Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 12:38   #220
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
- Aria! – to była jego pierwsza, rozpaczliwa myśl.

Znowu to samo. Znowu został sam. Znowu został z niczym. Z kolejnymi pytaniami bez odpowiedzi. Co tutaj się wydarzyło? Czy Aria zginęła? Dlaczego uciekła? Czy aż tak kochała wolność? Czy Pani tego Dominium ją zabiła? Czy zdradziła? CO się tutaj dzieje? I wiele wiele innych. Znowu został sam. No prawie sam. Spojrzał na popalone ciało niegdyś pięknej dziewczyny. Zdradzały to rysy ocalałej części twarzy. Nie wiedział czy trzyma martwe czy tylko nieprzytomne z bólu ciało.

I nie wiedział też jak jej pomóc. Nie był przebudzony. Wachlarz nie złożył się na nowo.

Nie czekał długo. Po raz ostatni spojrzał na zniszczenia jakie poczyniła, jak domniemał, Aria i czym prędzej wybiegł z komnaty dźwigając ciało dziewczyny. Martwił się tym co poczuł, martwił się, że mogło to spotkać jego dotychczasową towarzyszkę. Polubił ją niezależnie co o niej usłyszał.

Biegł tak szybko jak pozwalały na to jego siły i teren po którym stąpał. Może dziewczyna żyła jeszcze. Może Pani Arraniz będzie w stanie jej pomóc.

Może.

Biegł.

W pół drogi do komnat władczyni Osnowy spotkał biegnący w ich stronę patrol. Za nim, majestatycznie, kroczyła nieporuszona Pani Arraniz. Na widok Tobiasa i niesionej zatrzymała się z gracją.

- Daj mi ją - powiedziała. - Życie jeszcze z niej nie uciekło. W odróżnieniu od Burzowego Pomruku, jak mniemam. Więc sprawdza się jednak ten scenariusz Osnowy. Przykre. Jednak nic na to nie poradzimy.

Tobias chciał zapytać o coś więcej. Ugryzł się jednak w język. No bo co usłyszy? Kłamstwo, połprawdę, prawdę? Nie będzie wiedział co. Nie umie czytać w tych istotach. Każdy może go okłamać, każdy może powiedzieć mu prawdę. Nie będzie tego wiedział i tak. Poza tym usłyszy, że oto spełniła się jedna z wielu możliwości i każde następne mogą być już inne, różne, bo od każdej z nich odchodzą kolejne pajęczyny zdarzeń.

- Kim jest ta dziewczyna? - zapytał jedynie - Czy wysłałaś ją by zgładziła Arię?

- Nie. To moja córka. Miała się nią zaopiekować. Powinna tam być jeszcze mała służąca. Widziałeś ją?

- Wydaje mi się, że nie przeżyła tego… wybuchu - Przekazał najdelikatniej jak tylko umiał ciało dziewczyny - Mam nadzieję, że przeżyje. Nie będę więcej zakłócał swą osobą tej Domeny. Opuszczam Cię udając się do Ogrodu Męczenników. Mam nadzieję, że dasz mi przewodnika.

- Dlaczego miałabym to zrobić? Twoja przyjaciółka zdradziła mnie, zabiła moje sługi i zraniła moją córkę. Dlaczego więc miałabym ci dalej pomagać? Jak na razie okazana wam pomoc, uleczenie jej ciała, gościna, spotkały się z jej gniewem i zdradą. Powiedz mi, Wachlarzu, czemu zatem miałabym ci pozwolić opuścić moją Domenę, skoro jedyne co od was uzyskuje to zniszczenie, krew i pogardę?

Na jej znak wojownicy przyjęli pozycje kojarzące się z przyczajonymi do skoku pająkami.

Tobias stał spokojnie. Spojrzał po gotowych do skoku strażników Arraniz i przeniósł wzrok na nią samą. Patrzył w jej oczy.

- Nie wiemy dokładnie co się tam wydarzyło Pani Arraniz - zaczął wolno. Był świadom swojej niskiej pozycji tutaj - Boleję nad tym co się tam stało i strat w życiu ludzi jakie tam poniosłaś i ich rodzin o ile takie mieli. Boleję też nad tym, że gościna w Twoim mniemaniu wiąże się z podaniem środków powodujących utratę przytomności. Boleję nad tym, że jako władczyni Osnowy nie jesteś w stanie przewidzieć na jaką pajęczynę wejdzie los i co się stanie w wyniku jego decyzji. Boleję nad tym, że musiałaś dużo wycierpieć z ręki bądź rąk Wieloświatowców skoro tak jesteś do nich uprzedzona… Dobrze wiesz jaką siłę zaprosiłaś do swego domu, przykro mi jednak, że była ona tak niestabilna w tym okresie. Za to niestety trzeba podziękować Masce i cyklowi jaki za tym stoi…. Co zatem teraz Pani Arraniz? Co zdecydujesz? Na którą pajęczą odnogę wejdziemy? Uwięzisz mnie? Oddasz Masce? Komuś innemu? Czy pozwolisz mi udać się do Ogrodu Męczenników? Teraz jest ta chwila w której przędziesz los tej krainy. Jakiego wyboru dokonasz?

- Możesz odejść - powiedziała po chwili. - Tylko tyle. Nie otrzymasz innej pomocy ani ode mnie, ani od nikogo z mojej domeny. Nie będę twoim wrogiem, Wachlarzu, ale sojusznikiem też nie zostanę.

- Szkoda - odrzekł krótko i szczerze - Czyny rodzą konsekwencje - spojrzał na ciężko ranną córkę Pani Domeny - Jeżeli nie spojrzymy na to wszystko ponad to, to nie ma co liczyć na zmianę. Jesteśmy istotami pełnymi uczuć i często to one nami kierują…. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze władczyni. Bywaj w spokoju. Oby Twoja córka w pełni wyzdrowiała - ominął Arraniz i ruszył przed siebie. Chciał do Ogrodu Męczenników ale nie wiedział gdzie on jest. Jego myśli skupiły się na Arii i jej okrutnym losie. Mimo wszystko liczył na to, że dziewczyna przeżyła i nie była świadomie sprawczynią tego nieszczęścia.

Szedł przez korytarze i inne pomieszczenia tego królestwa. Domeny, która budziła u niego niepokój. Z jednej strony cieszył się, że je opuszcza a z drugiej martwił, że znowu został sam. To poczucie, że jedno z nich umiera i ta świadomośc, że mogła to być Aria. Nie wiedział jednak co się tam wydarzyło i nie mógł zawierzyć opowieścią jakie słyszał. Czy każdy Wieloświatowiec to samotnik? Czy kroczą jedynie w towarzystwie swych myśli?

Pogrążony w myślach nawet się nie spostrzegł, że jakimś cudem znalazł się przy bramie, minął ją i ruszył przełęczą. Chciał udać się do Ogrodu Męczenników, pragnął poznać prawdę i spotkać się z jednym z… siebie.

Był tylko jeden problem. Nie wiedział gdzie on jest.

Czuł się staro choć jego ciało było młode.

Szedł więc, bo to umiał.

Wachlarz Wędrowiec.

Samotnik.

Zatrzymał się i rozejrzał chcąc w końcu zdecydować w którą stronę pójdzie a nie zdając się na to gdzie go zaprowadzą nogi kiedy umysł pogrążony był w myślach.
Przyszedł z południa więc ta droga odpadała. Na północy zobaczył górskie wzniesienia, która od razu skojarzyły mu się z Górami Skalnymi o których wspomniał Jan’usz. Mogły nimi być ale nie musiały. Na wschodzie i na zachodzie zobaczył paskudną i zamgloną jakimiś oparami wyżynę, która upstrzona była skałami w kształcie kłów. Ich wygląd nie napawał optymistycznie i budził strach.

Rozglądał się i stał. Nie wiedział co zrobić w którą stronę iść.

Ruszył w kierunku północnym.

Wachlarz Wędrowiec.

... który nie lubił się bać.
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 02-12-2017 o 17:18. Powód: Dodałem ostatnie zdanie. Jakoś tak mi bardziej pasowało
Sam_u_raju jest offline