Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 13:15   #33
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Ostatnia do sprawdzenia była Elsie. Tutaj krasnolud też sprawdzał dokładnie, szczególnie w miejsach, które nijak nie mogły skrywać niczego cennego. Elsie zacisnęła zęby, hamując swoja złość. Kiedy juz była bliska odwinięcia sie, coś trzasnęło krasnoluda w potylicę.Dziewczyna wypuściła ze świstem wstrzymywane od dłuższej chwili powietrze.
- Zostaw ją, ty świnio! - Strzałka rzuciła go z góry kasztanem. - Miałeś ich przepatrzeć, a nie dziewki macać!
Jej towarzysz burknął coś pod nosem niewyraźnie.
Sig uniósł brew do góry, podparł się jedną ręką na kiju, a kciuk drugiej dłoni włożył za pasek przy spodniach. Uśmiechnął zawadiacko…
- Oh? Czy dobrze słyszę, że znowu każesz nam ściągnąć gacie jak na początku? Nie szkodzi, mogę ściągnąć, ale jej więcej nie tykaj. Słyszałem od starego flisaka, że tak właśnie krasnoludy ustalają hierarchię za młodu… - wzruszył tutaj lekko i niedbale ramionami - ...ile w tym prawdy, tego nie wiem.
Co tu dużo mówić, starał się odciągnąć uwagę krasnala od Elsie, bo kij w mrowisko wie czy kasztan Strzałki wystarczy.
Zdziwił się niepomiernie, że ta taki mały, krępy osobnik jest w stanie obrócić się tak szybko i równie dynamicznie wyprowadzić cios. Wielka, krasnoludzka pięść śmignęła przed oczami Siga i tylko dzięki pomocy Randala młodemu handlarzowi udało się jej jakoś uniknąć. Kasztaniak zachwiał się na nogach.

Rzut na WW (krasnolud): 88 (nieudany)

- Ty się prosisz, żeby w ryja dostać! - krzyknął teraz już całkiem rozeźlony towarzysz Strzałki.
- Właściwie, to odciągam pana uwagę mości krasnoludzie od Elsie. - powiedział Sig - Źle znosi kontakt fizyczny.
- A ja źle znoszę wkurwianie mnie! Przyjebię ci, to mi przejdzie!

Zamachnął się znowu. I tym razem jednak Randal widać czuwał nad Sigiem. Równocześnie dał mu wyraźny znak, że kolejny atak może być skuteczny. Lewa pięść krasnoluda zmierzwiła w locie grzywkę chłopaka.

Rzut na WW: 49 (nieudany)

Uśmiech zszedł z twarzy Siga. Lepiej nie było już więcej kusić losu… to znaczy, trzeba było jakoś załagodzić sprawę.
- Przepraszam, naprawdę, ale bronię tych którzy ze mną podróżuję tak jak umiem. - powiedział kojąco handlarzyk - Mogę jakoś wynagrodzić ten uraz honoru?
- Ja ci, chuju, wynagrodzę! - Przygotował się do kolejnego ciosu.
Wtrącenie się do bitki było problematyczne. Zaczynając od tego, że Sig sam sobie na to zasłużył. Potem był fakt, że Strzałka nadal miała ich na dystansie i z łukiem pod ręką. Nawet z przewagą liczebną, którą pewnie przytłoczyliby krasnoluda, nikt strzałą oberwać raczej nie chciał. Ostatecznie, sam Heike wiele zrobić nie mógł, ponieważ to jemu wcześniej Kasztaniak chciał przygrzmocić i dałby mu tylko pretekst spełnienia gróźb, gdyby zechciał się wtrącić, nawet jedynie po to, żeby rozdzielić dwójkę.
Tak więc Heike czekał na naturalny rozwój wydarzeń. Zerkał na Strzałkę, zasłaniając w pierwszej kolejności Taffy. W drugiej zaś zasłaniał innym drogę ręką, gdyby chcieli się dołączyć, co w jego mniemaniu, mogłoby mieć skutek fatalny.
Niziołka i tak była w złym stanie psychicznym, a teraz jeszcze wynikła bitka. Pisnęła cicho, modląc się do zmyślonych naprędce bogów, żeby nikomu nic się nie stało. Wyjrzała zza Heikego i złożyła łapki w geście błagania, patrząc na Strzałkę. Niech się nie wtrąca, niech się nie wtrąca, niech się nie wtrąca z tym swoim łukiem. Lepiej, żeby Sig oberwał po pysku i już, niż żeby ktoś miał zginąć od strzały.
Przez drugie ramię zerkał za to Heindel. Choć gdzieś dwa razy większy od Troci, to lękał się podobnie. I choć miał nadzieję, że młodemu kompanowi nic się nie stanie, to większą miał nadzieję, że po tym, jak oberwie w gębę, groźnie wyglądający krasnolud sobie odejdzie. W myślach prosił, by wszystko się na zwaśnionej dwójce skończyło.

Sigfried rzucił kątem oka na bok, na swoich towarzyszy. Stali tam… stali i nic nie robili… patrzyli kiedy on miał przed sobą krasnoluda który chciał mu pogruchotać kości! Miliony myśli przemknęły mu w głowie w jedym uderzeniu serca. Zawsze to on rozdzielał dzieciaki, zawsze był najspokojniejszym, najbardziej zrównoważonym. Zawsze starał się myśleć z korzyścią dla wszystkich, a oni? Mieli go gdzieś. Nawet nie brali pod uwagę jego rad i propozycji. Niweczyli wszystkie jego zamysły które mogłyby poprawić ich nędzny los… a Heike najbardziej!
“Sam… tak sam… i taki słaby…” drwiący, kpiący i cichy głos odezwał się gdzieś w czeluściach jego umysłu.
Sig zaczął się rozkręcać we wkurwieniu. Nozdrza pracowały rozchylając się szeroko. Zrobił krok, dwa w tył mocno chwytając kij w dłonie i wtedy stała się rzecz niebywała… młody handlarz… przeklął.
- Odpuść, albo tak ci przypierdolę, że kometę o dwóch ogonach zobaczysz! - warknął głośno i gniewnie, a płonący ogień furii na wszystkie niesprawiedliwości świata rozpalał się w nim coraz goręcej. Był sam, bez nadziei na pomoc. Był sam… i wiedział, że Sigmar go nie wspomoże. Bóg-Imperator lubił krasnoludy więc to stracona modlitwa. Ulryk? Jasne, już Sig wiedział jak pomógł Zweufalten! Ale! ...ale był ktoś jeszcze... Ktoś potężniejszy. Ktoś kto nie wybrzydzał, a przynajmniej miał taką nadzieję, bo potrzebował każdej pomocy…
“Panie Krwi…” pomyślał w gniewie, a następne słowa cicho opuściły jego usta niczym chłodna stal.
- ...dodaj mi sił.
Sig wiedział, że żołnierz z niego słaby, ale był pełen gniewu, a on… dość skutecznie zaburzał myślenie, lecz wyostrzał zmysły. Wiedział, że bez pomocy sił wyższych Kasztaniak go dorwie. Jednak jeśli… jeśli przysadzisty kurdupel by spudłował… to nie miał zamiaru się ograniczać i wszystko postawi na jedną kartę. Chciał mu przypierdolić. Nawet jeśli krasnolud był bogu ducha winnym, przewrażliwionym i gniewnym pokurczem!

Patrzył na rozszalałego Kasztaniaka jakby w zwolnionym tempie. Jego broda powiewała nieznacznie, gdy szarżował prosto na niego, w oczach miał furię. Zbliżał się powoli, wszystko działo się powoli. Jego wielka ręka powoli zmierzała, by rozbić nos Siga.

Powoli.

Za wolno. To, co stało się później, sprawiło, że wszystkim nagle serce podskoczyło do gardeł. Pięść w jednej chwili zmieniła tor lotu, wygięła się z przeszywającym chrupnięciem. Krasnolud zawył, ale nie wył długo. Upadł na ziemię i gdy wszystko dookoła Siga powoli zaczęło wracać do normalnego tempa, krasnoludzka czaszka oderwała się gwałtownie od reszty ciała i poszybowała w górę, tworząc fontannę krwi i oblewając ich wszystkich ciepłą, czerwoną cieczą. Bezgłowy korpus upadł na ziemię jak worek z mąką. Czaszka zaś zatrzymała się w powietrzu, okręciła przodem do Siga i opadła powoli prosto w jego ręce. Martwe oczy Kasztaniaka wpatrywały się pusto w Siga, a twarz wciąż była stężała od gniewu. Ciepła krew popłynęła między palce, grzejąc przyjemnie zziębnięte dłonie.

Rzut na SW: 98 (nieudany)
Sig otrzymuje 4 PO

Młody handlarz nie spodziewał się tego. Gniew ustąpił miejsca niedowierzaniu, a następnie strachu. Kiedy martwa czaszka znalazła się na jego dłoniach, jego oczy i usta rozszerzyły się w przerażeniu, lecz nie był w stanie krzyknąć. Czuł się jak ryba wyjęta z wody, a serce biło szaleńczo Głowa krasnoluda wypadła mu z rąk tocząc się leniwie na bok i poczuł jak uginają mu się nogi… na chwilę przed upadkiem na kolana. Objął się ramionami i trzęsąc się jak na przeraźliwym zimnie chylił się nieznacznie, to w przód, to w tył. Oczy wpatrywały się daleko przed siebie.

Heindel padł na kolana i trzymając się obiema rękoma za głowę zaczął wrzeszczeć w niebogłosy. Czuł jakby głowa miała mu zaraz eksplodować. Nie było w niej miejsca na żadne myśli, jedynie ogromny, nie do wytrzymania pisk. Stan ten nie mijał przez dłuższą chwilę.
Troć przez chwilę gapiła się na miejsce, gdzie wcześniej stała Strzałka, na głowę, na Siga, a potem raz jeszcze na głowę. Wszystko było tak abstrakcyjne, tak straszne i śmieszne równocześnie, że wydała z siebie głośne: “Ha”, a potem zapragnęła zemdleć. I zemdlała.
Heike zaś zawiesił się na chwilę, nie mogąc przetworzyć tego, co przed chwilą się stało. Jeszcze zanim ocknął się, zanim był w stanie pomyśleć, odwrócił się cały roztrzęsiony i objął niziołkę. Nie był nawet pewien, skąd dochodził wrzask, chociaż zdawał się być tak bardzo blisko. Przerażony, rozejrzał się za Strzałką, której nie mógł teraz znaleźć. Obawiał się, że zaraz zacznie pruć do nich z łuku, ale dziewczyna po prostu zniknęła. Ledwie poczuł, jak Taffy osuwała mu się w ramionach, tracąc przytomność, ścisnął ją tylko mocniej i zamarł w bezruchu, czekając na jakiś sygnał, znak, że koszmarna sytuacja dobiegła końca.
Elsie przyglądała się całej scenie rozszerzonymi z przerażenia oczami. Czuła, że się dusi. Jej mózg odmawiał przyjęcia tego, co widziała. Stała jak zamrożona, niezdolna wykonać żadnego ruchu. Jeszcze nie zeszły z niej emocje po tym, jak krasnolud ją obmacywał, a teraz jego głowa.. to nie miało sie prawa dziać. Może się nie dzieje? Uczepiła się tej myśli , pozwalała jej złapać oddech. Nie obudziła się po nocy, śni, to wszystko nie jest realne.. nie mogło być. Nigdy by przecież nie pozwoliłaby się nikomu przeszukać. tak, musiała jeszcze śnić. Może coś było w ziołach, albo wodzie, która piła? Może przeziębienie wróciło i dostała gorączki?
Chciała spojrzeć na swoją dłoń - bo w śnie nigdy nie widać pięciu palców , wszyscy to wiedza - ale nie mogła podnieść ręki. Nic nie mogła, ciało jej nie słuchało.
- Co… - głos z trudem przechodził jej przez zaciśnięte gardło - Co ty zrobiłeś, Sig? Nie wolno urywać innym głów… - pouczyła go.
Sig usłyszał Elsie jakby z oddali, ale nadal na tyle wyraźnie by zrozumieć sens jej słów.
- Ja… ja nie… nie chciałem! - wydukał z trudem przybitym głosem - Nie chciałem go zabić! To nie tak miało być! Chciałem tylko żyć! On to zrobił!
Spojrzał na dziewczynę i na całą ich małą grupę z cierpieńczym wyrazem twarzy, a kolejne słowa jakie opuściły jego usta były pełne bólu.
- To wasza wina! Opuściliście mnie! Zostawiliście mnie samego!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline