Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 19:06   #34
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Rybak ścisnął niziołkę tak mocno, że aż musiało zabraknąć jej tchu. Gotowało się w nim, słysząc słowa Siga. Wypuścił dziewczynę z rąk, drżał ze wściekłości, której nie potrafił teraz powstrzymać. Albo nie chciał.
- Nasza wina? My Ciebie opuściliśmy? - Wstał, cały czerwony na twarzy - Ty pierwszy nas zostawiłeś z Heindelem! A potem miałeś szczęście, że was znaleźliśmy! Teraz miałeś tylko dostać w mordę, ale musiałeś to spieprzyć! - wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę kupczyka i zaczął iść w jego stronę - Ty samolubny skurwielu! Nie mogłeś oberwać za nas wszystkich! Co mieliśmy niby zrobić? Dać się zastrzelić, bo Ty nie mogłeś wytrzymać jednego razu!?

Przekleństwa nie opuszczały ust Heike praktycznie nigdy, ale od ojca nauczył się ich wielu, po prostu nigdy nie chciał być taki jak on, jednak puściły mu teraz nerwy. Od ojca również nauczył się przyjmować baty, za wszystko, nawet przewinienia, których nie popełnił. Obrzydzało go, jak teraz Sig próbował schować się za winą innych, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Byli jak bezpańskie kundle, które powinny trzymać się razem, ale on jeden, Sigfried Holzmann, musiał wszystko psuć od samego początku.
- Posłuchaj sam siebie Heike! - powiedział Sigfried nadal będąc mocno przybitym - Wtedy mieliście większość, nie zostałeś sam! Zresztą od początku wszystko pierdolisz! Próbowałem się z nimi zgadać, ale ty wszystko rozpierdoliłeś! Broniłem Elsie, ale ty wszystkich zatrzymałeś! Zostawiliście mnie! Odpuść Heike! Nie chcę by Krwawy Pan i Ciebie ukarał! On zrobił coś czego ty nigdy byś nie zrobił! Podał mi dłoń! Na swój krwawy sposób, ale stanął po mojej stronie!
- Czy tobie zupełnie padło na głowę!? - wykrzyczał w odpowiedzi Heike, zaciskając pięści tak mocno, że aż strzeliły mu stawy - Zgadać ze złodziejami czy może nawet mordercami? Co jeszcze? Może chciałeś do nich dołączyć? Teraz to w zasadzie nie jesteś lepszy od nich! Broniłeś Elsie, nie myśląc w ogóle, co się stanie, jak tamta dziewczyna zacznie szyć w nas strzałami! Teraz masz jeszcze czelność wspominać tego, przez kogo podobno zniszczyli Zweufalten!? Że niby Ci pomógł!? I grozisz mi!? Może urwiesz mi głowę tak samo, jak temu krasnoludowi!? Na co czekasz, boisz się teraz!?
Stanął, wciąż kipiąc. Buchnął powietrzem kilka razy. Wykrzyczał się, mógł chociaż trochę przez to ochłonąć, ale nie zamierzał odpuszczać.
- Odejdź. Tylko dlatego, że się wychowywaliśmy w jednej dziurze… Po prostu odejdź. Nie chcę na Ciebie patrzeć, nie będę trzymał z obłąkanym mordercą.

Elsie cofnęła się o krok. Potem kolejny, i jeszcze jeden, aż dotknęła plecami drzewa za sobą.
- Chciałabym wrócić do domu - powiedziała.- Wiem, że tam wszyscy.. i mama.. i wogóle.. ale nie chcę iść nigdzie dalej. Chcę wrócić. Tamci juz poszli. Wracajmy.
- Elsie… - powiedział smutno handlarz - Jeśli wrócimy… to do czego? Tylko rozdrapiemy świeże rany. Tam już nie ma nic, tylko wspomnienie i ból… ale… wiesz o tym, prawda?
- Nie podchodź! - w głosie dziewczyny zaczęły przebijać nuty paniki. Za dużo się działo, przestawała się kontrolować. - Zostaw mnie!
Elsie bała sie, jak nigdy przedtem. Wojny, żołnierzy, Siga, Strzałki… Racjonalne myslenie przytłoczone panika wyłączyło się. Na ten moment jedynym rozwiązaniem wydawał się jej powrót do wsi. Do zgliszczy, Do tego, co znała.
- Musimy się trzymać razem - rzekł cicho, jednak tak by go wszyscy słyszeli, Heindel. - Razem - jeszcze raz dodał i opuścił głowę. - Osobno po nas... - Mimo, że to Graperz był według nich odludkiem, to właśnie on to rozumiał. Może dlatego, że nie doświadczał tych emocji, jakie targają pozostałymi. Po nim normalnie to co przed chwilą zobaczył by “spływało”. Gdyby nie ten przeraźliwy dźwięk w jego głowie pewnie stałby niewzruszony patrząc na tą przerażającą sytuację. Jedynie co, to lękał się obecnie rozstania. Bał się, że zostanie sam, bo wiedział że długo już wtedy po tym świecie chadzał nie będzie
- Chodźmy stąd. - powiedział Sigfried - I lepiej nikomu nie mówmy o Krwawym Panu. Nigdy o nim nie słyszałem, a świat zwiedziłem, wiedziałbym, więc pewnie… pewnie… to jakieś obce bóstwo. Lepiej to przemilczeć.

Troć powoli podniosła się z ziemi, przypominając sobie wszystko, co właśnie się wydarzyło. Ogarnęła ją potworna groza. Sig urwał głowę bandycie. Jej kolega. Urwał głowę. Nie potrafiła sobie wyobrazić siły, która mogłaby to uczynić. A teraz wszyscy się kłócili, jeżeli dobrze rozumiała sytuację. To nie było dobre. Bardzo niedobre. Chciała coś powiedzieć, jednak nie wiedziała co. Cofnęła się kilka metrów i zerkała nerwowo przez ramię, wypatrując innych zagrożeń. Co, jeżeli Strzałka postanowi się zemścić? Taffy mocno w to wątpiła, sama najchętniej uciekłaby od… od potwornie silnego Siga.

Heike chwycił się za głowę, pełen frustracji.
- Nie próbuj mówić, jakby nic się nie wydarzyło! - rzucił do Siga - Przestań! Przestań mówić o tym swoim panu! Przestań chrzanić! Zamknij się! - stąpał nerwowo wokoło i chociaż było oczywistym, do kogo mówi, słowa roznosiły się w każdą stronę - Nie mam zamiaru znosić tego chwili dłużej! Nie dotykaj Elsie, nie zbliżaj się nawet do Taffy! Idźmy stąd, jak najdalej od niego!
Wskazał na końcu jeszcze raz w stronę Holzmanna. Unosił się, chociaż wiedział, że nie ma to już większego znaczenia, co powiedzieć chciał, powiedział. Podszedł do Troci, po czym machnął ręką do Elsie. Wolał się do niej nie zbliżać. gdy była roztrzęsiona.
- Jeszcze kilka dni… Chodź, damy radę…

Sigfriedowi było przykro, bardzo przykro. Chciał tylko dobrze, ale widać wszystkie dobre uczynki zostaną należycie ukarane, prawda? Nie chcieli go, nie liczył się jego los, ich wspólna przeszłość. To, że tak naprawdę mają siebie i tylko siebie. Wykluczyli go i zostawili. Tak jak wcześniej, a Heike dobitnie pokazywał co o nim myślą. Może Graperz… on zdawał się rozumieć, ale młody Holzmann wiedział, że raczej nikogo nie przekona. Zabawne jak bardzo byli do siebie podobni…
Czuł, że powoli gorzkie łzy napływają mu do oczu które mimowolnie wodziły po jego niedawnych kompanach, niedawnych ocaleńców z Zweufalten. Zweufalten… rozumiał ból Elsie. Sam z chęcią by wrócił, ale to stracone nadzieje. Nic nie miało sensu, nawet jego życie. Po prostu… zawsze mu zależało na wszystkich, ale widać kiedy przyszła pora na niego nikomu na nim nie zależało. To było przykre…
Pierwsza łza opuściła jego oko i zaczęła spływać po policzku. To nie miało sensu. Nic nie miało sensu. Wszystko co znał i kochał znikło, a ci którym ufał wbili mu nóż w plecy. Dwa razy w tak krótkim czasie...Może lepiej będzie jak sobie pójdzie? Tylko nogi nie chciały go słuchać…

Elsie niemrawo potrząsnęła głową. Chciała jeszcze kawałek się cofnąć, ale było tam drzewo. Kolana jej drżały więc dobrze, że było się o co oprzeć. Usiadła na ziemi, a raczej pozwoliła ciału opaść, szorując plecami po korze. Przyciągnęła kolana pod brodę.
- Odpocznę chwilę a potem wracam. Tam wszędzie.. nie jest bezpieczne.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline