Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 01:44   #105
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ghulica radośnie podeszła do beczek, było ich pięć. Pozornie najnormalniejsze, jednak liczyła się ich zawartość. Każda mocno wypchana monetami, choć strażnicy przypuszczali, że to tylko na wierzchu takie zmylenie.
- No to do beczek - złapała ghulica jedną wspólnie z markizem przechylając na bok. Nie było lekko jednak we dwójkę dali radę. Powoli ustawiając na boku oraz odbijając wieczko. Odpadło na podłogę, zaś za nim wypłynęła struga złota pięknych weneckich dukatów.


Wizerunek św. Marka na monecie zapewniał, iż pieniądz miał odpowiednie pochodzenie oraz posiadał odpowiednia wartość. Kiedyś monety złote nazywano cekinami, jednak później przyjęła się nazwa dukaty, poza Florencja, gdzie bito złote floreny podobnej wartości.
- Tutaj jest ze 25-30 tysięcy - oceniła Gilla spoglądając niedowierzajaco. - Wręcz nie do policzenia.

Kosma Medyceusz odziedziczył około 100 tysięcy, jego cały wieloletni dorobek wynosił podobno 700 tysięcy. Aktywa słynnego banku Bardich w okresie rozkwitu kilkadziesiąt lat wcześniej miały także 100 tysięcy. Tutaj zaś była kwota, która mogła narobić wiele kłopotów, lub przysporzyć korzyści niejednemu królestwu oraz była większa od rocznych dochodów niejednego księstwa. Wampirzyca podeszła do sterty monet i sięgnęła po pierwszą lepszą. Zdawać się mogło, że w ogóle nie zwraca uwagi na ilość pieniędzy. Uważnie przyjrzała się monecie, ważąc ją w dłoni i nadgryzając. Krawędź nie była cięta, a i waga i próba wydawały się być w porządku. Szybko przeleciała spojrzeniem po ilości leżących na ziemi monet. jako opiekunka gildii miewała do czynienia z dużymi ilościami monet. Mogła jednak jedynie szacować ile wielokrotności tysięcy leży teraz na podłodze jej sypialni.
- No to mamy spory majątek. - Agnese uśmiechnęła się. - Też szacuję na ponad 25 tysięcy. Mamy pięć beczek z tego co kojarzę i co mówili wnoszący… powinny ważyć podobnie. Czyli od 125 do 150 tysięcy dukatów weneckich. Będzie trzeba przeliczyć dokładnie jeśli mamy podzielić to na równe trzy części.
- Ale na jakie części chcesz dzielić, signora
? - spytała Gilla skacząc po złocie tak, że jej piersi podskakiwały prowokacyjnie. - Dla kogo właściwie? - spytała dalej.
- Jedna część dla mnie, jedna dla markiza i jedna dla Kowalskiego. - Agnese spojrzała na Gillę zaskoczona. - Każdy wystawił w walce swoich ludzi.
- Wobec tego raczej porozmawiaj z Kowalskim najpierw, ale wątpię, żeby wziął. Jest bardzo honorowy, jako najemnik. skoro wynajęłaś jego oddział oraz płacisz mu, to twoim obowiązkiem jest zapewnić im owe pieniądze, zaś oni nie oczekują więcej, jako że są twoimi żołnierzami na ten czas. Tak mi się raczej wydaje. Jeśli pamiętam, to dla Kowalskiego ważniejsze jest kształcenie siostry pana markiza oraz pobyt tutaj, bowiem w piwnicy znalazł coś, jakieś źródło, albo coś takiego. Bardziej zależałoby mu, żeby mieć stały, swobodny dostęp. Jest magiem, zaś magowie są dziwni
- stwierdziła ghulica dalej uprawiając swój taniec. - Poskaczecie ze mną? - spytała.
- Wariatka… Fakt faktem spytam Kowalskiego. - Agnese uśmiechnęła się.
- Ależ proszę - ghulica podbiegła do niej i chwyciła ją za dłonie. - Pan także markizie. - Colonna złapał ją za rękę, drugą za dłoń Agnese tak, że stworzyli ładny trójkącik. - No to co, hopsa sasa - zachęciła Gilla i zaczęła skakać unosząc ich dłonie, żeby poszli za jej przykładem. - Świetnie jest czasami się tak wyskakać - stwierdziła wesoło. - Ponadto w takim towarzystwie i tak seksownie. Szlachetny pan może spoglądać na nasze cycki, my zaś na jego ptaka, jak się poruszają podczas wyskoku.

Wspaniała wampirzyca podskoczyła, ale czuła się dziwnie, trochę jak dziecko, ale nawet dzieckiem będąc nie wypadało jej robić takich rzeczy. Nic się nie poradzi… dla radości tych dwóch ukochanych istot mogła nawet zachowywać się dziecinnie. Czuła jak jej spore piersi niemal boleśnie unoszą się i opadają. Jak z jej wciąż ciepłej szparki wypływa jeszcze jakaś zabłąkana porcja nasienia.
- Hopaaaaj! - szczęśliwie Gilla skakała tylko chwilkę, potem zaś zakończyła zabawę dużym skokiem wyższym niźli inne. - Wiesz signora, pomyślałam, że także nie będę wygalać włosów na podbrzuszu. Twoje wyglądają bardzo ładnie.
- Całkowita prawda
- potwierdził gorąco markiz.
- A ogólnie co do pieniędzy, nie ma chyba co kombinować, póki nie porozmawiasz z Kowalskim, signora.
- Właściwie naszych części nie ma potrzeby wyodrębniać
- stwierdził markiz, patrząc słodko na Agnese - skoro bowiem bierzemy ślub
Wampirzyca puściła ich dłonie i opadła na monety. Pod plecami czuła przyjemny chłód. Patrzyła na dwie stojące nad nią postacie, po czym przymknęła oczy.
- Macie rację.
- Mogłaby pani porozmawiać z kardynałem. Wprawdzie bank Medyceuszy nie działa we Florencji po wygnaniu, jednak świetnie prosperuje na terenie Rzymu. Mogłaby pani wykupić jego część tworząc dodatkowy wkład. Jest pani wszak krewną tego rodu
- zaproponowała Gilla.
- Musiałabym się upewnić czy nie jest to domena, któregoś wampira. Nie miałam czasu by zapoznać się ze światkiem rzymskich kainitów. - Agnese uchyliła oczy. - I już oficjalnie nie należę do rodu Medyceuszy.
- Owszem, jednak jako Contarini jest pani powinowatą, zaś wkład finansowy niewątpliwie się im przyda. Albo po prostu może pani zostawić pieniądze całkowicie w ukryciu i urządzić za nie super gniazko dla siebie oraz markiza, zmieniając jakieś miasto w połączenie pięknej budowli oraz silnej twierdzy.
- Gillo… nie należę do Medyceuszy od prawie 100 lat
. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Muszę jakoś pozbyć się tych pieniędzy. Nie chcę by coś co należało do niej było w tym domu. - Wampirzyca przeciągnęła się sprawiając że monety pod nią przesypały się. - Ale nie będę o tym myśleć tej nocy. Gniazdko jestem w stanie uwić nam za resztę.
- Jest jeszcze jedna możliwość. Spotkaj się z della Rovere oraz przekaż mu. Całkiem możliwe, że zostanie przyszłym papieżem. Zyskasz szalone wpływy. Albo podziel tą kwotę i daj część della Rovere, część kardynałowi Medici
- zaproponował markiz. - Będzie jeszcze lepiej.
- Kochani… błagam nie uczcie mnie gdy jestem naga i rozpalona, zarządzać pieniędzmi
. - Agnese wyszczerzyła się.
- Wobec tego może pozwoli mi pani wdrożyć mój pomysł? - spytała Gilla podejrzanie uprzejmym głosem.
- To może jednak porozmawiajmy o pieniądzach? - Agnese zażartowała, spoglądając na swoją ghulicę. - Dobrze moja droga, jak tym razem chcesz mnie wymęczyć?
- Ależ signora, czy ja cie kiedykolwiek męczę? Stanowczo nigdy, teraz także cię nie wymęczę. Zresztą jeśli obawiasz się, możesz odmówić
- śmiech Gilli był wręcz prowokacyjny.
- Ani tobie, ani Alessandro nie jestem w stanie odmówić. - Wampirzyca rozchyliła nogi i spojrzała na swoich dwóch kochanków. - A już szczególnie gdy oferujecie mi przyjemność.
- Lubisz signora, połączenie przyjemności oraz lekkiego bólu.Nie wiem wprawdzie, czy to zaboli, ale sama ocenisz, kochana signoro. Proszę, podejdź do szezlągu - wskazała na mebel który stał w pokoju niedaleko biurka. Dość blisko ściany, ale nie przy samej ścianie
.


Gilla kontynuowała.
- Proszę przy tej części na boku, tam, gdzie z boku wywija się i wystaje do góry, gdzie kobieta może stać na ziemi oraz pochylić się wygodnie układając na wywiniętym podniesieniu. Tutaj od tej strony - wskazała na lewą stronę mebla, troszeczkę wyższą od prawej oraz wywiniętą bardziej dokładnie na wysokości pośladków signory Contarini.

Piękna Agnese niechętnie podniosła się ze sterty monet ale podeszła do mebla i zajęła narzuconą przez Gille pozycję. Czuła jak jej własna wilgoć zbiera się na jej płatkach. Przygryzła wargę zerkając na swoich kochanków. Stała przy lewym boku, pochylona. Jej brzuch spoczywał idealnie na miękkim, wygodnym boku, zaś ręce opierały się już normalnie na samym siedzisku.
- Doskonale signora - ghulica podeszła od tyłu do Agnese, która stała ustawiona jak do stojącej pozycji na pieska. - Ładnie. - Lekko rozstawiła jej nogi, bardziej uwypuklając pupę i łono i nagle Agnese poczuła, że ghulica wiąże jej nogi w kostkach do szezlonga, dokładniej zaś do jego podstaw, nóg, na którym stał. Nie bardzo mocno, ale naprawdę tak, że człowiek byłoby kompletnie zablokowany. Lewą nogę do lewej przedniej nogi szezlonga, zaś prawą do lewej tylnej. - Teraz rączki, signora, będzie pani trochę rozciągnięta, ale chyba pani to bardzo lubi - zaczęła łączyć długie sznury do nóg szezlonga po prawej stronie. Obydwie liny przechodziły przez prawe, boczne oparcie szezlonga do nadgarstków wampirzycy rozciągając ją. Kobieta już nie opierała się o siedzisko. Była bardzo mocno rozciągnięta. Wyciągnięte ręce niemal dotykały prawego oparcia, tak były mocno wyciągnięte, zaś całe ciało rozciągnięte oraz solidnie naprężone. Agnese sama nie wiedziała czy czuje się w tej pozycji komfortowo czy też nie. Z jednej strony czuła, że zerwanie więzów to błahostka, a jednak, sam fakt bycia skrępowanym… jej skrępowane ciało rozgrzewało się. Zerknęła na markiza, ciekawa jak reaguje na tą sytuację.
 
Kelly jest offline