Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2017, 20:51   #35
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację

- Ja też wracam - powiedział Will patrząc nieobecnym wzrokiem. Nie podobało mu się to wszystko co zobaczył. Sam akt śmierci krasnoluda go zaskoczył i przyprawił o drżenie rąk. cokowlwiek zrobił Sig… nie był osobą godną zaufania. Przynajmniej nie na tyle by z nim razem podróżować. - Tamci na pewno już odeszli… a może ktoś ocalał… to też wrócił zapewne do wioski….

Wszystko się psuło. Byli już w jednej trzeciej drogi, może nalej dalej, a może dopiero? Dopiero w jednej trzeciej, kiedy cała grupa podzieliła się na dwie czy nawet trzy części. Heike wierzył w pomysł, by iść do Birkenstein. Szczerze w to wierzył, widział tam pierwszy punkt dłuższej wędrówki, ale nie dzielił się tym z nikim, na razie skupił się na prostszych celach - po prostu przeżyć drogę do Birkenstein. Rozłam wszystko psuł. Czy da radę samemu przeprawić się przez las? Wątpił w to. Czy dałby radę we dwójkę? Również w to wątpił. Mając takie opcje, załamywały mu się ręce.
- Wracajmy więc… Rzućmy w cholerę całą drogę i nadróbmy dodatkowe dni, tylko po to, żeby zobaczyć zgliszcza.

Zanim jednak ruszył ktokolwiek i w jakąkolwiek sobie stronę obrał, Heike zastąpił drogę Holzmannowi.
- Odejdź. Tak będzie lepiej. Jakoś sobie poradzisz… - powiedział z nutą obrzydzenia na wspomnienie, jak Sig powoływał się na Pana Krwi - Nie idź za nami. Nie obchodzi mnie, co się z Tobą stanie, ale ja nie mam zamiaru Ci zaufać. Nigdy Ci nie ufałem, zawsze byłeś podejrzanym typem, ale to… Po prostu odejdź.
Bił od młodego rybaka chłód, chociaż był również zdenerwowany, wciąż roztrzęsiony po tym, co się stało. Musiał jednak odzyskać rezon, po prostu musiał, bo inaczej całe ich cudowne ujście spod miecza wojska grafa poszłoby w diabły. Zanim jednak podejmą decyzję, co dalej, chciał mieć Sigfrieda jak najdalej od nich.

Sigfried miał dość czasu by dojść do siebie. Dość czasu by wszystko przemyśleć. Dość czasu by… by coś w nim pękło i coś w nim umarło. Choć była to tylko chwila to zrozumiał co miał zrozumieć. Nadal gdzieś jednak był w nim ten cały ból i rozpacz, ale usilnie starał się nie dopuścić tego do głosu.
Zabrał jednak czapkę z głowy khazada i założył sobie. Podobnie przywłaszczył sobie kuszę i pas z zasobnikiem na bełty. Jakoś… nie miał ochoty go przeszukiwać.
Teraz jednak patrzał ze spokojem na twarzy na Heike i uśmiechnął się uroczo.
- Skoro masz ze mną problem, to sam się usuń. Dasz radę. Nie zgubisz się w lesie. Nie umrzesz z głodu. Wierzę w Ciebie. Masz też drugą opcję. Stulisz pysk i przebolejesz.
Młody Holzmann się uśmiechał, tak jak dawniej… tylko te oczy… zimne martwe oczy wpatrywały się w chłopaka beznamiętnie.
- Chyba, że chcesz się bić, ale Pan Krwi już raz mnie obronił, więc zrobisz to na własne ryzyko. To Jego Moc i Jego Łaska mnie ocaliła. Może ci się poszczęści i nie stracisz głowy jak ten krasnolud.

Elsie podniosła głowę. działo się coś niedobrego, Wyczuwała takie rzeczy. Za chwilę przejdą granice, zza której nie będzie powrotu… Nie mogli wystepowac przeciwko sobie. Wstała i podeszła do Heike. Złapała go za ramię. Na Siga nie zwracała uwagi.
- Odpuść. - powiedziała. - Zostaw go, niech robi, co chce, niech idzie gdzie chce. Zignoruj. Nie chcę, zeby stała ci się krzywda. Ani nikomu innemu. Za duzo juz straciliśmy.Odpuść. - poprosiła.

Heike stracił jednak cierpliwość po słowach Siga. Groził mu drugi raz, zagrażał równie mocno całej grupie. Zagrażał Taffy. Powoływał się na Pana Krwi, również drugi raz. Chłopak nie rozumiał, po co Holzmann chciał nadal z nimi iść. Nie potrafił znaleźć w tym innego celu, jak wyłącznie skrzywdzenie ich, najpewniej w imieniu jego nowego “Pana”.
Heike nie czekał dłużej. Przeszedł wreszcie do czynów. Mając nadzieję zaskoczyć Siga, palnął go przez łeb kijem. Młodemu handlarzowi pociemniało lekko przed oczami, ale na całe szczęście cios był zbyt słaby, by wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę poza guzem. Szybko odpłacił pięknym za nadobne, ale chybił, odczuwając widać skutki uderzenia.

Kiedy tylko Elsie poczuła, jak mięśnie Heike się napinają, natychmiast go puściła i odskoczyła w bok. Dość już żyła na tym świecie, aby wiedzieć, że jak chłopaki postanowią się naparzać to nic ich od pomysłu nie odwiedzie. Trzeba się usunąć, żeby w zamieszaniu ktoś człowieka nie zahaczył.

Niziołka rzuciła się pomiędzy walczących, nie bacząc na to, że sama mogła skończyć z rozbitą głową.
- Przestańcie! - krzyknęła. - Chcesz być taki jak on, Heike?!

“Nie Taffy…” pomyślał Sig opuszczając kij “...on jest gorszy.”
- Chciej czy nie, ale idę z wami do miasta, co potem mnie nie interesuje. - powiedział nie spuszczając z oczu kija w rękach Heike.

- Może w Twoich snach. Z drogi Taffy, nie dam mu szansy skrzywdzić któregoś z nas. Niech odejdzie teraz, albo będziemy wszyscy tego żałowali.
Heike nie odpuścił, ponownie zamachując się na Siga. I odpuścić nie miał zamiaru. Kij świsnął nad niziołką, obijając się z echem o drugi kij. Sigfried wykorzystał moment i drugim końcem przygrzmocił boleśnie w ramię rybaka. Oboje zeszli w bok, jednak zanim Sig postawił drugą nogę, Heike wyprowadzał już cios prosto w piszczel. Holzmann przewrócił się, a Heinrich zawahał na chwilę. Wystarczająco długo, że gdy próbował ponownie uderzyć, Will i Heindel już przy nim byli, powalając na ziemię i wytrącając kij z rąk. Heike był tak wściekły na Siga, że nawet nie zauważył, kiedy Taffy zasłoniła leżącego.

- Coś ty mu zrobił Heinrich?! - Heindel chłodno skomentował, nie podnosząc, ani trochę głosu. - Opanujcie się! - dodał nie patrząc żadnemu z nich w oczy. Już miał kucnąć przy młodym Holzmanie, ale widząc, że Elsie pierwsza to zrobiła, ustąpił jej miejsca. Sam postarał się zlokalizować kij, na którym Sig mógł się wspierać w dalszej podróży. Chciał też zrobić prowizoryczne nosze. Miał skóry z bobrów, które mógł w tym celu wykorzystać.
 
Avdima jest offline