe płomyki mieszały się z pożądaniem.
- Zmądrzałem przez ten czas - odparł - oraz zrozumiałem, jak bardzo cię kocham - Agnese przez króciutki moment poczuła jego gorącą żołądź na swej intymności, taką wilgotną, cudownie łączącą twardość ze śliską delikatnością, jednakże już chwilę później poczuła ją w sobie. Jak jej płateczki rozeszły się słodko obejmując męskiego gościa oraz wpuściły go do jej tajemnego wnętrza.
- Ach… - Agnese opadła na biurko. Bardzo pragnęła Alessandra, ale tempo w jakim dochodził do siebie zaczynało ją zaskakiwać. Choć z drugiej strony, mogła być z siebie dumna, jako kobieta potrafiąca sprawić, iż mężczyzna tak na nią właśnie reaguje. Właściwie jedynie raz musiała mu pomóc własną krwią, kiedy faktycznie nawet on już po prostu nie potrafił więcej. - Jak cudownie. - Wampirzyca zakręciła pośladkami, jakby chciała jeszcze pogłębić to jak bardzo ją wypełniał. - Jesteś doskonałym kandydatem na męż… ach… - zadrżała gdy Alessandro wbił się w nią. - … już doskonale utrudniasz mi pracę. - Zażartowała, jednak jakby na przekór swoim słowom sięgnęła do jego twarzy i przyciągnęła ją do siebie, by złożyć na jego ustach pocałunek.
- Rzeczywiście, ta pozycja nie jest najwygodniejsza. Możemy spróbować od tyłu, wtedy będziesz mogła jednocześnie pisać - zaproponował pół żartem pół serio nie przerywając ruchu penisa sunącego wewnątrz niej. Chociaż te ruchy nie były już takie szybkie oraz gwałtowne.
- Lubię na ciebie patrzeć. - Wampirzyca odsunęła się lekko, wciąż opierając dłonie na jego szyi. Musiała przyznać, że było coś cudownego w widoku jego twarzy pomiędzy jej nogami. Brakowało jej tego, podczas tych wszystkich igraszek i zaspokajania jego potrzeb “dominacji”. - Jesteś piękny.
- Ty jesteś piękna i ty sprawiasz, że przy tobie chcę być lepszym, no lepszym w tym własnie tego ... bardzo lepszym. Jesteś moją ukochaną, najwspanialszą, najseksowniejszą pięknością. Uwiodłaś mnie całego i należę teraz do ciebie i pragnąłbym, ażeby było ci ze mną jak najlepiej. Teraz także - przyspieszył nieco swój ruch. Agnese widziała, jak patrzy w jej buzię, jak uśmiecha się do niej, jak strzela wesołymi, rozkosznymi iskierkami miłości.
Agnese czuła jak bardzo jest rozpalona. Tym ich przekomarzaniem się w karecie, zniecierpliwieniem w łaźni. Na tyle na ile mogła naparła na niego biodrami, pogłębiając jego kolejne wejście.
- Ah… chyba będę cię podniecać zawsze na początku nocy… - Krzyknęła gdy markiz wbił się w nią mocniej. - … a potem kazać ci czekać przez całą noc. - Spojrzała na niego z miną, która pasowałaby do małego diabełka.
- Chciałabyś zrezygnować z takich wspaniałości na korzyść czekania, no moja pani … - odpowiedział mocniejszym pchnięciem. - Mi się to bardzo podoba i już nie mogłem się doczekać … - wymruczał. - Oraz ma pani piękne usta, stworzone do całowania - uzupełnił słodko ponownie spowalniając.
Wampirzyca zamruczała i zaczęła mocno drżeć. Jej ciało chciało więcej, mocniej szybciej… patrzyła na markiza rozmarzonym wzrokiem i przygryzła wargę. Zaledwie kilka dni, a ten mężczyzna już się nią bawił. Chyba udało się jej odkryć prawdziwy talent.
Zaśmiała się cicho do siebie, czując jak przy tym, jej mięśnie zaciskają się na wysuwającej się w nią męskości.
- Mrrr - usłyszała jeszcze jak markiz wręcz zatrzymał się na chwilę, jednak wilgoć wewnątrz jej ciała ułatwiła mu ponowny ruch, choć tym razem musiał użyć więcej siły, żeby zmusić jej ciasną szparkę do przepuszczenia go głębiej, potem wypuszczenia orz znowu do przepuszczenia. Jej ciało i jego ciało zmagały się w najintymniejszym miejscu tworząc coś cudownego. Jęknął głośno. Jakoś już nie potrafił rozmawiać, skupiał się tylko na zjednoczeniu ciał. Widząc jego skupioną minę, Agnese roześmiała się i nagle od tego ruchu, od tego przyjemnego falowania gdy z jej ust wydobywał się słodki, kobiecy śmiech, przeszył ją boleśnie gorący dreszcz. Śmiech przerodził się w krzyk gdy czuła kolejne fale podniecenia atakujące jej stęsknione ciało, a mięśnie na ile mogły zacisnęły się na markizie bardziej. Poczuła, że mężczyzna nie może się ruszyć, ale to nie znaczy, że wewnątrz niej nic się nie działo. Wręcz przeciwnie. Jego członek stwardniał jeszcze mocniej, zadrżał, jakby jeszcze bardziej posztywniał i Agnese poczuła nadejście rozkoszy, która pędząc przez członka wytrysnęła w nią gwałtownie uderzając w głębiny ścianek. Potem ponownie, nawet jeśli nie mógł się ruszać. Drżał oraz tryskał kolejnymi porcjami, zaś na jego twarzy malowało się prawdziwe miłosne napięcie, któremu wtórował kolejny jęk. Wampirzyca rozluźniła się lekko, ale za to przyciągnęła do siebie mężczyznę, niemal kładąc go na sobie. Tak bardzo chciała jego ciepła, była troszkę zła, że jej własne nogi utrudniają jej przytulenie się, a z drugiej strony cieszyła, że jest w niej tak głęboko.
- Mój wspaniały Alessandro. - Delikatnie pogładziła jego już rozrzucone w nieładzie włosy.
- Moja wspaniała Agnese - odparł zaczynając ją całować. - Hm, czy nie uważasz kochanie, że ta suknia trochę jednak przeszkadza?
Strój bowiem kobiety był odpowiednio wspaniały, zaś cały uniesiony dół sukni musiał się obecnie pomieścić pomiędzy nimi.
- To tobie zabrakło cierpliwości mój drogi, by mnie rozebrać. - W głosie wampirzycy pojawiło się rozbawienie, pewnie echo śmiechu, który tak przyspieszył ich spełnienie. - Ale możemy się jej teraz pozbyć, tak jak i tych twoich eleganckich strojów.
- Prawda, wybacz kochanie, że nie poczekałem, ale naprawdę nie potrafiłem powstrzymać swoich pragnień wobec mojej najpiękniejszej damy - przyznał ze skruchą. - Lecz tak jak mówisz, może nadrobimy? - zaczął zdejmować kubrak i koszulę.
- Obawiam się, że możemy mieć problem ze zdjęciem mojej sukni, jeśli ze mnie nie wyjdziesz… niestety. - Wampirzyca powolutku opuściła nogi, zatrzymując je jednak na wysokości bioder mężczyzny. Delikatnie docisnęła go jeszcze do siebie łydkami.
- To rzeczywiście problem, choć przyznaję, słodki problem - niespecjalnie przejął się ową sytuacją markiz. - Jeśli chcemy jeszcze, akurat rozbieranie się i chwilka słodkich pieszczot byłaby akuratna, żeby wiesz, no żeby wrócił do formy - faktycznie męskość markiza powoli, ale stale malała oraz miękła wewnątrz jej słodkiej jamki.
Agnese udała naburmuszoną.
- Nie mógłbyś zrobić by była cały czas duża? - Nadal nie wypuszczała go z objęć swoich nóg.
- Kochanie moje, nie rozmawiałem wprawdzie ze wszystkimi mężczyznami, ale przypuszczam, że wielu dałoby krocie za taką umiejętność. Zresztą sprawiasz, że i tak bardzo się zbliżam do tego ideału. Przynajmniej bardzo chciałbym, żebyś tak uważała i była zadowolona z tego no tego tamtego wiesz - markiz był już nagi na górze, zaś pantalony oraz spodnie po prostu opadły dawno na łydki.
Wampirzyca wypuściła go ze swych objęć, czując jak powolutku się z niej wysuwa. Zamruczała cicho, czując jak drażni tym przyjemnie jej rozpalone płatki. Powolutku podniosła się, siadając na biurku.
- Cóż… będzie mi musiało to wystarczyć. - Mrugnęła do niego. - Mogę być odrobinę zachłanna?
- Ależ bądź kochanie, bądź! - krzyknął wręcz pochylając się i zrzucając z siebie ubrania. Wcześniej jeszcze tylko spodnie oraz pończochy. Wszystko dokładnie w moment niemal. - Agnese, jeśli się nie sprawiłem, mógłbym może jakoś się zrewanżować, chociażby pomagając ci się rozbierać?
- Hm… i teraz nie wiem… sprawdziłeś się, czy wobec tego nie powinnam dać ci się rozebrać? - Agnese powolutku zsunęła się z biurka, stając przed mężczyzną.
- Może pozwól mi no wiesz, w ramach specjalnej łaski udzielanej przez ukochaną ukochanemu? Bardzo chciałbym wziąć aktywny udział przy tej czynności
Agnese obróciła się do niego plecami i uniosła włosy, by mógł rozsznurować jej suknię.
- Czyń honory skarbie. Moja zachłanność ma bardzo… kobiecy charakter. - W jej głosie pojawiła się lekka niepewność. Cały czas nie była pewna czy powinna prosić o coś takiego markiza. Tyle, że on miał na to niekłamaną ochotę. Niezbyt pojmował pojęcie “kobieca zachłanność”, ale po prostu dobrze było im, więc cokolwiek to oznaczało, pewnie było czymś dobrym. Zabrał się za rozsznurowywanie. Może nie robił tego szybko oraz sprawnie, jak Gilla, ale jakoś powoli szło. Czuła cały czas jego dłonie na swoim ciele zaś usta na szyi i karku. Może właśnie dlatego zaliczał drobne opóźnienia. Gilla byłaby szybsza, ale jej nie było, bowiem szykowała kolejną niespodziankę.
- Może nie powinnam o to prosić, ale… - Wampirzyca nie patrzyła na markiza, pozwalając mu pracować nad jej strojem. - … czy mogłabym dostać zaręczynowy podarek? - Ostatnie słowa wypowiedziała dosyć cicho.

Markiz niemal nie zemdlał. Wręcz ścięło go. Przypadł do jej stóp mówiąc.
- Kochanie, nie wiem, jak mogę błagać o przebaczenie. Nie tylko możesz, ale wręcz musisz, powinnaś, ja … przez te wszystkie sprawy … mogę tylko błagać o wybaczenie. Jeszcze z nikim się nie zaręczałem i to tak szybko się stało, że cię pokochałem i tyle rzeczy na raz … przepraszam - przestał się tłumaczyć. - Zrobiłem coś bardzo złego i teraz mogę tylko liczyć na twoje łaskawe wybaczenie - powiedział cicho. Widać, że było mu straszliwie wstyd.
- Nic się nie stało mój drogi, tylko jak rozmawialiśmy dziś z twoim kuzynem i ostatnio gdy rozmawiałam z Sophie… - Agnese pogładziła mężczyznę po policzku. - Po prostu chciałabym móc założyć ten drobiazg w dniu ślubu.
- Signora Contarini - powiedział poważnie - ma pani całkowitą rację, ja zaś zachowałem się jak cham, nie zaś zakochany szlachcic. Dziękuję signora, że mi wybaczasz, ale mi trudno sobie wybaczyć. Jeśli pozwolisz, chciałbym jutro z samego wieczora oficjalnie poprosić cię o rękę, jeśli jeszcze mnie zechcesz. Jeszcze raz przepraszam. Mężczyźni bywają głupcami - podsumował. - Wielkimi głupcami, ale naprawdę się staramy, przynajmniej naprawdę bardzo próbuję - podniósł swoje ciuchy leżące na podłodze. - Jesteś wspaniałą - wyszeptał.
- Cóż… - Agnese udała że się zastanawia. - ...będziesz mnie musiał porozpieszczać do końca nocy, by mi to jakoś wynagrodzić.
Markiz spojrzał na nią poważnie.
- Czy możemy po prostu położyć się i przytulić, porozmawiać? - spytał. Widać, że po prostu oklapł i trochę nie za bardzo wyszłoby mu coś bardziej namiętnego.
- Eh…. jednak popsułam. - Wampirzyca posmutniała. - Ten podarek naprawdę nie jest czymś… zgodziłabym się zawsze.
- Nic nie popsułaś. Zawaliłem po prostu i jest mi zwyczajnie wstyd - wyszeptał markiz. - To wyłącznie moja wina i lepiej, że powiedziałaś teraz, bowiem mógłbym być zbyt głupi, żeby się nie domyśleć, chociaż przecież mam zaręczynowy prezent. Mamy tradycję rodzinną po prostu przekazywania przez pokolenia...
- Ci… chcę mieć niespodziankę. - Wampirzyca przerwała mu. Zaś jej przerwało pukanie do drzwi.
- Signora, czy jest tam pani jeszcze? - odezwała się Gilla, która przyszła wedle zapowiedzi. Słysząc jej głos, markiz walnął się pięścią w czoło całkiem solidnym ciosem.
- Jest, jest. Wejdź proszę. - Agnese uśmiechnęła się do markiza, który usiłował zasłonić przyrodzenie, bowiem pantalonów nie miał szans naciągnąć.
- Jeśli taka jest twoja wola skarbie, to proszę potowarzysz mi jeszcze przy obowiązkach, dobrze?
- Oczywiście, bardzo chętnie - ucieszył się, że zajmą się zwykłymi sprawami, które robi się cudownie wspólnie, jednak które nie budzą takich namiętności. Tymczasem weszła Gilla. Zamknęła drzwi kompletnie nie zdziwiona negliżem markiza i półnegliżem signory.
- Przyszłam po rozkazy, pani - uśmiechnęła się czule do pięknej Agnese.
Agnese zerknęła na ubierającego się markiza i spojrzała na ghulicę ze smutnym uśmiechem. Troszkę żałowała, że poruszyła temat zaręczyn.
- Jeszcze chwilkę, moja droga, usiądziesz? - Wampirzyca zajęła miejsce za biurkiem nie zwracając uwagi na rozsznurowaną suknię - Nie zdążyłam jeszcze napisać listu.
Chwilkę porządkowała biurko wydobywając wszystkie przybory do pisania. Atmosfera była odrobinę dziwna. Nie wyglądało na to by wampirzyca i markiz się pokłócili, a jednak… Agnese z tym swoim smutnym uśmiechem, zaczęła sporządzać list do księżnej, podczas gdy markiz ubrany na szybko przysiadł obok niej.
 
Aiko jest offline