Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2017, 14:10   #103
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Trudno jednak, żeby było inaczej. Markiz czuł się straszliwie winny i nawet jeśli Agnese wybaczyła mu, to miał sam moralnego kaca. Przecież jednak to było oczywiste, że kobiety oczekują takich podarunków, zaś zakręcony bieżącymi rzeczami Alessandro, który kompletnie nie miał doświadczenia na tym poziomie, najzwyczajniej nie przemyślał sytuacji. Oczywiście młody był, namiętny, więc powoli opuści go ten kiepski nastrój, póki co jednak tkwił w nim niczym podła zadra.
- Hm, czy mogę spytać, co takiego piszesz? - zapytał tak po prostu. - Jeśli to tajemnica wampirza, nie mów, po prostu z ciekawości chciałem wiedzieć.
- Podziękowanie, za przesłany wczoraj list, przeprosiny za moją porywczość podczas spotkania oraz jak zwykle w takich listach polecenie swych usług
. - Wampirzyca powoli nanosiła kolejne litery swoim zamaszystym pismem, delikatnie przytrzymując rękaw sukni by go nie zamoczyć w tuszu. - Zaraz pewnie sporządze list o kardynała Colonny w podzięce za wizytę i także się polecając.
Zerknęła na markiza.
- LIsty są bardzo istotne przy polityce. Stwarzają pozór ciągłego kontaktu. - Agnese uśmiechała się lekko, widać było jednak że jest na siebie lekko zła. Miała ochotę na więcej igraszek i niestety sama je przekreśliła. Cóż, pozostała jej ewentualnie Gilla.
- Istotne powiadasz w polityce … - zastanawiał się markiz nad jej słowami. - Wobec tego może ja także powinienem wysłać swoje listy do kardynała. Pytanie, czy jeszcze do księżnej za goszczenie w moim domu. Nie wiedziałem, że to takie istotne.
Widać było, że chwyta jej słowa oraz stara się zapamiętać. Wampirzyca znalazła nie tylko narzeczonego, ale także konkretnego ucznia. Zależało mu na niej oraz na tym, żeby mogli robić wiele rzeczy razem. Wspólne dzielenie wielu spraw, rozmawianie, doradzanie sobie zbliżają nie mniej niżeli igraszki.

Piękna Agnese zasypała piaskiem list i spojrzała na markiza.
-Możesz, acz ważne jest byś najpierw zastanowił się co chcesz w ten sposób ugrać. - Uśmiechnęła się. - Na przykład jakie byś chciał mieć relacje z kardynałem?
- Jak najlepsze. Właściwie z każdym chciałbym jak najlepsze. Kardynał zaś, choć o nas zapomniał wcześniej, jest moim krewnym. Nawet jeśli spodziewa się czegoś ode mnie, albo raczej od ciebie, bowiem tak prowadził rozmowę, iż ja byłem dla niego węzłem łączącym Colonnów z twoją osobą, to ja po prostu chciałbym żeby mnie lubił. Lubię, kiedy mnie inni lubią
- wyznał szczerze.
- Yhym… - Agnese zsypała piasek z listu. - Kardynał ma swoje wpływy oraz swoje cele. Decydując się na przychylność względem kuzyna, popierasz jego racje. Jeśli chcesz by cię uznał za partnera, zastanów się co możesz mu zaoferować.
- On uznał, że przeze mnie dotrze do ciebie. Jednak nie podoba mi się takie wykorzystywanie i ciebie i mnie. Gdyby poprosił mnie o coś, pomógłbym mu ot tak, jako krewniakowi, ale wedle tego co mówisz, to jest po prostu taka gra, gdzie uczucia są na drugim planie. Podchodząc tak do rzeczy, rzeczywiście, niewiele mogę mu zaproponować, poza jednym z najlepszych pałaców rzymskich, jako gościnę lub miejsce spotkania
- rzeczywiście Palazzo di Venezia było nową stosunkowo budowlą oraz wspaniałą architektonicznie, niemal dorównującą, choć nie całkiem, pałacom florenckim.
- Zobaczymy kto tu kogo wykorzysta. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Ja potrzebuję stronnictwa hiszpańskiego a on mego poparcia dla swego kardynała.
- Owszem, powiadało się, iż kuzyn kardynał rzeczywiście wspierał stronnictwo hiszpańskie, ale też właściwie wspierał wszystkie możliwe stronnictwa przez ten czas. Wątpię, czy obecnie ma tam dojścia. Hiszpanie raczej słuchają księcia Romanii, ale Francuzi i Italijczycy prędzej dadzą sobie brody ogolić, aniżeli zgodzą się na Hiszpana ponownie. Czyli będzie wybrany Włoch. Prawdopodobnie już jest dogadywany ktoś, kto będzie do przyjęcia dla wszystkich.
- Tak Piccolomini
. - Agnese zalakowała list do księżnej. - A ja mam papiery by wykorzystywać głos księcia Romani jak swój.
- Kochanie, nie mnie opowiadać ci, jak prowadzić negocjacje, jednak książę szczwaną jest liszką. Słowo honoru waży dla niego tyle, co pestka, jeśli więcej zysku przynosi mu złamanie go. Jeśli masz papiery, to dobrze, ale jestem przekonany, że jeślibyś chciała zrobić coś wbrew woli, nagle owi kardynałowie wynaleźliby tysiąc rozmaitych trudności. Oczywiście chcieliby pomóc, poprzeć i tak dalej, ale nie mogliby … Książę Romanii jest sprytny oraz niezwykle przebiegły.
- Na razie mamy wspólny cel
. - Wampirzyca sięgnęła po kolejny arkusz. - Z tego co zrozumiałam także i twój kuzyn obstawia tą samą opcję. Nie martw się. Nie ufam księciu.
- A o kogo mam się martwić, jak nie o moją najukochańszą Agnese
? - uśmiechnął się do niej dotykając pieszczotliwe dłonią jej ręki. - Wedle tego, co zrozumiałem, kardynał przyjmuje opcje wyboru osoby, której nazwisko wspomniałaś, jednocześnie zaś jest przekonany, że odbędzie się kolejny wybór. Być może dlatego chciał poznać ciebie oraz kardynała della Rovere. On był kiedyś bardzo wpływowy i jest ostatnim człowiekiem, który popierałby Borgiów.
- Piccolomini jest chory. Prawdopodobnie nie pożyje zbyt długo
. - Agnese zabrała się za pisanie listu do kardynała. - Wszyscy się lubimy póki jesteśmy sobie potrzebni.
- Naprawdę? Wobec tego trzeba to zmienić. Taki los musi być strasznie smutny. Osobiście lubię kilka osób, bo lubię, zaś kocham ciebie, bo kocham. Oczywiście wiem, że wzajemne interesy łączą, ale chyba nie jest dobrze, jeśli są to tylko interesy. Szczególnie wewnątrz rodziny
- chyba wampirzyca miała narzeczonego idealistę. Choć szczęśliwie nie ślepego na istniejącą rzeczywistość. - Pisząc do kardynała, pozdrów go proszę ode mnie i może zaprośmy go z wizytą, jeśli miałby ochotę przybyć? - spytał się signory.
- Oczywiście. Zaproszę go. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Cieszy mnie twoje podejście. Jest bardzo rzadkie. Jednak to co ci mówię musi pozostać między nami, dobrze?
- Agnese, możesz mi wierzyć, że nie rozgaduję niczego, co jest pomiędzy nami, czy dotyczy to naszych rozmów, czy innych relacji
- uśmiechnął się nieco. Agnese widać uważała go za nieco nierozgarniętego, choć może po prostu było właściwie to ot takie ostrzeżenie na wszelki wypadek. Markizowi niekiedy trudno było zrozumieć narzeczoną.
- Niewygodne jest dla mnie nawiązywanie bliższych relacji. - Wampirzyca nie odrywała wzroku od papieru. - Tak jak tobie musiałam powiedzieć o swojej specyficznej naturze, tak i u każdej osoby, która stałaby się mi bliższa, moje zachowanie wywołałoby wiele pytań, a dla wampirów jest lepiej gdy nikt o nas nie wie.
- Wydaje mi się, że czasami właśnie ludzie mogą być najlepszym okryciem. Nikt nie wpadłby na to, że ktoś udzielający się publicznie może być wampirem. Oczywiście nie mam doświadczenia, tylko mówię, jak mi się wydaje.
- Kto wie, może ma nieco racji
- dorzuciła Gilla.
- Jednak bliższe relacje z innymi, hm, wiesz, właściwie nie musimy ich bardzo utrzymywać, albo możesz to robić przeze mnie. Jako mąż nawet będę miał obowiązek reprezentować cię w wielu sprawach. Nikt nie będzie się dziwił - stwierdził coś faktycznego. Wiele kobiet nie miało specjalnego głosu, zaś mąż zawsze decydował.
- Tak zawsze robię. - Agnese zerknęła na markiza i wróciła do pisania. - Tutaj wyjątkowo okoliczności wyrwały mnie z lubianego przeze mnie cienia.
- Liczę jedynie, iż owe okoliczności były tego warte
- spojrzał na nią czule.

Wytworna wampirzyca zasypała piaskiem kolejny list i nachyliła się by go ucałować.
- Okoliczności nie były tego warte, ale cieszę się z efektu. - Agnese przeciągnęła się, a luźna suknia prawie odsłoniła jej piersi. - Nie chcę cię jednak wykorzystywać na siłę i albo wejdziesz w te sprawy z własnej chęci, albo jeszcze chwilę będę musiała się powystawiać na światło politycznego światka.
- Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko
- objął ją mocno. - Kocham cię i po prostu szaleję za tobą. Oprócz tego naprawdę chcę być częścią twojego życia oraz tego, co robisz. Oczywiście, że możesz ze mnie korzystać do woli przy tych sprawach i będzie mi bardzo miło. I masz piękne piersi - dodał.
- Signora, markiz ma rację - dorzuciła Gilla uprzejmie.- Stanowczo są rzeczywiście piękne - potwierdziła ghulica, która raczej przysłuchiwała się ich politycznej dyskusji.
- Cieszę się, że wam się podobają, bo raczej już zawsze będą takie… - Agnese zamyśliła się. - Chyba że znów ktoś prawie mi jedną urwie. Fakt faktem Alessandro. To nie jest tak, że możesz zacząć się udzielać “dla mnie”. To trudny temat, wymagający ciągłego pilnowania się, wielu wyrzeczeń i nie raz rezygnacji ze swych ideałów. Jeśli w to wejdziesz, zrób to dla siebie. Ja sobie poradzę.
- Robię to i dla ciebie i dla siebie. Chcę tego i to chyba normalne, że pragnę być oraz współpracować z ukochaną. To nie jest jakaś łaska czy cokolwiek, ale po prostu robienie cokolwiek z tobą sprawia mi szczerą przyjemność. Kiedy ludzie się kochają tak naprawdę, zazwyczaj chyba tak właśnie jest, że chcą iść wspólną drogą pomagając sobie, wspierając się bez jakiegoś uzgadniania: dla mnie , dla ciebie czy co tam innego. Ale zaraz, co mówiłaś, hm, urwie? Chyba się przesłyszałem
- pokręcił jakoś dziwnie.
- Jadąc tutaj miałam okazję stoczyć małą potyczkę i pewien demon naruszył moje kobiece wdzięki, a dokładnie lewą pierś. - Agnese mówiła o tym jakby mówiła, że po drodze wybrała się na piknik, ale dostrzegła, że markiz pobladł. - Dobrze, że ominął serce.
- Tak, bardzo dobrze, uffff
- przyznał.

Tymczasem wampirzyca zalakowała drugi list i chwilę obserwowała zasychającą masę.
- Gdy jesteś wampirem zaczynasz inaczej podchodzić do swego ciała. Kończyny są czymś co czasem się traci.
- Znaczy one się odbudowują
? - spojrzał niecałkiem pojmując.
- Odrastają. - Agnese odłożyła dwa listy w miejscu, w którym zawsze kładzie korespondencję do wysłania. - Ciało wampira zawsze wraca do stanu w jakim było w momencie przemiany. Jeśli miałbyś przy tej okazji brodę, ona zawsze będzie taka. Za rok, pięć, tysiąc lat. Jeśli zrobisz sobie tatuaż, następnego dnia go nie będzie. Gdybym była dziewicą już na zawsze bym nią pozostała. - Uśmiechnęła się do markiza.
- Ojoj, to byłaby naprawdę przykrość. Pamiętam, jak tamtą, wiesz, narzeczoną twojego podwładnego gangrela, który obecnie niemal nie wychodzi ze swojej komnaty, bolało ją wtedy. Osobiście zaś wolałbym, żeby mojej ukochanej zawsze było przyjemnie niżeli boleśnie.
- Mnie przygotowano, na ten moment
. - Wampirzyca wstała od biurka. - Ojciec nauczył mnie czym są wampiry i dał czas bym przygotowała się na ten dzień. Więc chyba można powiedzieć, że nie tyle mnie zabił, co popełniłam samobójstwo.
- Aha, to, eee nie rozumiem. Dla mnie jesteś wystarczająco żywa.
- Skarbie toż zasypiasz przy mnie, czujesz jak moje ciało staje się chłodne. Widziałeś jak tracę rumieńce
. - Agnese podeszła do Gilli stając do niej tyłem, a ghulica poderwała się by zasznurować jej suknię. - Nie wiem czy byłeś przy tym jak Gilla mnie obmywa. Ale w dzień jestem zupełnie bezradna. Jak zwłoki.
- Eee tam, niektórzy są chłodni, inni ciepli
- odrzucił jej zastrzeżenia. Patrzył zdecydowanie przez różowe okulary oraz nie przejmował się drobiazgami typu wampiryzm narzeczonej. - Dla mnie jesteś bardzo gorąca, zaś ludzie jak śpią też są bezwładni. Przy okazji, jeśli ktoś choćby zemdleje, wcale nie jest uważany za nieżywego. Ponadto szczerze mówiąc, nie rozumiem, po prostu kocham cię, jesteś dla mnie najlepsza oraz super.
- Wariat
. - Agnese uśmiechnęła się szeroko, ale patrzyła na markiza z wielką czułością. - Też cię kocham. Mówię ci takie rzeczy bo wolę byś wiedział wszystko i kochał mnie taką jaka jestem. Pół trupa - pół człowieka, napaloną, biseksualną… - Wampirzyca wyszczerzyła się. - .. zachłanną. A apropos zachłanności. Gillo możemy sprawdzić tą beczkę?
- Mogę iść z wami
? - spytał od razu markiz. - A propos, co to znaczy ta biseksucoś tam? Bowiem twoje napalenie nie przeszkadza mi, wprost przeciwnie - spojrzał na nią bardzo takim specjalnym spojrzeniem. Może już mu się poprawiło i przestał się aż tak mocno dołować po swojej wpadce.
- Musisz z nami iść, to w 1/3 twoja własność mój drogi. - Wampirzyca obróciła się do Gilli i pocałowała ją z zaskoczenia. Założyła ręce na je ramiona i spojrzała głodny wzrokiem na Alessandro. - A te bicośtam oznacza, że nie mam problemu z kochaniem się zarówno z panami jak i z paniami.
- Aha, czyli z Gillą
- to było naturalne stwierdzenie. - Skoro jestem mężczyzną i nie mam kłopotu z paniami to też jestem bi?
- Wiesz… gdybyś nie miał też problemu z panami
. - Agnese spojrzała na niego zaciekawiona. - Ale chyba nie widzę cię w objęciach innego mężczyzny.
- Aha, wiesz, także siebie nie widzę
- zrobił nieco przerażoną minę, na którą Gilla niemalże parsknęła śmiechem. - Wolę siebie w objęciach kogoś, kogo bardzo kocham, zaś ten ktoś jest wspaniałą kobietą. Zaś co do skarbu, to mój czy twój, jest nasz.
- Ja signora nie oczekuję udziału, osobiście wątpię, żeby Alessio potrzebował cokolwiek, czy kogokolwiek oprócz kolejnej hojnie wyposażonej dziewczyny. Czy wiesz markizie, że on uwodzi twoje służące?
- Cóż, chyba nie mogę zabronić ani jemu, ani im
- uznał markiz. - Wątpię, czy takie zalecenie poskutkowałoby.
- Owszem, nasz Alessio ma niesamowity ciąg na dziewczęta, one zaś doskonale to wyczuwają i ciągną do niego entuzjastycznie. Ale nie martw się, są kobiety, które wolą ciebie
- odparła ghulica.
- Wiem oraz sobie to właśnie chwalę - ucieszył się zadowolony Alessandro Colonna.
- Hm… kobiety? - Agnese udała zaniepokojenie. - Czy o kimś nie wiem?
- Och, signora, stanowczo wolę pana markiza, niż pana Alessio. Zapewne także nie odpowiadam mu gabarytowo. nie mam wiele z przodu, raczej przeciętnie pod względem wielkości
- uznała Gilla.
- Ja zaś chciałem podkreślić, że naprawdę nie interesuję się tabunami kobiet, słowo honoru - gimnastykował się słownie markiz.
- Yhym… a ja się zastanawiałam jak to jest, że tak szybko się uczysz. Tabuny kobiet powiadasz? - Agnese drażniła się dalej ze swoim narzeczonym.
- Agnese, przysięgam, że byłaś moja pierwszą. Kocham cię i przysięgam, że nie mam tabunów kobiet, słowo - widać markiz, że się przestraszył, iż narzeczona coś podejrzewa. - Jeśli uczę się, jesteś dobrą nauczycielką. Tylko dlatego, ja …
- Może signora mnie uważa za tabuny
- stwierdziła Gilla wpatrując się w sufit komnaty, zaś przestraszony markiz zamilkł.

Bardzo rozbawiona Agnese roześmiała się. Tym swoim ciepłym, kobiecym śmiechem.
- Oh skarbie, kocham się z tobą droczyć. - Wydusiła z siebie prawie przez łzy. - Idziemy obejrzeć te bogactwa?
- Droczenie? Ach, dobrze
- westchnął pełen ulgi. - Oczywiście, że załapałem, że to droczenie, ale udawałem - łgał, ale w takich sposób, iż doskonale wiedziała, że kłamie, a on wiedział że ona wie. Czyli dalszy ciąg zabawy.
Już wychodząc Agnese udała zamyślenie.
- Z drugiej strony. To ciekawe że mój narzeczony wybrał sobie głównie służące z wielkimi biustami, czyż nie Gillo?
- Interesujące, czyżby tak klasztor go wypościł
- stwierdziła ghulica przewracając oczyma.
- Przysięgam, że nie ja je dobierałem. One już były, ponadto nie wszystkie mają duże biusty.
- Widzisz pani, jednak dokładnie się przygląda kobiecym biustom. Interesujące.
- Tak, moja droga… chyba jednak powinnam mieć pewne obawy
. - Agnese odciągnęła na chwilę dekolt sukni. - Mój chyba nie jest wystarczająco duży, nieprawdaż?
- Nie wiem, pani, to markiz może mieć wątpliwości. Mi się wydaje odpowiedni, ale kto wie u takiego miłośnika wielkich cycków …
- Nie! Nie jestem miłośnikiem wielkich cyc … znaczy biustów. Mi się podobają takie właśnie odpowiednie, najlepsze, jędrne, piękne i naprawdę wcale nie podglądam służących. Słowo. Jednak kiedy przechodzą, niby gdzie mam patrzeć.
- Widzisz pani, jak kobieta przechodzi, gapi się na jej biust
.
 
Kelly jest offline