Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2017, 03:21   #130
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Vex i Wujek i Angie i obcy ludzie i gdzieś tam pan z obrazkami

Vex jechała nie odzywając się. Nie czuła się komfortowo w tym pojeździe. Po ostatnich widokach jakie zapewnił jej Roger miała wrażenie, że jej nozdrza są cały czas atakowane przez charakterystyczny zapach krwi. Usiadła dosyć blisko Sama, tak by jej ramię mogło delikatnie stykać z jego. Jakoś po humorach nastolatki wolała się nie przytulać do najemnika, więc tyle otuchy będzie musiało jej wystarczyć.

Gdy dotarli na miejsce rozejrzała się po okolicy. Nawet nie do końca była pewna po co tu przyjechali. Bo co właściwie planowali zrobić z tą nieprzytomną osobą? Odrąbać jej głowę? Wzdrygnęła się na samą myśl, jednak nie ruszyła się z miejsca.

Sytuacja wydawała się być dość niejasna dla obydwu stron. Jedynie Roger siedział za kierownicą jakby nic go to nie obchodziło. Sam po chwili zwłoki nieśpiesznie wysiadł z wozu i podążył za chłopcami w stronę suchego ganku. Tam jednak doszło do chwilowego zamieszania. Ten mężczyzna i kobieta którzy wyszli na ganek poza przywitaniem się z nowymi chyba niezbyt wiedzieli co zrobić czy zareagować na nowoprzybyłych. Zaś ci nowi chyba niezbyt wiedzieli co dalej robić.
- No to tutaj. - powiedział lakonicznie Ted wskazując gościom mniej więcej w stronę budynku gdzie wewnątrz były widoczne postacie. Widać było sylwetkę Kate jak pochyla się przy jakiejś leżącej postaci. - Mówiłem, że nic ciekawego. Bo oni chcieli zobaczyć. - wskazał na załogę furgonetki i tym jakby połączył obydwie grupki.

- Właściwie to co tu się stało? - zapytał wujek Angie patrząc na dwójkę palącą ręcznie skręcane papierosy na ganku. Dało się poznać po niezbyt regularnych kształtach nie umywających się do przedwojennych papierosów ze sklepu.

- Właściwie to nie wiadomo.
- odpowiedział facet z zapytanej dwójki. - Znaleźli ją niedawno jak leży kompletnie nietomna. Jakaś laska. Nie wiadomo właściwie kto to. No nie dało jej się ruszyć na nic nie reaguje. No to posłaliśmy po Kate może coś poradzi albo powie mądrego. - wyjaśnił facet wskazując kciukiem przez okno na wnętrze domu. Tam zaś była już chwila i druga by ogarnąć scenkę. Zaraz przy drzwiach i oknach przy ganku były ze dwie osoby, potem przy jakichś drzwiach do pokoju pewnie stały jeszcze ze dwie. Całość wyglądała jak typowe zbiegowisko gdy tak wielu było mądrych, przestraszonych, niepewnych co robić ale za to miało mnóstwo rzucanych zza pleców uwag. Mamy Jane nie było widać tak jak i tej nieprzytomnej kobiety ale pewnie była w tym pokoju gdzie w otwartych drzwiach stali ci ludzie. Poradzić czy doradzić pewnie niezbyt mogli ale popatrzeć mogli.

Vex zerknęła na Sama, tak bardzo nie chciała tam wchodzić. Miała serdecznie dość łażących trupów, gryzionych ludzi i tej wszechobecnej krwi, którą tak jarał się Roger. Było tylko jedno ale… zerknęła na dwóch chłopców. Ich mama tam była.
- Wjedziemy, jeśli to ktoś od Rogera, może go rozpoznamy… - po chwili dodała trochę ciszej. - bo nie wiem czy to dobry pomysł by kostuszek tam wchodził.
Obawiała się głównie o wrażenie jakie może zrobić wymalowany facet. Już i tak wychodzili na dziwną grupkę, a to nie ułatwiało załatwienia czegokolwiek.

- Śpiąca, nie śpiąca… trzeba ją związać. Szybko. Zanim się obudzi - Angelę niepokoiło zbiegowisko w domu gdzie prawdopodobnie mógł być jeden z martwych-niemartwych ludziów. Szybko jednak przeniosła wzrok na ciocię i prychnęła - A może sama zostań? Tam może być walka, nie mówienie. Ty jesteś od mówienia, Roger od walczenia. On wie że trzeba uśpić śpiącą panią jeżeli się obudzi i będzie niemiła jak Tess. Wolę jego… przynajmniej nie jęczy, nie narzeka że brudno i czerwono, nie robi się zielony ani blady przy trupach - pokręciła głową, patrząc na wnętrze domu - Zostań z dzieciami, mów do nich. To… tu będziesz bezpieczna i się nie porzygasz. Ja idę - nie czekając na reakcję przestąpiła próg, z wiernym karabinem dziadunia na ramieniu. W końcu najpierw szła porozmawiać, prawda? Karabin był potrzebny do późniejszej fazy.

Vex przysłuchiwała się Angie z lekko zaskoczoną miną po czym odprowadziła nastolatkę wzrokiem. Prawdą było, że zrobiło się jej słabo ale narzekania jakoś nie mogła sobie przypomnieć. Jedno było pewne miała focha i chyba wypadałoby się dowiedzieć za co. Zerknęła na Sama nie do końca pewna co ma robić.
- Mogę zaczekać jeśli rzeczywiście nie będzie tam “mówienia”. - Zerknęła na auto, w którym nadal siedział Roger. Nie było co się kłócić, rzeczywiście był od walczenia. Choć przy niej przeciętny mieszkaniec pustyni mógł być niesamowitym żołnierzem.

- Angie!
- syknął zdenerwowanym tonem wujek. - Jak ty się zachowujesz? Dlaczego jesteś niemiła dla Vex? Wstyd mi za ciebie. - ciemny blondyn w pierwszej chwili wydawał się kompletnie zaskoczony słowami nastolatki jakimi zwróciła się do motocyklistki. Ale gdy zareagował wydawał się właśnie zły i zdenerwowany na nastolatkę. - Zwłaszcza, że nie dała powodu do narzekania i marudzenia. - dodał zerkając na dziewczynę z Det.

- Kto chce niech idzie a kto nie niech zostanie tutaj. Ja tam zerknę jak już tu jestem. - powiedział spokojniejszym tonem wskazując na “tam” na ten otwarty pokój i “tutaj” na ganek gdzie stali i który wydawał się być w połowie drogi między pokojem w budynku a furgonetką przed budynkiem.

- O co wam chodzi z tym wiązaniem? Ona tak na serio? Kogo chcecie wiązać? - do rozmowy wtrącił się ten facet co wyszedł na papierosa gdy stężenie słów trójki gości nieco osłabło. Wskazywał papierosem na nastolatkę z karabinem i patrzył pytająco na całą trójkę. Z miny i tonu wynikało jakby pomysł z wiązaniem kogoś wydał mu się nie na miejscu albo dziwny ale jeszcze brał pod uwagę, że rozmówcy mogli mówić o czymś jeszcze innym i tak tylko przypadkowo wpasowało się to w rozmowę. Kobieta która też paliła papierosa obok wydawała się mieć podobne zdanie. Dwójka mężczyzn po wewnętrznej stronie okna też ciekawie zaczęła kierować uwagę i spojrzenia na nowoprzybyłych. Ted zaś starał się i w minie, i geście, i odległości zająć neutralną postawę nie angażując się w rozmowę po żadnej ze stron.

Vex poklepała Sama po ramieniu. Musiała przyznać, że jego reakcja dodała jej trochę otuchy. Momentami zaczynała czuć, że blond team trochę ją wyklucza.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się do najemnika, starając się go uspokoić. Kłótnie w ekipie to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebowali. - Wskakuj do środka, też zaraz zajrzę, choćby się przywitać.

Motocyklistka obejrzała się na faceta, który przyłączył się do rozmowy.
- Na razie chyba nie będziemy nikogo wiązać, przyszliśmy się dowiedzieć, o co chodzi z tą nieprzytomną osobą. - Uśmiechnęła się do mężczyzny starając się załagodzić pierwsze wrażenie.

Nastolatka zrobiła się czerwona, a potem pobladła i zacisnęła pięści. Podążyła za wujkiem szybkim krokiem, a gdy znaleźli się w domu doskoczyła do niego, łapiąc za przedramię i obracając twarzą do siebie.
- Chodzę między ludziami, próbuję pomóc. - zaczęła trzęsącym się ze złości i rozgoryczenia głosem, przechodząc na natarczywy szept - Nie jestem w tym dobra… ale się staram. Chronić ciebie, ciocię, Rogera. Małych ludzi i ich rodziny. Tych obcych co tu są, a ich nie znam. I nie chcę poznać. Bo człowieki to kłopot, a kłopoty powinno się eliminować. Robię co umiem, nie mówię ładnie i nie sypiam z tobą jak para… ty nie masz co narzekać. Dla ciebie jest dobrze. Jest w porządku - pokręciła głową - Co zrobię, co… zaproponuję to zaraz ciocia robi się biała, albo zielona jakby się miała porzygać. I mówi albo robi tak, że sama się czuję jak kłopot. - warknęła i wypuściła z sykiem nagromadzone powietrze - Trupy nie są ładne, ani czyste ani nie pachną kwiatkami. Ale trzeba je robić, z tych szalonych i chorych. Bo jak się tego nie zrobi, mogą zrobić krzywdę wam. To polowanie: my albo oni. Jak nie chcą umrzeć, to mus im obciąć głowy… bez komentarzy, bez zgorszenia. Bez patrzenia jak na oślizgłego robala. Nie jestem robalem. Jestem Angie.

- Angie.
- wujek zatrzymał się już na korytarzu gdzieś w połowie drogi do tych otwartych drzwi przy których stało kilka osób. Więc znaleźli się też gdzieś w połowie drogi między tą dwójką przy drzwiach i ganku a nimi. Dzieliło ich parę kroków, zbyt blisko by uznać, że da się swobodnie porozmawiać. Wujek więc rozejrzał się i chwyciła za klamkę najbliższych drzwi. Te wyglądały tak zaniedbanie jak pewnie były bo trzeszcząc otworzyły się gdy najemnik je popchnął. Dał znać by nastolatka weszła do środka. Środek zaś okazał się jakimś starym pokojem hotelowym albo bardzo podobnym. Stare łóżko, jakieś boczne szafki przy nim, jedna większa przy ścianie i trochę wieszaków. No i pusto.
- Angie. - westchnął wujek gdy zamknął drzwi i przez chwilę byli sami w tym starym pokoju. Wyglądało, że wujek znów zastanawia się co i jak powiedzieć. - Angie, świat, świat ludzi, jest inny niż ten co znałaś do tej pory żyjąc na pustyni z dziadkiem. Czasami całkiem inny. Więc gdyby stosować takie metody jak na pustyni działały świetnie i się sprawdzały znakomicie tutaj można się wpakować w niezłe tarapaty. I swoich bliskich. Nie tylko tak, że ktoś wyciągnie broń czy zechce nas uderzyć. Ale też tak, że się obrazi, zrobi mu się przykro, zacznie nas nie lubić albo obgada za plecami. W krytycznej chwili może też przeważyć szalę na naszą niekorzyść. Albo korzyść. Gdy uzna, że nas lubi, że jesteśmy fajni, pomocni, że nam coś zawdzięcza czy coś podobnie. - zaczął mówić i mówił szybkim, zdecydowanym głosem chociaż dość cicho. Jakby zależało mu, by ludzie na korytarzu nie słyszeli o czym rozmawiają. Bo, że weszli we dwójkę do pokoju obok dość niespodziewanie to pewnie nie dało się przeoczyć.
- Vex zachowuje się całkiem normalnie. Jak na takie strzelaniny i kogoś kto nie rzeza się non stop. To raczej Roger nie jest standardowy. Zobacz co o nim mówią ludzie tutaj. Oni go znają dłużej niż my. Raczej dotąd nie słyszałem by ktoś pochwalił go za to kim jest lub co robi. Nie mówię tego byś się wściekała, że ja go nie lubię znowu. Bo nadal go nie lubię. Ale zwróć uwagę, że na tle tych innych ludzi zachowanie Vex nie jest jakieś nienormalne. Albo zachowanie ludzi podczas walki czy tuż po. Przypomnij sobie jak było. Jak się zachowali ludzie na stacji? Uciekli. I nie wrócili. Nawet Rononn i Mewa co przyjechali z nami. Tylko dwie osoby nam pomogły w walce z Psami Angie. Melody i Vex. Melody przypłaciła to życiem. Vex oberwała postrzał. Dwa razy. I została z nami. Walczyła i została z nami. Może więc reaguje na walkę inaczej niż ty czy ja. Ale ma prawo moim zdaniem. Cieszmy się tym, że możemy na niej polegać. I to gdy kule latają. A, że zrobi się zielona czy biała no rany Angie… No nawet jakby puściła pawia. Co z tego? Czy to zmienia jakoś jej udział w walce? A jak już nie chcesz myśleć, że pomogła nam no to w sumie wszyscy pomogliśmy Rogerowi. On nas wpakował w tą kabałę. Też mogliśmy odwrócić się i uciec jak reszta. A nie wiem czy poradziłby sobie z nimi wszystkimi sam. Może z Melody. - tłumaczył jak widział sprawę tej zieloności czy bladości Vex pod kątem statnich wydarzeń. Najpierw mówił szybko ale w miarę mówienia zwalniał. Kręcił ciemno blond głową to skrobał paznokciem starą futrynę drzwi przy jakiej stał. Na chwilę zamilkł jakby się nad czymś zastanawiał.
- A ludziom często jest przykro gdy wypomina im się jak się zachowali w chwili słabości. Więc są spore szanse, że jak tak głośno i bezpośrednio zwrócisz uwagę, że ktoś okazał słabość to łatwo kogoś urazić. Myślę, że były spore szanse, że Vex dotknęła ta twoja uwaga. Dlatego podniosłem na ciebie głos. Bo nie wydawało mi się zasadne. Nie zrobiła nic strasznego ani nagannego jeśli wziąć pod uwagę, że walczyła i zgarniała tam ołów razem z nami. A obcinanie głów standardem nie jest. Roger to robi ale trochę kraju razem przejechaliśmy. I sama wiesz, że to nie jest standard. Zwykle się zabija i zostawia ciało, rabuje czasem w cywilizowanych miejscach ktoś je pochowa na Pustkowiach zwykle rozwłóczą ciała padlinożercy. Ale nie obcina się zwykle głów. Więc to rzuca się w oczy i może wydawać się odpychające czy odrażające. Nie tylko dla Vex. Ja też nie pochwalam takich metod. A obcięcie głowy upolowanego zwierzęcia dla odmiany jest już całkiem popularne zwłaszcza jak nie był to byle okaz i jest się czym pochwalić. To sama wiesz, można spotkać po domach czy barach i z tym nikt nie powinien mieć problemów. Ale człowiek i ludzkie głowy to całkiem co innego. Dlatego dla mnie Vex zareagowała tak, jak pewnie spora ilość osób zareagowała by na jej miejscu. Nie dziw się temu. I prosił bym cię byś nie wytykała ludziom takich zachowań. Bo właśnie łatwo ludzi zrazić i zniechęcić do siebie. A nikt, ani ja, ani ty, ani twój dziadek, nie jest na tyle mocny i silny by walczyć z całym światem. I każdy kiedyś potrzebuje pomocy innych albo jest zależny od ich woli i opinii. No sama zobacz, jakby Vex po tamtej walce wkurzyła się i odeszła. Co dalej? Bez niej nie wiem czy byśmy poradzili sobie z autobusem a osobówka od Melody nie wiadomo ile by pociągnęła. Choćby taki detal. Ale rozciągnij to sobie na nie tylko Vex i nie tylko ten autobus. Każdy kiedyś potrzebuje pomocy innych. - wujek jeszcze bardziej zwolnił to co mówił i jak zwykle miał poważną twarz i głos jak ten plakat jaki kiedyś widziała Angie. Mówił i mówił, tłumaczył i tłumaczył więc widocznie mu zależało na tym by to wytłumaczyć nastolatce. Przejechał chwilę dłonią po czole przymykając oczy. Widocznie myślał nad czymś intensywnie czy to wszystko czy jeszcze coś. Ale najwyraźniej znalazł jeszcze coś.
- I nie zawsze metody które podpowiada nam doświadczenie bojowe są najlepsze. Sytuacja bojowa i zwykłe życie przenika się. Jedno płynnie przechodzi w drugie. Pod względem bezpieczeństwa może się wydawać łatwiej związać kogoś. Skuć. Zamknąć. Zastrzelić. Bo potem może być to trudniej zrobić. Bo ktoś może w tym czasie zrobić nam czy komuś innemu krzywdę. Ale nie jesteśmy robotami. I inni też nie. Widziałaś tego faceta na ganku jak się spojrzał na te wiązanie? On nie jest jakiś dziwny, zareagował tak jak pewnie zareagowała by większość ludzi. Ja prywatnie zgadzam się z tobą. Uważam, że jeżeli ta kobieta by miała tą dziwną wściekliznę bezpieczniej było by ją jakoś odizolować od reszty. Ale to trzeba sprawdzić bo nie wiemy teraz co jej jest. Może całkiem co innego. No ale może właśnie to. I nawet jak zaproponować to trzeba w jakiś cywilizowany sposób. Bo często taka bezpośredniość razi ludzi i mogą być na nie bo nie podoba im się taka bezpośredniość i osoba i zachowanie autora. Dlatego dobrze jest chociaż dodać “moim zdaniem” albo “ja myślę” czy “proponuje”. Wtedy to inaczej zaczyna brzmieć. Zwłaszcza jak nie jesteśmy prawem ani w walce nie rozkazujemy komuś mając go pod lufą. Bo wtedy to co innego. Walka to walka. Jak już ołów lata albo zaraz zacznie to jest co innego. Ale jak jest jak tu i teraz, że ludzie chodzą i rozmawiają no to wtedy jest co innego i takie metody rzadko się sprawdzają. Spójrz na mnie. Mam broń, umiem jej używać, mam mundur ale rzadko zaczynam od broni i rozkazów. Zwykle najpierw zwyczajnie rozmawiam. No nawet na stacji z Psami jak od początku było nerwowo też nie zacząłem od ołowiu. Bo była jeszcze szansa, że jakoś się wykaraskamy. Bo jak ołów już lata to zwykle ktoś obrywa. I możemy oberwać nie tylko tamci do których my strzelamy ale i my czy ktoś nam bliski. Dlatego moim zdaniem warto rozmawiać. - wujek wyłuszczył ostatni poruszony przez nastolatkę detal albo taki pewnie uznał. Mówił wolno, cicho i ze zmarszczonymi brwiami nadal zachowując powagę. Podpowiedział coś, coś zaproponował, zwrócił uwagę na to co jego zdaniem było niewłaściwe i omówił dlaczego. Teraz najwyraźniej skończył i czekał co powie i zrobi nastolatka.

- Zwykle kiedy strzelisz komuś w głowę i trafisz, to on nie wstaje. Zwykle kiedy ktoś cię atakuje to nie chce zagryźć, nie jak nie jest zwierzęciem. Też go widziałeś... i widziałeś ciało Tess. Ona najpierw spała... i nie budziła się chociaż powinna, bo... no bo powinna. Jak śpią wścieklizna się rozwija i budzą się już wściekli. Rice też pójdzie spać, a jak wstanie zacznie zabijać - Angela mruknęła do karabinu, nie patrząc na opiekuna. Słuchała co mówił, a dużo mówił i tłumaczył, a ona wiedziała większość. Że ciocia jest dobra i kochana, że im pomogła i nie uciekła. No i miała batoniki i też tłumaczyła… jak było spokojnie. Ale nie zapowiadało się spokojnie przez najbliższy czas - Możemy Rice związać, odizolacjować... i co dalej? Zaśnie, wścieknie się i wstanie wścieknięta, a wtedy już będzie trzeba ją uśpić na zawsze. Ten ktoś stąd... obudzi się, może ugryzie panią mamę i ona też zachoruje. Bedzie zjadać dzieci zamiast im robić placki, albo piec ciasta - mówiła powoli, wyciągając z kieszeni pojedyncze naboje i dopakowując je do magazynku. Straciła cztery na ostatniego trupa, wypadało uzupełnić.
- Jak powiem coś niemiłego i zrobię przykrość komuś to jest złe. Tak nie wolno, bo ludziów się nie przykrościuje, bo im smutno i to niedobre. Ale jak ktoś zrobi mi przykrość, to jest w porządku. Mnie można przykrościować i nic się nie dzieje, a ty krzyczysz - wzruszyła nerwowo ramionami, kończąc ładować maga. Podpięła go pod karabin i przeładowała, wprowadzając jeden nabój do zamka.
- Mówiłam... nie umiem słów, nie lubię ich. Nie jesteśmy na Pustyni, a szkoda. Vex lubi ciebie, bo jesteś Paznokciem i ładny i mądry i dobry i ciepły i najlepszy. Jakby mnie nie było to by ciągle się do ciebie tulała. No ale... niestety jestem. Dla ciebie została i walczyła. Naprawiała bryki, dla mnie była miła... bo mnie lubisz i chyba... chyba dlatego. - zarzuciła broń na plecy i wreszcie spojrzała na blondyna - Ty też robisz się przykry. Znasz ją jeden dzień i już bronisz bardziej. Słuchasz bo ona też umie słowa i cie buziakuje. Jeden dzień i może być przykra, nie dla Rogera. Dla mnie - pokręciła głową, ruszając drogą na korytarz. Zarzuciła kaptur na głowę, żeby nie widział mokrych oczu i drżących ust - Dziadek nigdy nie powiedział że się mnie wstydzi. Nawet jak niechcący wysadziłam zapasowe wyjście z domu... i jak przeze mnie złamał nogę. Nawet jak oberwał kulkę w ramię, bo byłam mała i nie chciałam zabijać... i jak na początku nie umiałam boląco rozmawiać z ludziami którzy do nas przyszli. Nie powiedział tego. Nigdy. Wolałabym nie mieć tej kamizelki i dostać. Zostać tam. Usnąć na zawsze. Tak byłoby lepiej. Już by nie bolało - wyminęła wujka na tyle szerokim łukiem, żeby nie musieć z nim wchodzić w kontakt i nie oglądając się do tyłu, pomaszerowała korytarzem. Musiało być tam z przodu drugie wyjście, a nie chciała się cofać. Wystarczająco długo to robiła - oglądała za siebie.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline