Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2017, 09:11   #31
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Konsylium, trochę na przekór konwencji gdzie każdy wróg chce jak najprędzej zaatakować siedzibę “tych dobrych”, miało się całkiem dobrze. Może nawet lepiej niż kiedy Elaine je opuszczała. Wszyscy członkowie Konsylium zdążyli zameldować że są cali i zdrowi - co było naprawdę dobrą wiadomością. Jedynymi dwiema ofiarami serii ataków była Julia i młody mężczyzna który oberwał przy ataku na Seigna. Dzieciaki Dante i Agnes zdążyły już - ku przerażeniu wszystkich - opanować przemieszczanie się między salami Konsylium bez użycia łączących je spiralnych schodów. Morgana dosłownie przed chwilą wygoniła jest ze swojego gabinetu, który chciały “pozwiedzać”. Z tego co maluchy zdążyły opowiedzieć, miała w środku jakieś spotkanie z tuzinem wysokich, zamaskowanych mężczyzn.
Elaine odprowadziła maluchy do sali, którą zajęli ich rodzice. Sama wyszła na klatkę schodową i bez pośpiechu skierowała się w stronę pokoi członków konsylium. Bardzo jej zależało na tym by dowiedzieć się jak się ma sytuacja w pobliżu domu Blaithin więc rozstała się ze Stolarzem i postanowiła zaryzykować wizytę w gabinecie Morgany.

To miejsce za każdym razem zawodziło nieuważnych obserwatorów. W przeciwieństwie do do zwyczajowo ekstrawaganckich siedzib magów, sanctum sanctorum Morgany wyglądało obrzydliwie niemagiczne. Jeżeli już coś, przypominało mieszkanie podróżniczki-starej panny którą każdy miał w bliższej lub dalszej rodzinie. Cóż z tego że był tu śmieszny jasny kapelusz, jeżeli nie było się w stanie docenić ile przeszedł? Zrozumieć sentymentu stojacego za wyborem ciężkich mebli z drewna zamiast lekkich krzeseł z ikei? Nawet widok za oknem - jednostronnym portalem, dziełem Sztuki samym w sobie - był jedynie widokiem na bezkresne wrzosowisko.


Niepozorna blondynka w czerwonym prochowcu w siedziała schowana głęboko w fotelu i w ciszy obserwowała pomieszczenie. Sherlock - jej “brytan” leżący pod kominkiem podniósł głowę z warknięciem, ale przerwał, widząc Elaine. Z jakiegoś powodu istota tolerowała - być może nawet lubiła - czarodziejkę. Albo i to było grą.
Gabinet miał tą bardzo ciepłą, domową atmosferę. Zapraszał by się rozsiąść, by opowiedzieć o sobie przy herbacie tudzież kawie, by zwierzyć się z najgłębszych strapień
i sekretów.
Tak został zaprojektowany. Maskował nieprzyjemny, zimny Nimbus Morgany. To poczucie które krzyczało “Here Comes the Queen”! w głowach ludzi. Wrażenie że ich potrzeby i pragnienia są drugorzędne, że pomarszczona czarodziejka widzi i rozumie więcej, że wie kiedy te poświęcenia są konieczne. Jak do tej pory, Elaine nie stworzyła tak silnej więzi ze Strażniczką by był to problem - ale w rękach tej kobiety nawet jej Nimbus był bronią.

- Witaj, Elaine - przełożona Strażników Zasłony na Irlandię nigdy nie odsłaniała się takim detalem jak powitanie. Ton był cieplejszy niż tylko grzecznościowy, ale ani ruchy, ani niebieskie oczy nie zdradzały nic więcej.
- Witaj. - Elaine jak zwykle z zainteresowaniem rozejrzała się po gabinecie. Zawsze ciekawiły ją pokoje innych konsyliarzy jednak z jakiegoś powodu każdy formował swój w pewien konkretny sposób. - Byłam ciekawa jak się masz po tym ataku i jak tam sytuacja w okolicy Blaithin.
- Dobrze. Żaden z ataków nie był groźny - wyciągnęła się trochę w fotelu - Ale Blaithin...co tam tak właściwie się stało?
- Musiałam pozbyć się pewnego maleństwa, które wyraźnie miało chętkę na pewien grimuar. Wywalenie go przez balkon to była jedyna rzecz jaka przyszła mi do głowy. - Elaine przysiadła na jednym z foteli. - Bardzo duży bałagan się zrobił?
- Mniejszy niż przeciętny wyłom paradoksu w rękach adeptów Strzał - wzruszyła ramionami - Ale nie o to pytałam. Co zaszło między tobą a Blaithin?
Elaine chyba po raz pierwszy tego dnia spoważniała, na chwilę skupiła wzrok na leżącym na ziemi psie Morgany. Pozwoliła sobie na odepchnięcie tamtych wydarzeń gdzieś w tył głowy, a jednak musiały wrócić.
- Hm… - Podniosła wzrok na czarodziejkę, przyglądając się jej uważnie. Czemu Morganę w ogóle to interesowało? Czyżby ucięły sobie z Blaithin rozmowę. - Chyba można by to nazwać niewielką sprzeczką.
- Jak na niewielką sprzeczkę, to była dość mocno roztrzęsiona
- Z tego co zrozumiałam poczuła się dotknięta… moją rangą… uczniami… - Elaine zamyśliła się nie odrywając wzroku od Morgany. - Chciała sprawdzić coś z grimuarem, który znalazłam przy Julii, widziałam że jej to zaszkodziło więc cofnęłam ten moment.
- Cofnęłaś czas? -uśmiechnęła się, jakby to wszystko wyjaśniało.

Elaine tylko wzruszyła ramionami. Nie to, że jej umiejętności były dla Morgany jakimkolwiek sekretem.
- Zastanawiałam się czy ją odwiedzić czy dać jej odetchnąć.
- I co wymyśliłaś? - czarownica była coraz bardziej rozbawiona
- Wiesz… - Elaine uśmiechnęła się do towarzyszki rozmowy. - liczyłam na jakąś poradę. Mówiła ci może coś więcej?
- Nic mi nie mówiła. Nie widziałyśmy się nawet, jedynie sprawdziłam rejon - niebieskie oczy wpatrywały się uważnie w Elaine - A co miałaby powiedzieć?-
- Wybacz, założyłam że się spotkałyście. - Elaine podniosła się z fotela. - Rozumiem, że udało się tam jakoś ogarnąć jeśli tak to czas na mnie.
- Oho - Morgana wstała z fotela zaraz po Elaine i, cały czas z tym swoim uśmieszkiem skinęła głową na pożegnanie.

Nie pozostało jej nic innego jak opuścić gabinet czarodziejki. Może powinna wybrać się do Blaithin, choć trochę pogadać. Tylko czemu miała wrażenie, że mentorka może nie za bardzo mieć ochotę ją oglądać? Dobra… na razie powinna zebrać co nieco konsyliarzy, opowiedzieć o tym czego się dowiedziała. Może ktoś wykaże się większą pomysłowością niż ona. Weszła z powrotem na klatkę schodową i wydobyła z kieszeni telefon. Po chwili napisała smsa do Blaithin:
Cytat:
Jak się trzymasz?
 
Aiko jest offline