Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2017, 01:45   #592
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Woda. Dużo wody. Śmierdzącej, błotnistej i gęstej od mułu. Trąciła rozkładem liści i gałęzi. Próchnem, leśnym runem i mchem. Były też wrogie statki, czające się o przysłowiowy rzut beretem od miejsca, gdzie przycupnęła grupa ludzi, w tym Mówca, mimo że bardzo, ale to bardzo nie chciał tu być. Ale jak miał zostawić Nixa?
- Piwnica? Myślisz że jej nie zalało? Zobacz jak to tu wygląda - chrypiący głos przerwał ciszę, blada jak sama śmierć twarz obróciła się do Boomer. - One czekają, może naprawdę nie chcą marnować nadaremno pestek. Otworzą ogień dopiero jak podejdziemy bliżej. Spróbujmy je podpalić, ciekną olejem. Ropą. Ropa się pali i unosi na wodzie. Da się zająć ją na odległość, rzucić płonącym szpejem.

- Góra wystaje z wody może więc i my się tam zmieścimy. A to lepsza osłona by była niż te zmurszałe ściany.
- powiedział z zastanowieniem Nix. - No i będzie je widać z drugiej strony. - dodał robiąc dookolny ruch. Jak się nie chciało wyłazić w pobliże skraju lasu trzeba było zrobić nieco objazdu ale za to dom wydawał się z przeciwnej strony kutrów niż rzeka. Mogła być więc nadzieja, że ukaże się inny widok niż z tej rzecznej strony z jakiej wyszli teraz i pewnie wyjdzie główna grupa.

- A ropa no pali się. Byłoby fajnie tak podjarać. No ale zobacz, plamy są ale nie ciągły szlak. - Pazur wskazał na tłuste plamy unoszące się na wodzie. Były właśnie plamy i te plamy nawet można było ułożyć w szlak. Ale falowanie wody i jakiś czas, może i z parę godzin jakie minęły odkąd kutry tędy przepłynęły bardzo poszatkowały ten tor przeciekającej ropy i marne szanse były by ogień nawet jak złapie którąś plamę to dociągnie do samych przedziurawionych jednostek. - A rzucić no to by trzeba blisko podejść. Bliżej niż one sieją tym ołowiem. - dodał Pazur gdy zastanawiał się nad tym pomysłem patrząc na scenkę przed sobą. - Chodźmy do tego domu. Może tam się coś wyjaśni. - powtórzył pomysł obejścia zalanej farmy i spróbowania rzutu okiem z przeciwnej.

- Bliżej truchła musi być większa plama, już bez przerw - San Marino pokazała brodą na zaparkowane łajby i przez zimną wodę złapała dłoń swojego Pazura, zaciskając mocno palce. Myślała głośno, ignorując szepty w głowie. Nie czas był na nie i nie miejsce - Tak, dobry pomysł, zobaczmy od zaplecza co tu się odpierdala. Szkoda że Hiver spierdolił, byłby idealną przynętą.

- No tak. Może. Chodźmy z drugiej strony to może coś będzie widać więcej.
- Nix popatrzył na tak odległe kutry jakby szacował jakie są szanse na to, że da się zrealizować pomysł żony. Ruszyli między drzewami dalej. Razem zrobiło się to obejście pewnie na kilkaset metrów.

- Nie chce nas zgubić. - powiedziała w końcu Boomer choć z tym wszyscy się mogli zgodzić i zobaczyć sami. Co prawda były chwile gdy wydawało się, że lufy wieżyczki przestały ich śledzić i utkwiły w jakimś punkcie. Ale po jakimś czasie jednak gdy spojrzeli znowu były wycelowane w ich stronę albo bardzo pobliżu. Szarpało nerwy zwłaszcza gdy wieżyczka sunęła lufami w ich stronę i do ostatniego momentu nie było wiadomo czy to przypadek, czy celowo podąża właśnie za nimi czy może już właśnie kuter postanowił ich zlikwidować definitywnie. Dlatego Pazury i Fucker zresztą też, przywierali wówczas do pni drzew by chronić się przed ewentualnym ostrzałem i następowało nerwowe oczekiwanie. Wówczas było wybitnie wszystko słychać. Owady, insekty, plusk wody o zalane pnie i korzenie, szelest wiatru o liście no i te monotonne pyrkotanie pobliskiego diesla. I nic. Tego szarpiącego nerwy dźwięku ciężkiej broni nie było słychać. Frustrujące było to, że gdyby było to raczej już nie zdążyliby nic zrobić.
A jednak udało im się. Przeszli drzewami jakie dawniej pewnie ograniczały zewnętrzną linię farmy. Przeszli przez otwarty teren dawnego podwórza. Ale od frontowej strony domu gdy budynek zasłaniał ich od pływających kutrów. I tam udało im się wejść do piwnicy. W piwnicy wody było po pas. Właściwie łatwiej było w niej płynąć niż maszerować. Ale nadal dało się ustać na zalanej podłodze by rzucić okiem albo strzelać. Zaś małe, piwniczne okienka wydawały się niezłymi strzelnicami.

Lufy wieżyczki tej bardziej bojowej jednostki były skierowane pod skosem w ich stronę. Całkiem możliwe, że gdzieś tam gdzie zniknęli jej z widoku zanim drzewa i budynek skrył ich z obserwacji. Tu w piwnicy albo jeszcze ich nie zauważono albo chodziło o coś innego. Niepokojące było to, że jedyna osłona na tym zalanym podwórzu to ta kupa gruzu przy której pracował ten trzeci, “nowy” kuter na gąsienicach. Poza tym właściwie aż do granicy lasu było po pół setki czy setkę otwartego terenu. Co gdy się patrzyło pod kątem luf ciężkiej broni jaką miały kutry było aż z nadto dużym zapasem by zdążyły wykosić nawet zmasowany atak przeciwnika. A pół setki czy setka metrów było poza zasięgiem ręcznego rzutu czymkolwiek dla większości ludzi.

Zatopiona góra dech, cegieł i jakiegoś złomu wyrastała pośrodku podwórka. Musiał to być swego czasu jakiś budynek, pewnie stodoła czy coś podobnego. Ale niewiele z niej teraz zostało. Przy niej grzebał ten dziwny pojazd ewidentnie roboczy i odgrzebywał chyba jeszcze jeden pojazd. Ten częściowo już odgrzebany był mniej więcej wielkości furgonetki. Podobnie kanciasty. Ale na dachu miał znowu jakieś wieżyczki z ciężka bronią. Tyle, że wyglądał jak jakiś wypalony po wypadku i pożarze wrak. Ale to chyba właśnie jego chciał odgrzebać ten najmniejszy roboczy pojazd.
Gdyby nie było tych dwóch z portu była szansa, że dałoby się jakoś przekraść od strony domu do tego pracusia. Bo ta sama sterta w jakiej się grzebał zasłaniała mu też pewnie nieco widok. Tym dwóm z portu jednak raczej nie. A właściwie to we dwóch tak szachowali tą stertę gruzu, że jak nie pod lufy jednego to trzeba by wyjść pod lufy drugiego. Bo gdyby był jeden wówczas była by szansa, że z przeciwnej znalazłaby się jakaś martwa do obserwacji strefa. Więc wyniki kilku dłuższych chwil obserwacji zbyt optymistycznie nie wyglądały. Przynajmniej żaden z towarzyszy San Marino nie miał zbyt radosnej miny. Właściwie to byli spięci i nerwowi.

- Szkoda, że nie ma tu tych z NYA. - powiedział w końcu Nix wciąż oglądający zalane podwórze i te po cwaniacku rozstawione kutry.

- A po cholerę ci oni? - zapytał dość ostro i z niechęcią Fucker chyba jednak trochę zaciekawiony do czego zmierza Pazur.

- Mieli moździerze. Moździerz można by gdzieś ustawić za lasem, ja bym podał przez radio namiar i by można było ich zbombardować. - westchnął Nix wskazując na brodą na pływające stanowiska broni ciężkiej.

- Guido się nie zgodzi. Zresztą teraz już nie mamy jak wrócić jeśli wieczorem mamy płynąć na Wyspę. - powiedział po chwili zastanowienia Fucker. Chociaż trochę z wyczuwalnym żalem, że pomysłu najemnika nie można wprowadzić w życie.

- Trzeba z nim pogadać. Musimy zastanowić się co robimy. - Nix pokiwał głową i też wydawał się zamyślony. Już mieli całkiem przyzwoite rozeznanie w miejscu przyszłej akcji. Teraz była dobra pora by zacząć ustalić co chcą z tym wszystkim zrobić.

- One muszą na coś reagować - San Marino mrużyła oczy, próbując dojrzeć z daleka detale metalowych puszek. to co widziała skutecznie zniechęcało do bliższego zapoznania, ale nie mieli wyjścia. - Kurrrrwa no - burknęła mało przyjemnie, szczerząc przy tym zęby. Tak, przydałyby się zjeby z NYA, ale wtedy sobie przypisaliby wygraną, poza tym też wątpiła w jakąkolwiek współpracę między trepami a gangerami. Zresztą gdyby zdobyli to na czym tak konserwom zależało, mogli zacząć gadać o wykopaniu wroga z ich Wyspy od kompletnie innego stanowiska. Najpierw tylko trzeba rozwalić fortece na wodzie… no kurwa mać co w tym trudnego, nie?
- Nie mają oczy przecież, to blaszaki - mamrotała pod nosem.

- Termowizja dziecko - Głos w głowie podpowiedział, chociaż on akurat nie wydawał się spięty, roztaczając aurę nieludzkiego, trupiego wręcz spokoju - Widzenie barw cieplnych. W podczerwieni.

- Sam jesteś podczerwienią
- nożowniczka warknęła i musiała zacisnąć szczęki żeby nie pocisnąć mu na głos. Sapnęła zirytowana i pokręciła głową. - Tak, chodźmy do Diabła. Mieliśmy zrobić pierdolony zwiad, to go zrobiliśmy. Nie było w cyrografie nic o samotnym rajdzie w czwórkę. Ale to ciekawe… one nas widzą w jakiś sposób. Wykrywają ruch, a może nasze ciepło? Można zobaczyć, spróbować rzucić czymś… nie wie nie, żeby nie prowokować. Gdzieś obok, ale w granicy ich wzroku. Sprawdzimy czy polecą lufami za zwykłym kamieniem.

Pazury popatrzyły na siebie i na jedynego regularnego Runnera w ich grupce. Chwilę zastanawiali się nad pomysłem Czachy.
- No jakoś nas muszą widzieć. Podczerwień może być. To by im cień albo noc nie przeszkadzały. Podobnie jeśli mają noktowizję. No w ogóle jakieś nowoczesne urządzenia. Ale to nie jest zbyt popularny sprzęt. - odpowiedział w końcu Pazur. Pozostała dwójka popatrzyła na niego i w końcu pokiwała głowami.

- Chcesz coś rzucić? - zapytała Boomer trochę jakby małżeńską dwójkę naraz. Zerknęła też na widoczne za małymi okienkami kutry.

- A jak zaczną strzelać? Jak nas zauważą? - zapytał niepewnie młody Runner z grupy Krogulca.

- No może. Ale wolał bym sprawdzać do czego to strzela na czymś niż na sobie. - odpowiedział Nix i lekko skinął głową. Zaczął się rozglądać po zdezelowanej piwnicy i w końcu trochę dobrnął a trochę dopłynął do jakiejś przegniłej półki. Ta rozpadła się prawie od razu gdy tylko zaparł się i szarpnął. Po chwili trzymał w dłoni coś co było wielkości nogi od stołu. - Schowajcie się pod ścianą. Ja spróbuję wyrzucić to przez boczne okienko. Zobaczymy co się stanie. - powiedział najemnik i zaczął sunąć cofając się w stronę zalanego korytarza. Na jego końcu było podobne okienko jak w piwnicy gdzie teraz byli ale wychodzące na boczną ścianę budynku. Można było więc z niego rzucić coś prosto pod wycelowane lufy tak jak zaproponowała szamanka.

Kobieta z Kalifornii nie zamierzała dawać się rozstawiać po kątach i dyrygować co ma robić, a czego nie. Tym bardziej że pomysł był jej, Pete nie musiał ryzykować. Ona to wydumała i teraz wypadało sprawdzić osobiście… na wszelki wypadek, gdyby jednak kutry miały zamiar strzelać.
- Masz cela jak zezowaty proboszcz goniący ministranta. Daj, Mówca to zrobi - burknęła pod adresem Pazura, płynąc za nim i łapiąc za drewnianą dechę - Ty patrz, obserwuj. Więcej zauważysz. Mnie się trudno skupić jak się tak kręcisz pod nogami - wyszczerzyła się, stawiając na bezczelność. Urok wyliniałej wrony był lepszy niż strach. Nikt nie lubił tchórzy.

Nix z początku wyglądał jakby miał zamiar stawić opór. Ale niespodziewanie Boomer wsparła pomysł Emily.
- Ona ma rację Nix. Ty jesteś z nas najbardziej kumaty w takie rzeczy. Pierwszy pewnie coś wyłapiesz jak tam jest coś do wyłapania. A patyk to każdy może rzucić. - powiedziała dziewczyna z karabinem wyborowym wskazując brodą na szamankę.

- Emi to nie jest każdy. - zaoponował Nix i zerknął i na drugiego Pazura i na Runnera jakby ich szacował do tego patyka.

- Jak chcesz to ja mogę rzucić ten kijek. - powiedziała Boomer wyłapując te spojrzenie i odczytując je całkiem nieźle.

- Ale ty masz lunetkę na karabinie. Fuck. - zauważył Fucker wskazując na jej broń i zaraz przeklął jakby się zorientował, że zawęża liczbę ochotników ale niezbyt wyklucza z tego siebie.

- To weź następny. I idź z drugiej strony. - Pazur w końcu ustąpił oddając połamaną deseczkę żonie ale i sam wskazał na pływające szczątki właśnie połamanej szafki. Runner westchnął ale zaraz złapał za pływającą deszczułkę. Po chwili wszyscy zajęli swoje miejsca. San Marino i Fucker trzymając za kawałki półki czy co to tam kiedyś było przebrnęli przez zatopiony korytarz. Ten leciał w poprzek domu i nie wychodził bezpośrednio na okolice stodoły więc wydawał się względnie bezpieczny. Dzieliło ich może z kilkanaście zwykłych kroków ale przez wodę powyżej piersi poruszanie się było dużo żmudniejsze i wolniejsze. Oboje zatrzymali się przy małych okienkach jakie wychodziły na boczne ściany domu. Pazury zaś zostały w piwnicy i wedle planu mieli obserwować każde “swoją” jednostkę.

- Dobra. Na razie nic się nie dzieje. Emi jak jesteś gotowa to rzucaj. - Nixa co prawda szamanka przez ściany nie widziała ale dzieliło ich pewnie z kilka kroków. Więc słyszała całkiem wyraźnie mimo, że podniósł tylko głos ale krzyczeć nie musiał by być słyszalnym.

- Na trzy - podrzuciła drewno w dłoniach, udając że nie zauważyła zatroskania na plakatowej gębie, nim zniknęła ona między gruzami. Już do usranej śmierci będzie się nad nią trząsł jak nad jakimś kaleczniakiem? Nożowniczka zmieliła w ustach przekleństwo. Chyba… nie, nie była zła, chodziło o coś innego. Tak już się działo u Żywych. Plusy i minusy.
- Raz… dwa - odliczała tak, aby najemnik po drugiej stronie słyszał. Zamachnęła się i rzuciła chwilę po tym gdy doliczyła do trzech.

Rzucało się trochę niewygodnie. Raz, że człowiek musiał brodzić prawie po szyję w wodzie to się nie tak łatwo było zamachnąć by coś rzucić a dwa zaraz na początku trzeba było wcelować w te okienko które do rzucania było dość niewdzięczne. Mimo to, deseczka opuściła dłoń San Marino i poszybowała nie tak daleko ale upadła w wodę kilkanaście kroków dalej. Rozchlapała ją i tam zaczęła się uspokajać na falach. Po chwili pływała już jak kolejny pływający śmieć na wodzie. I ze swojej perspektywy szamanka właściwie nic nie widziała więcej. Zdezelowany, przerdzewiały płot częściowo zatopiony w wodzie i ścianę lasu zaraz za nim.

- Nic. Chyba nie zauważyli. - powiedział po chwili milczenia Nix. W głosie dało się słyszeć napięcie tak zaraz po. Jak na filmach po przecinaniu odpowiedniego drucika przy rozbrajaniu bomby. Gdy okazywało się, że nic się nie stało i bomba nie wybuchła. Ale czekają kolejne druciki do przecięcia.
- Dobra, Fucker, teraz ty! - krzyknął po tej chwili milczenia Nix. Runner wyraźnie był zdenerwowany. Ale otarł mokrą od wody dłonią mokre od potu czoło, splunął w wodę, mruknął coś cicho, pewnie te swoje charakterystyczne “fuck” i podobnie jak przed chwilą Sam Marino wziął zamach by wyrzucić nogę od regału czy coś podobnego. Samym sobą zasłaniał okienko więc efektu szamanka nie widziała pewnie podobnie jak on jej przed chwilą. Ale ta sama napięta cisza zdominowała oczekiwanie. Runner przylgnął do ściany jakby obawiał się siekącego ołowiem deszczu. Ale tak samo jak przed chwilą z pierwszym przypadkiem nic się nie stało.

- No chyba też nic. - powiedział z wahaniem i zastanowieniem Pazur gdy znowu spotkali się tym razem w korytarzu we czwórkę. - Albo za mały obiekt albo no rozróżnia co jest człowiek a co nie. - powiedział Nix chociaż wyraźnie się wahał i nie był tego wszystkiego pewny.

- Coś? Myślisz, że tam nie ma ludzi? - zapytał Fuck wskazując głową na ścianę za jaką była piwnica a potem otwarte podwórze z tymi pływającymi jednostkami.

- Nie wiem. Ale no żadnego prócz nas tu nie widzę. No nawet jak ktoś tam w środku siedzi to wszystko co widać na zewnątrz robią automaty. A to już niezły sprzęt trzeba mieć by nie robić wszystkiego ręcznie. No i tak w ogóle. No nie wyszedł byś chociaż na chwilę by się rozejrzeć, zajarać czy pogadać na zewnątrz? - Pazur znowu chyba zgadywał i mówił o swoich domysłach ale jednak nikt mu nie oponował.

- Fuck. - westchnął Runner i splunął w wodę zalewającą korytarz. - Może łazili zanim my przyszliśmy? - zapytał po chwili milczenia Runner. Para Pazurów popatrzyła na sobie i wzruszyła ramionami. Może.

- Właściwie to chyba nawet lepiej jakby ludzi tam nie było. Roboty czy komputery to mają swoje programy. Jak znajdziesz lukę to możesz im zagrać na nosie. No ale jak tam są jacyś ludzie z takim sprzętem no to kurde… - Pazur pokręcił głową na znak, że ta druga opcja bardzo by mu się nie widziała.

- Serio? Myślisz, ze to lepiej jakby to były jakieś maszynki? - Runner zapytał znowu wskazując na ścianę i pływające kilkadziesiąt metrów dalej kutry.

- No. Po prostu tak sobie myślę, że tam mógłby kaptanem być tak nasz szef. Albo nawet ten wasz Guido. No pomyśl. - powiedział znowu Nix a na taki pomysł i Boomer i Fucker sapnęli cicho gdy dotarła ta myśl i do ich wyobraźni.

- Fuck. - Runnerowi ta myśl się zdecydowanie nie spodobała. Taka kumulacja ciężkiego sprzętu jaką miały te kutry i tak robiła wrażenie samym swoim stężeniem. A jeszcze jakby miał tym kierować ktoś taki jak Tony albo Guido co każde z nich znało jako łebskiego gościa to już w ogóle zdawało się nie do przejścia.

- Ale myślę, że ktokolwiek by za tym stał bazuje na nowoczesnej optoelektronice. Na celownikach i kamerach lub czymś podobnym. Jak to jakoś uda się oszukać no to myślę, że będziemy mieć szansę na nasze pięć minut. Dobra choćmy pogadać z Guido. - Nix wyjaśnił w czym widzi szansę na te pięć minut a przy “optoelektronice” wyraźnie dodał wyjaśnienie widząc pretensjonalne spojrzenie Fuckera.

- Ja zostanę. Coś się zacznie dziać to powiem przez radio. - zgłosiła się Boomer i po chwili wahania Nix skinął głową na znak zgody.

Żywi mówili, tworząc hałas drażniący zmysły. Duchy również dyskutowały, a ich głosy nożowniczka słyszała nawet wyraźniej niż oddychających towarzyszy: kłóciły się, spierały, szeptały i krzyczały. W pewnej chwili musiała przyłożyć dłonie do uszy, aby chociaż trochę odciąć się od kakofonii dźwięków… niewiele pomogło.
- Maszyny… to programy. - chrypnęła, zamykając oczy i opuszczając głowę - Kamery… sądzisz że mają wgrane rozpoznawanie ludzkiej sylwetki? Nie atakują małych zwierząt… komarów, ptaków, gryzoni. Inaczej już by szły na pusto… może chodzi o wielkość. Kształt. Albo wzór ciepła. Strzelały w nocy, po ciemku. Nok… - zatrzęsła się, skupiając uwagę na szeptach w głowie - Noktowizja. Albo ta podczerwień. Albo jeszcze co innego. Jeżeli je zmylimy, może uda się podejść. Trzeba… sprawdzić. Zanim pójdziemy i chyba… mówią, że mają pomysł. - wzdrygnęła się, a szczękające zęby ledwo na siebie trafiały - Woda. Mnóstwo tu wody. Da się… podpłynąć. Zakraść bliżej. Pod powierzchnią. Rurka… - opuściła ręce i otworzyła oczy, patrząc na trasę którą pokonali poprzednio. - Wyjdę i dam się namierzyć, a potem zanurkuję. Przepłynę pod tamtą koślawą kępę drzew. Zobaczymy czy nadal będą mnie śledzić, jeśli znajdę się pod wodą. Wy zobaczycie. Test… zrobimy test. A potem pójdziemy do szefa.

Trójka towarzyszy popatrzyła na Czachę, Emily i Emi jak ją każde z nich nazywało inaczej. Na początku kiwali głowami gdy mówiła o swoich spostrzeżeniach. Widocznie zgadzali się z tym. Ale gdy zaproponowała pomysł z rurką chyba ich zatkało. Patrzyli jakby szukali oznak, że to żart albo coś innego. Potem Boomer i Fucker zerknęli na Nixa jakby oczekując na jego reakcję. Ten faktycznie zareagował.

- Nie. Pokazać się i dopiero sprawdzać czy woda zadziała? Nie. To głupie. - Nix potrząchnął głową i wykonał odmowny ruch dłonią. - Poza tym woda mogłaby zadziałać na termowizję. Ale nie wiem czy oszukała by noktowizję. A jak ma obydwa? - rozłożył na chwilę dłonie i zastanawiał się dalej. - Pomysł z rurką jest fajny. Na termowizję. Ale jak już to wolałbym się od początku do końca nie pokazywać. Bo jak jednak namierzy to moment wycelować i strzelić. - powiedział w końcu Pazur. - Poza tym nie wiem czemu byś to ty właśnie miała iść. - dodał jakby ta myśl mu się w tym wszystkim podobała najmniej.

- Niech ten gruby idzie. Jego tu chyba nikt nie lubi. Zwłaszcza Guido. - powiedziała Boomer też widocznie wolała w roli królika doświadczalnego kogoś innego niż Emily.

- Gruby jest za gruby, będzie go ten kałdun wypychał na powierzchnię - San Marino prychnęła, spluwając na rozwalającą się ścianę - A kto ma iść? Ty nie, Boomer też nie, a ten złamas - popatrzyła na Fuckera i splunęła na drugą ścianę - Nic mi nie będzie. Mówca widział swoją śmierć, wie jak przyjdzie mu przejść przez Barierę i dołączyć do Duchów. Może iść, jeszcze jego czas nie nadszedł.

- Ale po nim nikt by tu nie płakał. I złamas? Fuck. - prychnął Fucker rozkładając pretensjonalnie dłonie na znak niezgody z tąką opinią.

- Dobra. Ale zrobimy to po mojemu. Boomer filuj tutaj jakby coś kombinowali to daj znać. A wy chodźcie ze mną. No i znaleźć trzeba rurkę. - Nix wyraźnie się wahał dłuższą chwilę. Ale gdy już się zdecydował to poszło mu to szybko. Rurkę znalazł Fucker z wyraźną wprawą demolując jakieś rurki dotąd zamontowane na ścianie. Były na tyle cienkie i lekkie, że dało się je swobodnie trzymać jedną ręką. Po tym znalezisko wyszli z powrotem przed front domu czyli na tą stronę domu przeciwną od pływających jednostek.

- Spróbuj najpierw tutaj. Przepłyń ode mnie do niego. A ty pilnuj by nie wypłynęła za róg. - Nix wskazał każdemu miejsca. Sam podszedł z Emi na jeden koniec ściany a Fuckerowi kazał stanąć po przeciwnej. Emily musiała zanurzyć się przy jednym z nich i przepłynąć czy przeczołgać się pod wodą wzdłuż ściany budynku aż do drugiego z nich. Oni zaś schyleni z twarzą tuż przy wodzie mieli sprawdzać czy coś wystaje nad powierzchnię poza samą rurką do oddychania.

- Kurwa no… a mógł iść ten grubas - zamarudziła dla psychicznej higieny i uśmiechnęła się szeroko, stając tuż przy mężu. Obejrzała go uważnie od pasa do głowy, bo reszta chowała się w wodzie. Jej też moczyło ubranie gdzieś to podobnej wysokości. Powinno wystarczyć żeby przepłynąć ten kawałek do gangera… próba generalna przed wyjściem pod lufy.
- Wrócę i będę mokra… no i zmarznięta - rzuciła Pazurowi wymowne spojrzenie, tłumiąc rosnący w bebechach strach. - Skołuj mi ręcznik, albo flaszkę… chuj w to. Flaszka wystarczy… a jak coś się spierdoli to obiecaj mi coś - ściszyła głos, stając z nim twarzą w twarz - Nie rób niczego bohaterskiego i głupiego. Obiecaj mi to - powtórzyła z naciskiem.

- Oj wiesz Emi chyba te działanie mamy w pakiecie. Od paru godzin. - uśmiechnął się średnio wesoło mąż szamanki i dał znać, że zacząć próbę czas. Odległość na szerokość budynku nie wydawała się zbyt odległa. Gdy się patrzyła sponad poziomu wody. Pod wodą zaś, łatwo było stracić orientację. Wszystko było przytłumione i na słuch i na wzrok. Do tego ciało znowu zmagało się z wysysającym ciepło zimnem bagiennej wody. Wzdłuż budynku było poruszać się o tyle łatwo, że na macanego dało się wyczuć ścianę. Wystarczyło ni to odpychać ni to płynąć pod wodą wzdłuż niej aż nie natknęło się na kolana a potem dłonie jednego z czekających mężczyzn.

Wyszły jednak inne problemy. Po pierwsze w zanurzeniu bardzo ciężko było stwierdzić czy się już kawałek ciała wynurzył czy nie. A margines błędu nie był taki duży. Zwykle do połowy stojącej sylwetki. Wystarczyło pod wodą jakakolwiek przeszkoda czy zatopiona górka czegoś by zmniejszyć ten margines. Tylko twarz i dłonie były na tyle wrażliwe by od razu poczuć brak oporu wody i zmianę na powietrze. Poza tym płynąc pod wodą było trudno się zorientować czy się już coś wynurzyło czy nie.

Problem też był z samą rurką. Płynąc na brzuchu, trudno było ją wystawić tak by spełniała swoją rolę. Łatwo było ją wówczas przechylić tak, że nalewała się do środka woda zamiast powietrza. Była lekka ale jednak potrzebna była jedna dłoń do jej przytrzymywania. Gdy zaś płynęło się na plecach trzymanie rurki było łatwiejsze. A i łatwiej było kontrolować poziom zanurzenia bo widać było falującą powierzchnię wody. Za to beznadziejne było sterowanie i orientacja pod wodą. Póki właśnie dało się wykorzystać ścianę i do macania i odpychania było całkiem nieźle. Ale w stronę kutrów takiej pomocy nawigacyjnej nie było widać.

Po kilku kursach wzdłuż ściany mokra i ociekająca wodą San Marino stała między dwoma mężczyznami i mogli nad tym zastanowić się i obgadać jak to wygląda. Na tym kontrolnym odcinku jakiegoś tuzina metrów sprawa była do ogarnięcia. Ale tam, w stronę kutrów było ze dwa czy trzy razy dalej. Zależy skąd i dokąd by płynąć.

- Gogle - to było pierwsze co nożowniczka wyszczękała z trudem kiedy skończyli fazę testów próbnych - Przydałyby się gogle, bo nic nie widać, leziesz całkowicie na ślepo… a jak gogle to i latarka. Maska do nurkowania… no coś w podobnego. Wtedy widzisz co jest z przodu - objęła się ramionami żeby nie trząść się jak alkoholik na odwyku - Nie ma co pierdolić, próbujemy - warknęła z determinacją. - Od narożnika do tych drzew co je mijaliśmy - pokazała palcem odpowiedni punkt - Zadziała to pomyślimy jak to usprawnić. Nie zadziała, będziemy wiedzieć że nie ma nad czym dumać… gotowi? - popatrzyła na obu złamasów, ale to tego swojego pogłaskała po policzku - Nadchodzi noc. Trzeba zagęścić ruchy.

- Gogle. No.
- Nix pokiwał głową zastanawiając się i wyglądało na to, że zgadza się z obserwacjami żony. Złapał ją za ramiona i zaczął pocierać przez co robiło się jej trochę cieplej. Nagle jego dłonie znieruchomiały a on sam prawie od razu krzyknął. - Gazmaska! Tylko trzeba ją jakoś uszczelnić. - powiedział i puścił Emily by sięgnąć do swojego chlebaka. Z niej wyjął gazmaskę.

- Coś się wymyśli. Jakby co Boomer ma drugą to by dwie były jakby wyszło. - powiedział trzymając szpej i rozglądając się po przegniłym i zatopionym w bagnie domu szukając czegoś do uszczelnienia.

- Ale latarka odpada. Jak mają nokto to z daleka wykryją każde światło, nawet spod wody. - zaprzeczył ruchem głowy na ten punkt kompletnie się nie zgadzając. - Dobra. Spróbuj wypłynąć kawałek. Z tej strony. - wskazał na pobliskie drzewa. Niedaleko. Ze dwadzieścia czy trzydzieści zwykłych kroków. I z tej strony co była ta jednostka transportowa która wydawała się od początku mniej bojowa od tej większej i smuklejszej naszpikowanej lufami i bronią. - Zanurzysz się tutaj. Ja cię będę na początku trzymał za kostki. Jak się skapnął od razu to cię wciągnę. - powiedział tłumacząc jak to sobie zwidział. Ale niespodziewanie wtrącił się i ganger.

- Ej no co wy kurwa? Jaja se robicie? Fuck. Razem w tym siedzimy. Złapiesz ją za jedną nogę a ja za drugą. Jak się sypnie to fuck. Razem cię wciągniemy. Chcesz fajka? Albo łyka? - Fucker przebrnął do nich przez wodę i zaczął z przyjazną pretensją. Na koniec wyczarował skądeś małą butelkę z promilami bo żaden Runner pewnie nic innego nie kitrał by po kieszeniach w takiej butelce w takich okolicznościach i jeszcze podał szamance skręta którego sam teraz zapalił gdy byli względnie bezpieczni za bryłą budynku.

Szamanka przyjęła szkło i pociągnęła dla rozgrzania i kurażu, zaraz też poprawiła skrętem i znowu zapoznała się z zawartością flaszki, a zacna to była zawartość: paliła gardło i wlewała ogień do żołądka. Wystarczyły trzy łyki i przestała się telepać.
- Trzy maski - powiedziała zaciągając się po raz wtóry - Też mam maskę, widziałeś w tamtym płonącym pierdolniku… i dobra. Bez światła - zanim powiedziała coś jeszcze w jej rękach wylądowała rolka srebrnej taśmy, jak do oklejania chomika z kawałów. Kobieta popatrzyła na nią, to na Fuckera i wyszczerzyła się szeroko. Tak, to powinno pomóc załatać dziury i uszczelnić gumę. Może nawet wyjdą z tego w jednym kawałku.

- O. Zarypiaście. Pokaż ja - Nix powiedział i przyjął i taśmę i maskę. Usiadł na parapecie i zaczął oplątywać otwory w jakich normalnie wkręcało się filtr. Na chwilę jednak zawahał się i dobrą chwilę wpatrywał się w maskę jakby nad czymś myślał. - Cholera. Najlepiej byłoby zakleić te otwory od filtrów. To by powstała szczelna maska. Ale wtedy nie ma jak tej rurki zamontować. Starczy na kilka wdechów. - wyznał w końcu swoje wątpliwości.

- Może spróbuj zakleić? Czacha zanurzy się i wciągniemy ją z powrotem. Jak nic się nie stanie to pomyślimy jak zamontować tą rurkę czy co. - zaproponował Fucker wskazując na trzymaną przez Pazura maskę. Ten uniósł brwi i spojrzał na niego z uznaniem.

- Dobry pomysł. - pokiwał głową i zaczął znowu sprawniej obklejać taśmą maskę. Głównie otwory w na pochłaniacze i te którymi można było się napić z manierki. Po chwili przerobiona maska była gotowa. Nix podał Emily by ją założyła. W takim stanie wydawała się strasznie improwizowana jakby ją ktoś awaryjnie sklejał taśmą klejącą i to tak nieumiejętnie, że zakleił najważniejsze otwory w których wkręcało się filtry.

Obejrzała nową wersję starej maski i podrzuciła ją, a potem złapała. Wyglądała… dziwnie to mało powiedziane.
- Nie wiedziałam, że kręci cię podduszanie - rzuciła w Pazura prostym stwierdzeniem, okraszonym zębatym uśmiechem - Muszę zapamiętać - puściła mu oko, zaczynając zakładać maskę. Mieli plan, wyznaczoną trasę. Zostało tylko wziąć głęboki wdech. I nie panikować.

Nix uśmiechnął się słysząc zaczepkę żony.
- Oj kochanie, jeszcze wszystko przed nami. A widzę zapowiada się ciekawe te poznawanie się. - powiedział też chyba zadowolony z tego momentu zmiany tematu. Zaraz jednak podeszli do tego narożnika przegniłego budynku który teraz stał się taki newralgiczny. - Poczekajcie chwilę. - Pazur stanął najbliżej narożnika i kucnął w wodę tak, że wystawała właściwie tylko szyja i głowa.
- Boomer! Jesteśmy przy twojej lewej! Sprawdzam reakcję! Ten duży nie powinien nas widzieć więc patrz na tego mniejszego! - krzyknął do drugiego Pazura a Boomer krótko odpowiedziała twierdząco. Wtedy Pazur w zanurzeniu powoli wysunął dłoń poza obrys budynku. Dłoń, nadgarstek w końcu wysunął z pół ramienia. I nic. Cisza.
- I co? Coś robi? - zapytał znowu najemnik.

- Nie! Znaczy no nic specjalnego. Nie widzę żadnej różnicy. - odkrzyknęła najemniczka. Pazur więc cofnął rękę z powrotem poza budynek. I dał znać by San Marino przygotowała się do założenia maski i zanurzenia. Fucker opiekuńczo stanął z jej drugiej strony gotowy by złapać ją za drugą kostkę. Co prawda mały eksperyment Nixa wydawał się nie wzbudzić podejrzeń ani zainteresowania pływającej jednostki. Ale też połowa ramienia była o wiele mniejszym kawałkiem ciała niż całe ciało jakie zamierzali we trójkę wyeksponować za chwilę. Nikt nie wiedział czy na to reakcja czy raczej jej brak będzie podobna. W końcu kawałek ramienia mógł ujść od biedy nawet za jakieś małe zwierzę. A sylwetka dorosłego człowieka to sylwetka dorosłego człowieka.

- Lecimy z tym koksem, nie ma co zwlekać - nożowniczka splunęła ostatni raz na przegniłe dechy i założyła maske, nabierając wcześniej solidny haust powietrza. Szybko zanurzyła się w lodowatej wodzie, znowu lądując w świecie przytłumionych dźwięków, ciemności i szeptów wewnątrz głowy.

Właściwie to po zanurzeniu ta mniej zanurzona część zespołu przejęła kontrolę nad zanurzoną całkowicie ciałem szamanki. Ta sama klęknęła a potem ułożyła się równolegle do dna jaki kiedyś było podwórkiem farmy. Potem poczuła uchwyty dłoń na swoich kostkach i to jak wypychają ją ostrożnie do przodu. Teraz gdy miała obydwie dłonie dla siebie i nie musiała trzymać rurki to wydawało się całkiem proste. Przez wizjery gazmaski też widziało się znacznie lepiej niż wcześniej z zamkniętymi lub prawie oczami. No i oczy nie piekły gdy trzymała je otwarte. Pod tym względem osłona sprawdzała się całkiem dobrze. Tyle, że nawet w niej albo nawet w profesjonalnej masce nurka nie widziała dalej niż kilka kroków od siebie i drugie tyle coś tam wynurzało się z mętnej, zielonkawej wody. Pod tym względem nawigacja na dłuższym odcinku zapowiadała się ciężko. Właściwie trzeba by płynąć na pamięć i na czuja.

Na razie szło jednak całkiem lekko. Dwaj towarzysze nadali jej przyzwoitą siłę pędu więc dłońmi mogła podpierać się dla równowagi od dna. Gdyby tak dało się podróżować dalej byłoby nie tak strasznie. No ale nie dało się. Nie mogli ryzykować, że ktoś zostanie wynurzony a w zanurzeniu wszyscy znajdywali się w tej samej sytuacji jak ona teraz. W końcu poczuła jak ruch ustał. Chłopaki czekali widocznie chwilę czy coś się stanie czy nie. Cisza. San Marino znowu słyszała te dudniące dźwięki silników. Tym razem po prawej. Jak pracowały i niosły się przez wodę. Ale tego szarpiącego nerwy i ciało dźwięki dudniących ołowiem luf nie słyszała. Zaraz też poczuła znowu ruch. Tym razem dłonie na jej kostkach ściągały ją znowu w stronę względnie bezpiecznej za budynkiem strefy. Zaraz nawet pomogły jej podnieść się ponad powierzchnię wody. Wreszcie mogła zdjąć maskę i odetchnąć świeżym powietrzem. Powietrze w masce było ciężkie, wilgotne i gorące na dłuższy kawałek pewnie ciężko byłoby wytrzymać niż takie chwilowe zanurzenie jak teraz.

Wynurzenie i zdjęcie maski San Marino powitała z nieukrywaną ulgą. Rozkaszlała się ledwo odkleiła mokrą gumę od twarzy, otrząsnęła się po psiemu, rozsiewając dookoła krople wody. Długie włosy przykelily się jej do czoła, musiała je zgarnąć z powrotem na plecy, ale nie to było najważniejsze.
- I co? - zadała krótkie, nurtujące pytanie.

- Jak jesteś pod wodą to chyba działa. Ale pilnowaliśmy byś była pod wodą. - powiedział najemnik ocierając dłonią twarz szamanki. Gest był raczej symboliczny bo miał tak samo mokrą od zimnej wody dłoń jak ona twarz. - Ale zapytajmy Boomer. Boomer! - powiedział i na koniec zawołał głośniej. Odpowiedź przyszła prawie od razu.

- Nadal nic! Przynajmniej ja nic nie widzę innego. - odkrzyknęła najemniczka. Obydwaj zaś mężczyźni uśmiechnęli się chociaż z takiego małego zwycięstwa.

- Mamy punkt zaczepienia, nie wrócimy z pustymi rękami. - Szamanka też się uśmiechnęła, wyżymając włosy i poprawiając kurtkę. Udało się im coś odkryć. Coś ważnego… chyba. Zostało poskładać informacje i ułożyć plan. - Wracajmy do Diabła, na razie nic tu po nas.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline