|
- Zobaczymy jak to wyjdzie - stwierdził nastolatek starając się otrzepać z fasta, miast tego skutecznie rozmasowując go na reszcie koszulki i spodni. Zabrał jeszcze ze sobą wciąż gorący kubek. Coś mu się wydawało, że poza “zobaczymy” może jeszcze nastąpić “poczujemy” ale… nie należał przecież do wylewnych.
Jeszcze.
- Moglibyście opowiedzieć coś więcej o tych wizjach i kosmitach z którymi jesteście związani? - Lindsay zainteresował się. - Poszukiwałem takich jak ja, spisałem nawet swoje wizje i zamieściłem w sieci, by je wymieniać, zbudować jakiś spójny obraz całości.
- Hmm… - chłopak zamyślił się - chyba mało brutalne bo nigdy nie widziałem na żadnej stronie.
- Ich planeta wymierała, chyba od jakiegoś wirusa więc uciekli do nas… do naszych dusz, wpisując kod swój w nasze DNA, Naprawili przy okazji geny dzieci skazanych na śmierć przy porodzie. To była według nich uczciwa wymiana. Życie za życie - wyjaśnił Sonoroki uśmiechając się ironicznie. - I to jest właśnie cały obraz.
Saito patrzył na Orochiego z coraz większym niepokojem.
- Ty, młody, masz jakieś problemy ze sobą? - Zapytał go w końcu. - Że co, jak nie ma krwi i flaków to dla ciebie już nie jest interesujące? Nie zrozum mnie źle, w normalnych okolicznościach miałbym w nosie co cię interesuje a co nie, ale okoliczności nie są normalne. A twoje zachowanie w połączeniu z informacją, że zamieszkujący w tobie kosmita może chcieć zmniejszyć liczebność naszej skromnej gromadki TROCHĘ mnie martwią.
- Nie mam żadnych problemów, proszę pana - chłopak odpowiedział z grzecznością, tak jak wypadało zwracać się do starszych - ze sobą.
Akutagawa popatrzył po pozostałych zastanawiając się, czy tylko on czuje się nieswojo w towarzystwie tego dzieciaka i przynajmniej po gaijinie mógł wywnioskować, że ten zbyt swobodnie przy pokręconym nastolatku się nie czuje. Dla Alice’a wspomnienie furii Makhenike i morderczych trampków była zbyt bliska.
- Dobrze, mamy zatem Yakalafiego - Szkot skłonił się teatralnie - lekarza, który wymyślił lekarstwo na tę ich chorobę i ocalił Makhenike - wskazał na Orochiego - aby uwięzić go na statku i odsunąć w czasie jego przybycie tu. Transfer. Z powodu kobiety, o którą rywalizowali. Mamy też kapitana Motsamaisi. A kim jesteś Ty, względem kim jest kosmita, który wtransferował się w twoje ciało Saito? - Szkot spojrzał z ciekawością na najkrócej znanego sobie Japsa.
- Moją pasażerką jest Mofuputsi. Ona także była naukowcem, zajmowała się chyba badaniem ludzi. Po śmierci męża targnęła się na swoje życie. Z powodzeniem zresztą… - mężczyzna zamyślił się. Wciąż pamiętał tę rozpacz po stracie ukochanej osoby. Świadomość, że to wspomnienie nie należało tak naprawdę do niego, wcale nie czyniło go mniej realnym.
- Co to wszystko nam daje w tej sytuacji? - stwierdził cierpko Shunsuke, który wydawał się jakby roznosiło go od środka. Jakby wprost szukał pretekstu do wyładowania gniewu i frustracji na czymś… lub na kimś.
- Chyba więcej niż siedzenia na dupie i powarkiwanie na siebie… - mruknął Saito sięgając po butelkę z wodą.
- Szkoda, że mamy tak mało czasu. - Szkot pokręcił głową. - To… to jest wprost fenomenalny potencjał na badania psychologiczno-socjologiczne. Pomyślcie tylko, na ile my, jak Alice Lindsay, Saito i tak dalej, jesteśmy tacy jacy jesteśmy przez transfer osobowości w płód? Na ile nasza osobowość jest wynikiem przeżyć, a na ile tej osobowości wszczepionej. Motyw komunikacji tych jaźni, wpływania na siebie. Nie jestem naukowcem, ale aż przechodzą ciarki.
- Jeśli wyjdziemy z tego żywi, z pewnością znajdzie się jakiś naukowiec chętny wysłuchać tych teorii. - Sonoroki odrzucał od siebie możliwość, że ów Niebieski jakoś na niego wpływał. Nie podobała mu się ta sugestia.
- Trzymam za to kciuki. Przeżycie. - Szkot się uśmiechnął. - Chciałbym zaproponować pewien eksperyment przed dotknięciem kuli, hm… zasadniczo to raczej podczas tego dotknięcia. Ja uważam, że Yakalafi i Alice to dwie osobowości tej samej psychiki, wyrosłe na bazie dwóch różnych żyć. Mam zamiar spróbować podejść do tego w ten sposób. Ty zaś - podniósł wzrok na Shunsuke - z tego co rozumiem uważasz, że Motsamaisi to oddzielny byt, pasażer zaszczepiony w ciało i chcesz go zdominować w czasie przebudzenia. Przy dotykaniu kuli. Zobaczymy czy któreś z tych podejść zaowocuje w praktyce i… - przeniósł wzrok na Orochiego, po czym na Saito - wy też spróbujcie ‘działać’ w trakcie dotknięcia. Wedle własnego podejścia czym jest to ‘nawiedzenie kosmitą’. Może do czegoś dojdziemy.
- Może… - stwierdził zmęczony tym gdybaniem Sonoroki. - Może dojdziemy. Może za dużo przykładasz uwagi do dramatów, które zdarzyły się daleko stąd i dawno temu. To nie tak, że nie mamy własnych problemów, by zajmować się cudzymi.
- A może - wtrącił Akutagawa - próba oddzielenia problemów naszych od problemów Niebieskich nie jest niczym więcej jak pobożnym życzeniem? Poza tym... Czy ktoś mógłby mi w końcu wyjaśnić o co chodzi z tym "dotykaniem kuli"?
- Gdy dotyka jedna osoba, nie dzieje się nic - wyjaśnił Alice - ale gdy dotykają dwie, lub więcej z naznaczonych - pokazał znamię na dłoni - tracą świadomość. Do głosu dochodzą “niebiescy” i nie wygląda to wtedy bynajmniej jak rozmowa tu i teraz. Ciała kosmitów, inne miejsce. Podejrzewam, że to raczej rozmowa telepatyczna zaimplementowanych w te ciała osobowości, ale to wszystko spekulacje - Lindsay wzruszył ramionami.
- Mhmmm… - mruknął Saito przetrawiając to wyjaśnienie. - Dzięki.
Nie mieli po co dłużej czekać.
We czterech przeszli do pomieszczenia z kulą i zbliżyli się do niej.
Spoglądając na siebie wyciągnęli dłonie by dotknąć kuli.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |