- Towar nam się chyba nie zepsuje przez ten czas - uśmiechnął się Lothar - A właśnie: jedną trzecią ładowni zajmują nam nieheblowane deski jodłowe. Nie potrzebujecie aby materiału na rusztowania albo do budowy? - siedemdziesiąt koron piechotą nie chodziło, ale dobry kupiec zawsze szuka sposobu na powiększenie zysku. Tak czy inaczej, planował przyjąć to zlecenie - wychodziły mu ponad dwie korony na głowę za każdy dzień, a to nie była zła oferta. Spojrzał na Axela, Wolfganga i Bernhardta, sprawdzając czy się zgadzają. Jeśli pokiwali głowami, przeszedł do dalszej części rozmowy.
Za często ostatnio obrywał, by rzucać się do sadzawki, nie sprawdzając wcześniej czy jest w niej woda.
- Mistrzu Ainursonie - zaczął, grzeczność nic w końcu nie kosztuje - jeśli przyjmiemy ofertę, to chcę mieć pewność, że odpowiecie nam na wszelkie pytania i nie będziecie ukrywać niewygodnych faktów, które później zabiją i nas i was. I pozwolicie na zbadanie tego miejsca. - szlachcic pamiętał głośną swego czasu sprawę, kiedy to pewien baron zginął zasztyletowany w burdelu, w alkowie damy negocjowalnego afektu, której nie pozwolił sprawdzić swoim ochroniarzom, a potem rodzina to do nich miała pretensje.